Minęły dwa dni. Nic przez ten czas nie zauważyłem podejrzanego, prócz zachowania Matta.
Przez telefon i SMSy oczywiście, bo wolałem na razie nie zwracać na siebie uwagi większej, niż była wymagana. Ale wracając.
O coś mu chodziło, bo nadal nie odpowiadał na moje prowokacje. Aż chyba dzisiaj osobiście się do niego wybiorę, złapię za te kudły i siłą z niego wyciągnę. Bo on nie był potulny, nie aż tak, szczególnie nie przywódca stada. Nie był idiotą.
Oczywiście nic nikomu nie powiedziałem a propos suki Rose. Lepiej nie jeszcze tworzyć otwartej wojny. Najpierw sam spróbuję jakoś to załatwić.
Ale może zachowajmy chronologię. Zwierzątko aktualnie było ważniejsze. A gdyby tak zabrać go do psiego psychologa? Może zostawmy to jako ostateczność. A jak nie, to weterynarz.
I nagle ile opcji się pojawiło.
Spojrzałem na wyświetlacz i naszą ostatnią rozmowę. Zacisnąłem lekko zęby. No co tu dużo mówić, wkurzał mnie, że mi nic nie mówił. Najwyraźniej naprawdę będę musiał do niego pojechać.
Podjąwszy decyzję, gwałtownie zamknąłem klapę od laptopa.
Gdy zajechałem pod jego dom, od razu wysiadłem. Z kamienną twarzą nawet nie siliłem się na dzwonek do furtki, tylko otworzyłem od wewnątrz bramę i wszedłem do środka. Stanąłem na werandzie, zapukałem do drzwi i położyłem jedną dłoń na biodrze, nadal nie zmieniając wyrazu twarzy. Nie musiałem długo czekać, aż wejście się otworzy.
— Nathan? Co ty tu... — Zaczął wyraźnie zaskoczony wilkołak, ale nie czekając jak skończy zdanie wszedłem w milczeniu do środka.
Usiadłem wygodnie w fotelu, który to on zajął za pierwszym razem, gdy się tu spotkaliśmy, i na niego spojrzałem, nadal nie zdradzając moich myśli.
— Usiądź — oznajmiłem krótko, gdy zamknął drzwi.
Nie spuszczałem z niego wzroku, wręcz świdrując go nim na wylot. Widziałem, że na początku był zdezorientowany, ale posłusznie wykonał moje polecenie, nawet nic nie mówiąc. Uniosłem na to kpiąco kącik ust.
Klasnąłem w dłonie i zacząłem grać.
— Wow! Nawet bez słowa już umie siadać! — zacząłem z udawanym entuzjazmem. — Może lepiej bym zrobił otwierając jakąś szkołę tresury? Czuję do tego powołanie.
Matthew zmarszczył brwi patrząc na mnie. Zauważyłem, że to trafiło w jego wilczą dumę, może i podirytowało, ale jakoś tego nie pokazał.
— O co ci chodzi? — zapytał kryjąc to wszystko.
— O co TOBIE chodzi —bardziej stwierdziłem niż zapytałem wracając do niego wzrokiem i opierając z wyższością głowę na dłoni, również specjalnie.
Widziałem zawahanie na jego twarzy, szczególnie gdy na chwilę odwrócił ode mnie głowę, niczym urażone dziecko.
— O nic.
...
Uniosłem brew, nawet tego nie komentując. Ale skoro tak chcesz się bawić...
— Co, czyżbym stał się teraz twoim panem, do którego boisz się zwracać i patrzeć niewłaściwie, pudelku?
Matt zgromił mnie za to wzrokiem, podczas gdy ja perfidnie go jeszcze prowokowałem patrząc na niego z "miłym" uśmiechem, widząc, że się waha czy mi odpowiedzieć.
— Jeśli już miałbym jakiegoś mieć, to na pewno nie byłby taki niski wzrostem i pozycją — Uśmiechnął się niewinnie jednak mi się odgryzając, a na pojednanie po moim wzroście teraz to ja zmarszczyłem brwi.
CZYTASZ
Udowodnię Ci |BL|
RomanceNie jest łatwo, gdy twoim klanem rządzi idiota. Nie jest jeszcze łatwiej, gdy mimo że jest się jedynym, najniższej postawionym wampirem, trzeba wszystko ogarniać i to dodatkowo z ukrycia. A najgorsze jest to, że mimo XXI wieku nadal toczyło się walk...