Jednak żałuję. I więcej nie piję.

5.7K 490 122
                                    

Jechałem samochodem ze grają trójki wampirów przez nocne miasto. Głowę opierałem i szybę, tępo patrząc na mijane kolorowe światła, znaki, drzewa i billboardy w centrum miasta. Już w samochodzie dudniły basy, a dwójka pasażerów oprócz mnie już się czegoś napiła. 

Pewnie bym wyklinał na nich gdyby nie fakt, że sam się zgodziłem z nimi jechać na ich co około tygodniowy wypad do klubu. Ba, sam zapytałem, czy mogę. Nadal się waham czy była to dobra decyzja, ale też miałem ochotę na coś innego niż znowu siedzenie przy komputerze. 

Kogo ja oszukiwałem, doskonale wiedziałem, o co mi chodzi i za nic w świecie nawet przed sobą nie chciałem się przyznać. Westchnąłem zirytowany sobą patrząc na swoje odbicie w szybie, chcąc walnąć i rozwalić ją głową, ale ostatecznie tego nie robiłem. 

— Nathan, co tak siedzisz? Napij się z szefem! — powiedział do mnie już wesoły od alkoholu Alec.

Odwrocilem do niego głowę, patrząc na niego jak na debila, za to co powiedział.

— Taki z Ciebie szef, że musiałem firmę ratować po twoim ostatnim udzielaniu się — rzekłem zirytowany, ale wziąłem od niego butelkę i się napiłem, czując lekkie pieczenie w gardle.

Oddałem mu to, po czym nadal czując dziwny smak w ustach wreszcie zauważyłem, co to było.

— Czy to serio krew z wódką?... 

— I z nutą wiśni. Autorskie — pochwalił się dumny Victor, siedząc obok mnie na tylnych siedzeniach. — Nie smakuje ci?

— Jest... Inne — przyznałem, ponieważ o dziwo było to nawet dobre. 

Blondyn się zaśmiał na moją reakcję, ale najwyraźniej był z tego zadowolony.

— Tam gdzie jedziemy będą jeszcze lepsze — uśmiechnął się do mnie bardziej pewny siebie, jakby nie mogąc się doczekać aż mi wszystko pokaże. 

Westchnąłem jedynie i pokręciłem głową. Zdecydowanie dziś nie byłem sobą. Ale nie byłem od tamtej rozmowy i wniosków z niej wyciągniętych. Znów spojrzałem przez szybę, myśląc o tym wszystkim. Nawet w myślach nie mogłem otwarcie stwierdzić, o co mi chodzi, choć doskonale wiedziałem i dlatego jechałem z tymi kretynami. 

Znów westchnąłem pod nosem, niemo przeklinając.

Szekspir, mendo, jak moja teoria okaże się prawdziwa, to dopadnę cię po mojej śmierci, a znając ciebie może być ona bardzo dramatyczna. 

Gdy dojechaliśmy na miejsce i wysiadłem z samochodu, przywitało mnie chłodniejsze powietrze ciemnej nocy. Ciemnej tylko pozornie, bo jednak centrum miasta i wtedy żyło, dlatego dookoła było wiele ludzi i świateł. 

Kuźwa, na co ja się zapisałem... Ale już za późno na odwrót. Poza tym gdybym miał jeszcze raz wybór, to pewnie znów bym się zgodził i tu przylazł, więc co to za różnica? 

Gdy weszliśmy do klubu, to ochroniarze najwyraźniej bardzo dobrze znali Aleca, gdyż od razu nas przepuścili. 

Albo trwale użył na nich swoich mocy. To już bardziej prawdopodobne. W końcu był jak wyrośnięte dziecko. 

Schodząc po wyłożonych dywanem schodach już dało się wyczuć klimat klubu. Niebieskie światło odbijało się w szybach po prawej stronie, tworząc tunel w dół, do szatni, a zaraz za nimi do korytarza z barem. Gdyby opisać to dokładniej można by zauważyć podział na dwie strefy. Jedna, wokół składająca się z barów i paru balkonów i pomieszczeń dla VIPów, a w samym środku kolorowy podest, przeznaczony do tańczenia, ze stoiskiem DJ—a oraz pełen strasznie głośnej muzyki, najróżniejszych świateł i efektów dymnych.

Udowodnię Ci |BL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz