Godny pomocnik, no naprawdę

4.7K 437 19
                                    

Spojrzałem na Matta nie ukrywając mojego niedowierzania i, powiedzmy wreszcie szczerze, przerażania. On zrobił dokładnie to samo. Wiedziałem, że w jego głowie jest dokładnie to samo, co w mojej, czyli mętlik i zaprzeczenie całej tej chorej sytuacji. 

Myśl szybko, Nathan. Coś musi być do zrobienia, aby zapobiec dalszym możliwym skutkom!

W ciągu sekundy przez myśl przeleciało mi mnóstwo scenariuszy i to niezbyt dobrych. 

— Komputer — powiedziałem tylko pod nosem i najszybciej jak umiałem wyjąłem go z torby i włączyłem, kładąc na stole.

Nerwowo ruszałem nogą patrząc na ekran ładowania, mamrocząc pod nosem, aby szybciej działał. Teraz liczyła się każda minuta. 

Matt był równie zestresowany jak ja. Od razu poszedł za mną, bo pewnie sam też nie wiedział co robić. Niespokojnie chodził, ewidentnie też myśląc nad rozwiązaniem tej sytuacji. Nawet jeśli by teraz za nią ruszył samochodem, to raczej nic by to nie dało. Najszybciej było więc włamać się jej do telefonu, jak już to kiedyś zrobiłem.

Gdy tylko komputer raczył się całkowicie włączyć, natychmiast wzrósł poziom mojego skupienia. Szybko zacząłem sprawdzać coś w programach i pisać, jednak gdy wyskoczyło okno z ładującym się paskiem, aby się połączyć z tamtym telefonem, to po chwili ładowania wyskoczył komunikat, że brak połączenia. 

— Kurwa. — Trzasnąłem klapą od laptopa i oparłem czoło na dłoni, zaciskając zęby, chcąc się uspokoić, aby myśleć trzeźwo. Szkoda tylko, że w obecnym stanie ni za cholerę to nie wychodziło.

— Co jest? — Matt zmarszczył lekko brwi zatrzymując się przy fotelu, na którym siedziałem.

— Wyłączyła wszystko co by w jakikolwiek sposób łączyło jej telefon ze światem, po czym najprawdopodobniej go wyłączyła. Albo wyjęła baterię, to też możliwe — odpowiedziałem bardzo szybko i powierzchownie tłumacząc, nadal pod wpływem adrenaliny, podczas gdy moje myśli były już o wiele dalej, myśląc nad możliwą inną opcją.

Chciałem się uspokoić, ale po prostu nie mogłem. Pierwszy raz targały mną takie emocje. Czułem zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla Matta. W końcu gdyby to zdjęcie dotarło do jego watahy, to by stracił nie tylko u nich szacunek, ale i by musiał zrezygnować z posady alfy, co by było najłagodniejsze. W końcu mówiliśmy tu o bandzie debili w dodatku bestii.

— Czy naprawdę nic nie możemy zrobić?! — Nawet nie byłem do końca świadomy, że powiedziałem to na głos. Sfrustrowany spojrzałem na bruneta. — Nie masz nad nią jakiejś władzy jako alfa?

Ten tylko westchnął przeczesując nerwowo włosy i odwracając wzrok w lekkim zamyśleniu, pewnie czy da się to jakoś wykorzystać.

— Faktycznie istnieje moc, która nakazuje słuchać moich rozkazów, ale to nie jest wpływanie na umysł. Nawet jeśli zakażę czegoś całej sforze, to będzie to czasowe, a przynajmniej do pełni — rzekł będąc najwyraźniej bardziej opanowanym ode mnie.

Czyli tego też się nie dało wykorzystać. Nawet gdyby właśnie coś nakazał wszystkim członkom swojej watahy, to jeśli to nie będzie zgodne z ich wolą, to wszyscy mogą się odwrócić przeciwko niemu, a patrząc na to, co się z nim dzieje, gdy jest pełnia, może się równać z próbą zabicia go. 

W sumie mój przypadek nie był lepszy. Nie chcę nawet myśleć jakby Alec i Victor zareagowali na mój obecny związek, a co dopiero reszta wampirów, jak ta nawet nie wiedziała czym się zajmuję i że w ogóle istnieję. 

Jednym zdaniem, obaj mieliśmy przejebane.

Najgorsze było to, że nie wiem na czym staliśmy i co ta suka zamierzała. Czy od razu chce pokazać zdjęcia i wkopać własnego brata? Czy może po prostu wolała pozbyć się mnie i zdjęcie oraz informacje dostarczyć od razu do wampirów, za co za sam fakt, że któryś z wilkołaków wie, gdzie zwykle przebywają, mi się dostanie, a co dopiero za to, że sam alfa wrogów wampirów może posiadać już wiele informacji, że sam "spoufalam się z wrogiem".

Było za dużo możliwych scenariuszy, z czego w każdym w mojej głowie coś szło nie tak. Nic nie potrafiłem stwierdzić będąc tego pewnym, po raz pierwszy nie wiedziałem, co robić! Zupełnie się w tym wszystkim pogubiłem. Nawet wewnątrz, coś wciąż nie mogło uwierzyć, że to jedno zdjęcie, które mogło kosztować nas życie, zostało zrobione.

Schowałem twarz w dłoniach zaciskając oczy, zęby i palce na głowie.

Nagle poczułem na ramieniu dłoń. Mimo to nawet nie otworzyłem oczu. 

— Nathan, spójrz na mnie. — Jego głos był opanowany, ale i poważny, a jednocześnie miał w sobie ciepło, kucając obok mnie.

Zrobiłem to o co mnie prosił. Spojrzałam w jego zmartwione oczy. Widziałem, że też się bał, co będzie, ale w przeciwieństwie do mnie szybciej potrafił się uspokoić. 

Wolnym ruchem sięgnął do moich dłoni i opuścił je, nadal mając ze mną kontakt wzrokowy. 

— Wszystko jeszcze może być dobrze. To wszystko wcale nie musi się źle skończyć — mówił spokojnie, choć coś czułem, że i sam chciał się tak uspokoić. On też był tego świadomy. Świadomy jak cholernie przerąbane może mieć to wszystko zakończenie. Jemu też było trudno w to uwierzyć. 

Położyłem czoło na jego ramieniu wzdychając. Etap niedowierzania, skrajnego zaprzeczania właśnie mijał, a ja odzyskiwałem trzeźwość umysłu, a raczej na ile to było możliwe.

— Przepraszam, po prostu... — zawahałem się chwilę — Pierwszy raz tak zareagowałem.

— Normalnie bym skomentował, że przeprosiny z twoich ust, to rzadkość, ale może się powstrzymam. — Uniósł słabo kącik ust, obejmując mnie jedną ręką, a drugą nadal trzymając moją dłoń.

Sam także uśmiechnąłem się słabo. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu podniosłem głowę i na niego spojrzałem. 

— Może wrócę do Aleca. W razie jakby twoja ukochana siostra — podkreśliłem dwa ostatnie słowa jadowitym sarkazmem — chciała coś podrzucić, abym mógł to przechwycić. 

Matt skinął głową i wstał razem ze mną i mnie puszczając.

— To ja pojadę do niej. Może uda mi się z nią porozmawiać jakoś na spokojnie — rzekł odwracając głowę, podczas gdy ja chowałem laptopa.

Mimo wszystko dało się wyczuć w jego głosie aktualną wściekłość na tamtą szuję. Nie wiem na ile spokojnie uda im się porozmawiać, ale wiedziałem, że Matt nie był głupi.

— Dobry pomysł. Może jakoś jednak nie będzie tak czarno, jak to widzę — skomentowałem idąc do przedpokoju założyć buty. 

Zanim jednak udało mi się tam dojść, brunet skorzystał z tego, że przechodziłem obok niego i łapiąc mnie za rękę obrócił do siebie i pocałował czule w usta. Naturalnie oddałem pocałunek i na niego spojrzałem, gdy lekko się odsunął. Przez chwilę na mnie patrzył, jakby chciał dokładnie zapamiętać moją twarz.

— Wszystko się ułoży — zapewnił chyba bardziej siebie niż mnie, ale uśmiechnąłem się na to lekko i skinąłem głową.

— Idź z nią porozmawiaj — powiedziałem spokojnie, teraz to ja jego lekko uspokajając. 

W końcu się odsunąłem i poszedłem założyć buty, podczas gdy Matt zrobił to samo. 

— Uważaj na siebie — rzekł do mnie gdy już staliśmy na chodniku przed furtką.

— Ty również — odparłem i zacząłem iść do samochodu.

Gdy tylko zamknąłem drzwi siadając za kółkiem, wypuściłem powietrze przez zęby. Teraz to po prostu mnie irytowała ta sytuacja. Praktycznie cała moja przyszłość zależała od tej aktorki - kurwy. 

Co Szekspir, pomocnika sobie znalazłeś? Gratuluję wyboru. Oby szybko podzieliła twój los, prędzej niż ja. 

Udowodnię Ci |BL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz