William, ty mendo.

5.6K 535 154
                                    

Otworzyłem drzwi do rezydencji Aleca, która śmiało była uważana przez resztę wampirów za główną siedzibę całego klanu. Nawet nie zdążyłem za sobą zamknąć, a już usłyszałem dobrze znany mi głos.

— Nathan! Ty wiesz jak się martwiłem? — zaczął mówić przejęty Victor, idąc w moja stronę. 

Wywróciłem tylko oczami i zamknąłem drzwi.

Czy on mnie traktował jak dziecko? 

— Przepraszam, że nie odbierałem. Moja wina — nawijał dalej ze szczerą skruchą jak u zbitego psa. Oby się w jednego nie zmienił. 

Idąc tak nagle zatrzymał się przy mnie i powąchał powietrze, na co momentalnie zamarłem i znieruchomiałem.

Pierwsza myśl: O cholera, ładnie mówiąc. Drugą myśl: Czyżby wyczuł Matta? 

Przez te sekundy przez głowę przelatywało mi mnóstwo scenariuszy. Głównie w większości z nich ląduję głęboko pod ziemią, tuż pod ładnymi kwiatkami. Mimo tych obiecujących perspektyw, żaden z nich mi się nie podobał. 

Dobra, szybkie myślenie. Potrzebna mi była jakakolwiek historyjka i resztę załatwią moje zdolności aktorskie. 

— Nic się nie stało, Victor — westchnąłem jak gdyby nigdy nic nawet sympatycznie. 

—  Zmieniłeś zapach? — Przekręcił głowę, marszcząc delikatnie brwi w niezrozumieniu.

— Dom mi wywaliło w powietrze — oznajmiłem patrząc na niego jak na debila. — Nocowałem w jakimś hostelu, gdzie, jak się okazało, zatrzymały się też i wilkołaki. — Kłamałem jak z nut, brzmiąc przy tym niezwykle wiarygodnie. — Ale jak widać przeżyłem! — rozłożyłem lekko ręce, prezentując się. 

— Boże, właśnie widziałem wiadomości — Znów się przejął, na co w duchu westchnąłem z ulgą, że zszedł z tematu. — Czyli przez jakiś czas będziesz mieszkał tutaj? 

Czy ja słyszałem nadzieję w jego głosie?... Błagam, niech to nie będzie ten typ scenariusza, o którym myślę. Proszę. 

Losie, ja wiem, że czasem mieliśmy trudności i spiny, ale weź pozmieniaj parę punktów w tym skrypcie do mojego życia, okey? Szanujmy się.

— Na to wychodzi — skomentowałem patrząc w bok, wracając do mojego normalnego wyrazu twarzy i ruszyłem przed siebie, aby go wyminąć i pójść na górę.

Nie zatrzymał mnie, a nawet się przesunął robiąc mi miejsce. Niezależnie jak bardzo się starał i tak wyczuwałem od niego szczęście. Może przed innymi by to ukrył, ale ja śmiało potrafiłem to stwierdzić. Mnie trudno oszukać, niezależnie jak bardzo arogancko to brzmi.

Moja duma zmartwychwstała i tym razem tak szybko nie zniknie. Nic tego nie zmieni. 

W tym momencie poczułem jak zawibrował mi telefon. Wchodząc na górę sprawdziłem, o co chodzi i jak się okazało był to SMS. Od Matta.

"Napisz kiedy będzie twoja egzekucja. Chętnie wpadnę" 

...

Nie. Tak łatwo teraz nie dam zranić mojej nowo narodzonej godności. 

"Ależ oczywiście. Choć jeśli twoja będzie pierwsza to dopilnuję, aby Cię pochowano na cmentarzysku zwierząt~" 

Odpisałem szybko i schowałem telefon bez wyrazu twarzy. Dziś się skupiam na pracy.


Minęło parę dni. Nadal nie znalazłem dobrego mieszkania, więc wciąż siedziałem wśród tej zgrai imbecyli, którym było bliżej do małp, niż do ludzi.

Udowodnię Ci |BL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz