Epilog

6.2K 481 203
                                    

Dni mijały, jeden po drugim, cały czas na przemian dzień i noc, a ja nawet tego nie zauważałem, że nagle minął miesiąc. Trudno mi było na początku nie pisać i nie dzwonić do Matta, porozmawiać jak kiedyś, ale wiedziałem, że to by było zbyt ciężkie dla nas obojga.

Ponad to KTOŚ (i wcale nie mam tu na myśli losu, no oczywiście, że nie) dał jasno do zrozumienia, że koniec tego romansu, gdy raz telefon mi spadł na beton. Ach, żeby tylko!

Oczywiście do kałuży.

Po głębokiej dziurze. 

Więc praktycznie wszystko co tam miałem przepadło, łącznie z tym, że miałem tam zapisany tylko jeden kontakt. Teraz już nie mam żadnego. 

— Halo, mówię do Ciebie — Victor pomachał dłonią przede mną. 

— Hm? — spojrzałem na niego wyrwany z myśli. — Wybacz, tak jakoś mam, że jak ktoś zaczyna mi pieprzyć o głupich rzeczach, to włącza mi się tryb oszczędzania energii i nerwów. — Uśmiechnąłem się sarkastycznie.

Blondyn się na to skrzywił, niby strzelając focha.

— Ale ty wiesz, że mówiłem o Alecu?

— A, to wszystko wyjaśnia — skomentowałem, patrząc w komputer.

— Mhm... Wyłączyłeś się zanim zacząłem mówić. To już chyba intuicja — westchnął, kręcąc lekko głową. 

— Doświadczenie robi swoje — odparłem pod nosem. — A co znowu z nim?

— Postanowił zrobić prawo jazdy.

— O ja pierdolę... — wymsknęło mi się, bo już przed oczami miałem to, co by się działo na drogach. 

Victor zaśmiał się rozbawiony na moją reakcję.

— Inaczej tego bym nie ujął. Zareagowałem tak samo. 

— Dobra, daję mu tydzień. Potem może się przestawi, że chciałby kierować w samolocie. — Aż nie wierzyłem, że ten człowiek z naturalnym talentem do głupoty nadal się nie nauczył, jak się kończy większość jego pomysłów. 

— Bardzo możliwe, że tak będzie. To postaram się, aby mimo wszystko nigdzie się nie zapisał. 

— Pozwól mu. Niech się sam wkurzy i to zostawi. Prościej ukryć ciało po instruktorze, niż mu coś wybić z głowy — podsumowałem, spoglądając na niego. 

— To prawda. Zdecydowanie... — Najwyraźniej już sobie jedną taką sytuację przypomniał, kiwając głową. — Dobra, nie będę ci już przeszkadzać. Jak coś, to daj znać. — Podszedł do drzwi i spojrzał na mnie. 

Odpowiedziałem mu jedynie kiwnięciem głowy, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi. 

Oparłem się wygodniej o fotel, wzdychając pod nosem. Jak widać ja i Victor zachowywaliśmy się normalnie, jakby nic się nie stało. On, Alec i pseudoświta nadal wychodzili sobie gdzieś raz w tygodniu, ale już nie w to samo miejsce. Najwyraźniej poszerzyli horyzonty. 

Ale to, że zachowywałem się jakby nic nie było, nie znaczy, że faktycznie tak było. Najgorsze były noce, gdy ma się wrażenie, jakby to wszystko było snem, że chcesz jeszcze raz, aby te ciepłe ręce cię objęły, a nie mogą. 

Zacisnąłem dłoń na ramieniu. Nieświadomie gdy wracałem myślami do tamtych chwil, często go dotykałem, z powodu pozostawionej blizny po zadrapaniu. Normalnie by się zagoiła i zniknęła, ale tu można właściwie podziękować mojej klasie. Dzięki temu chyba nigdy nie zapomnę tamtego czasu. Tylko nie wiem czy to dobrze, czy to jednak było przekleństwem. Nie zdziwiłbym się, jeśli została ona z tego drugiego powodu, a Szekspir oglądając to, śmieje się "Ha Ha! Cierp, moja ofiaro". 

Mendo, masz szczęście, że żyje, bo bym ci takie piekło w zaświatach zgotował, że byś prosił o przeniesienie w najgłębsze czeluści otchłani. 

Westchnąłem pod nosem i zniechęcony już patrzenie na te wszystkie wykresy włączyłem stronę z wiadomościami. Może tu jakoś przestanę się skupiać na jednej rzeczy.

Tajemnicze zniknięcie dziewczyny. Ta, to chyba jej zniknięcie pomagałem zatuszować i to dość niedawno. Zjeżdżałem w dół myszką, przeglądając dalsze tematy. Dalej jakiś pożar, wypadek, wystąpienie prezydenta... I nagle musiało coś przykuć moją uwagę. 

"Duża firma zakończyła współpracę ze sławną aktorką". Oj, tę mordę na pierwszej stronie wszędzie bym rozpoznał. Spojrzałem na datę i się okazało, że to artykuł sprzed około tygodnia. Uniosłem kącik ust. Chyba Matthew też wziął się za robotę i zaczął robić czystki. 

Jakoś mi to poprawiło humor. Może to dlatego, że jednak wrednej natury się nie zmieni? Albo po prostu dobrze tak tej suce i po prostu jest to fakt. 

Nie żałowałem niczego, co miało miejsce jeszcze miesiąc temu. Boleć bolało, ale to dlatego, że jestem świadomy, że do tego nie wrócę. Jednak wciąż miałem wspomnienia. 

Uśmiechnąłem się słabo pod nosem, opierając głowę o oparcie krzesła. Ale może znając los, to jeszcze się spotkamy. Pewnie na pseudo polu bitwy, ale jednak. Nie zdziwiłbym się, gdyby tak właśnie się stało. To by było bardzo w stylu typowego dramatu. Ale na razie nic na to nie wskazywało. I niech tak zostanie. 

Kiedyś uważałem wszystkich za debili. Nie to, że teraz jest inaczej, oczywiście, że nie. Ale już wiem, że sam też mogę się nim stać i przestać myśleć racjonalnie. A to wszystko przez jednego wilkołaka, który zawrócił mi w głowie.

Zamknąłem klapę od laptopa. Koniec tu pracy na dziś. 

__________________
I tym oto akcentem chciałabym zakończyć to opko. Jestem wam wszystkim ogromnie wdzięczna za każdy komentarz, bo tylko dzięki nim nie porzuciłam tego w środku XD
Zdaje sobie sprawę z pewnych niedociągnięć, ale hej, w końcu nie jestem profesjonalistką 😂  A dodatkowo przyznaję, pisałam głównie dla funu i pod schematy, aby jednak niespodziewanie coś w nich zmienić

Chce szczególnie podziękować pewnym osobom, które nawet na privie mi spamowały o rozdział 💗

Takie otwarte zakończenie, sprawiedliwe dla każdego shipu XD

Dziękuję wam wszystkim jeszcze raz i zapraszam do innych moich opek, szczególnie, że jedno mam w głowie (z o wiele większą fabułą), a drugie zaczęte (tam przewiduje pewnie z 100 rozdziałów jak widzę co mój mózg  stworzył, ale opornie idzie heh😅), ale pewnie jakiś taki krótszy romans może się pojawi jeszcze, albo dłuższa drama, ale... To nawet nie ma szkieletu 😂 ( Więc jak macie prośby to chętnie wysłucham)

Do zobaczenia kochani 💗

Udowodnię Ci |BL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz