To bedzie kolejny ciężki dzień

5.5K 484 38
                                    

Obudził mnie brzdęk naczyń. Otworzyłem zaspany oczy, przez chwilę nie wiedząc gdzie jestem. Ten stolik, fotel, to okno... Mieszkanie alfy.

Obróciłem się na plecy i poczułem, że coś mnie przykrywało. Wziąłem do ręki koc i lekko uniosłem brew. W sumie, to nie pamiętałem nawet kiedy zasnąłem. Pamiętam, że gadałem z Mattem, ale nic więcej.

I że ten kundel postanowił się pobawić w honorowego dawcę krwi. Ugh...

Jeszcze mi za to zapłaci.

— Cholera... — usłyszałem cicho.

Podniosłem się do siadu i spojrzałem za kanapę w kierunku kuchni. Brunet zmywał naczynia i prawdopodobnie coś mu się wyślizgnęło z ręki. Właśnie oglądał to miejsce, w które go wczoraj ugryzłem. Czyżby to nadal go bolało?

He he he. Karma, psie.

— Coś nie tak? — zapytałem bez emocji, patrząc na niego uważnie.

— Nie, nic — odpowiedział od razu zbywająco, po czym spojrzał na mnie, opuszczając rękę. — Obudziłem cię?

Spojrzałem na niego jak na debila.

— Nie, w ogóle — rzekłem bardzo sarkastycznie, ale nie wrogo.

Matt wywrócił oczami i wrócił do zmywania.

— Ktoś non stop od rana próbuje się do ciebie dodzwonić.

— Serio? — Może nie było tego słychać, ale zdziwiła mnie ta informacja. — Kto?

— Jakiś nieznany numer. — Odłożył kubki na suszarkę i zaczął wycierać ręce. — Telefon masz na stole.

Nie spiesząc się wstałem i prowizorycznie złożyłem koc, bo w końcu jakieś pozory trzeba było zachować. Odwróciłem się i wziąłem telefon do ręki, sprawdzając co to za numer. Właściwie numery.

— Lord i Victor... — westchnąłem pod nosem. — Zaraz do nich oddzwonię.

— Nie masz ich zapisanych w kontaktach? — zapytał brunet spoglądając na mnie.

— Po co, jak pamiętam ich numery? — oznajmiłem bezemocjonalnie, przecierając twarz.

Już wiedziałem, że to będzie ciężki dzień...

— Pamiętasz wszystkie, który i do kogo należy? — Najwyraźniej był zaskoczony i w to nie wierzył.

— Ta. Nawet do ciebie, twojej siostry i gościa od pizzy, który swoją drogą ciekawe, czy jeszcze żyje. — Zastanowiłem się na głos, idąc w stronę łazienki.

Matt już nic nie powiedział, kręcąc jedynie głową w niedowierzaniu.

— Dziwny jesteś...

— I kto to mówi. Przywódca wilkołaków, dający krew wampirowi. — Uniosłem arogancko kącik ust, przystając na chwilę.

— A ten wampir był bardzo chętny. — Uśmiechnął się sztucznie miło, odbijając piłeczkę, która niczym pocisk trafiła w moją zmartwychwstałą godność.

— Nie było tematu — oznajmiłem stanowczo i zamknąłem za sobą drzwi do łazienki.

Usłyszałem tylko cichy i sympatyczny śmiech, po czym zablokowałem drzwi. Stanąłem przed lustrem i odkręciłem wodę, przemywając wciąż wyrażającą moje zmęczenie twarz. Gdy to zrobiłem, nie mając nic lepszego pod ręką wytarłem wodę w koszulkę, którą miałem na sobie.

O kurwa.

Właśnie sobie coś uświadomiłem, a mianowicie, że może być teraz na mnie zapach tego kundla. A fakt, że jest alfą, może mieć wpływ na intensywność.

Udowodnię Ci |BL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz