5

974 64 3
                                    

Wprowadziłam kilka zmian w fabule książki, więc polecam przeczytać od początku i upewnić się, że przeczytaliście rozdział 4, bo Watt ostatnio szwankuje.

__________________________________________________________________



Minęła godzina, a ja już wiem, że na żadną więcej imprezę nie pójdę, to jest jakaś porażka. Nie można nawet swobodnie przejść, bo zaraz ktoś na ciebie wpadnie albo stanie na nogę. Poza tym ta masa spoconych i ocierających się o siebie ludzi na parkiecie, czy oni nie wiedzą, ile zarazków zawiera pot. Lisette tak jak reszta ludzi w tym klubie nie zwraca uwagi na higienę i tańczy w najlepsze z jakimś typem, a ja nudzę się jeszcze bardziej niż na bankiecie, tam przynajmniej wiem jak się zachować i mam z kim pogadać, a tu siedzę sama i nie wiem co robić, kilka razy zastanawiałam się, czy nie iść do gabinetu Ryder i z nie posiedzieć, dopóki Lisette się nie wybawi, ale może on nie chce mojego towarzystwa, a jest dla mnie miły tylko dlatego, że przyjaźnie się z Lisette i nie chce jej sprawiać przykrości.

Sam klub jest naprawdę pięknie urządzony, wnętrze jest utrzymane w czerni i złocie ze szklanymi żyrandolami, które odbijają kolorowe światła, co daje niesamowity efekt. Gdyby nie było tu tyle ludzi, to byłoby naprawdę pięknie.

- Jest niesamowicie co nie - mówi, zdyszana Lisette siadając obok mnie i popijając sok.

- Chce wracać - mówie - Niechce już tu siedzieć.

- Daj spokój, jesteśmy tu dopiero godzinę, Ryder nas teraz nie odwiezie, bo ma tu pracę do nadrobienia.

- Powiedział mi, że jak będę chciała jechać, to mam powiedzieć to mnie odwiezie - informuje ją, wstając, ale ona ciągnie mnie za rękę z powrotem na kanapę.

- Widzisz tamtego blondyna, obiecałam mu jeszcze jeden taniec, zostańmy jeszcze godzinkę, proszę? - mówi błagalnym tonem, robiąc maślane oczka.

- Ok, ale tylko godzina - zgadzam się.

- Ma na imię Harry, jest studentem... - dalej jej nie słucham, tylko obserwuje ludzi na sali, moją uwagę zwraca ruch na schodach prowadzących do biura.

Ryder schodzi na dół i podchodzi do baru, mówi coś do barmana, po czym odwraca się w naszą stronę, więc szybko odwracam wzrok i obserwuję go kontem oka. Lisette dalej trejkocze o tym swoim przystojniaku, a do Rydera podchodzi skąpo ubrana blondynka i wiesza mu się na ramieniu, przez chwilę mam nadzieję, że ją odepchnie, ale nic takiego się nie dzieje, po prostu bierze od barmana szklankę z jakimś płynem i razem z blondynką rusza w stronę biura, kiedy wchodzą po schodach, jego ręka zsuwa się na jej pośladek, a ja mam ochotę się rozpłakać, nawet ja wiem, że nie idą tam rozmawiać. Czemu tamta sytuacja z rana narobiła mi takich nadzieję, przecież ja dla niego jestem nikim.

- Idę tańczyć - mówi Lisette i znika z loży, a ja nie wiem co mam ze sobą zrobić, więc wychodzę z loży i podchodzę do baru.

- Co dla pięknej pani? - pyta barman, uśmiechając się.

- Coś mocnego. - mówię i siadam na krześle barowym przodem do tańczącego tłumu, co prawda miałam nie pic, ale co mi tam, przecież on nie będzie mi mówił co mam robić, sam powiedział, że muszę się nauczyć stawiać, no to zacznę od stawiania się jemu.

- Proszę - słyszę kłos barmana, więc obracam się do niego przodem i biorę szklankę - Co się stało? - pyta, a ja wybucham śmiechem.

- A więc to prawda? - pytam.

- Ale co ? - pyta lekko zdezorientowany.

- No, że barman wysłuchuje klientów. - tłumacze.

- Nie - odpowiada, pochylając się w moją stronę - Ja wysłucham tylko piękne panie. Co się dzieje?

- Narobiłam sobie nadzieję, a facet mnie olał dla jakiejś sztucznej lalki. Jeszcze jeden. - mówię i stawiam pustą szklankę, drink był naprawdę mocny, ale dużo lepszy niż ten, którego zrobił mi rano Ryder.

- Musi być frajerem.- mówi, stawiając przede mną pełną szklankę.

- Gdyby to usłyszał, to mogłoby się dla ciebie źle skończyć - mówię i wypijam drinka na raz, stawiając na blacie pusta szklankę - Jeszcze jeden.

- Dlaczego? - pyta, podając mi drinka.

- Widzisz tamtą dziewczynę w czerwonej sukience - mówię pokazując mu Lisette, a kiedy kiwa głowa, kontynuuje - Wiesz kto to jest? - pytam.

- Siostra szefa, mam jej i jej koleżance nie sprzedawać alkoholu - mówi, na co ja wybucham śmiechem.

- Przeszłam tu z nią, a facet, o którym mówiłam to twój szef - mówię i znowu zaczynam się śmiać, widząc jego minę, po chwili wychyla się za baru i próbuje zabrać mi drinka, ale jestem od niego szybsza, odsuwam się poza jego zasięg i wypijam do dna. - Możesz mi zrobić jeszcze jednego? - pytam.

- Nie ma takiej opcji, Ryder mnie zabije - mówi.

- No cóż - mówię, schodząc z wysokiego krzesła - Jakoś sobie poradzę - mówię i odchodzę od baru chwiejnym krokiem, barman jeszcze cos za mną krzyczy, ale nie zwracam na niego uwagi. Idę do loży po torebkę i z małymi problemami opuszczam klub.

Chłodne powietrze na dworze nieco mnie otrzeźwia, ale nie na tyle, żebym była w stanie prosto chodzić, kieruję się w stronę baru po drugiej stronie ulicy. Bar ten nie jest tak ekskluzywny, jak klub naprzeciwko, ale mają alkohol, a to najważniejsze. Kiedy wchodzę, wszyscy się na mnie patrzą, ale alkohol dodał mi na tyle odwagi, że ich ignoruje i siadam przy barze.

- Wódkę poproszę - mówię do postarzałego barmana.

........

- Jak mogłeś wypuścić ją w takim stanie z baru? - pytam Casha, naszego barmana, to, że sprzedał jej alkohol, jestem jeszcze w stanie mu zapomnieć, ale jak mógł ją wypuścić, skoro wiedział, kim jest. W ogóle co wpadło tej dziewczynie do głowy, że się upiła. - Idź po moją siostrę - rozkazuje i siadam do biura.

- Co się stało i gdzie Lara? - pyta Lisette wchodząc do biura.

- Upiła się i poszła - mówi Cash.

- Ty to już się lepiej nie odzywaj. - mówię do niego.

- Ale dlaczego ona w ogóle piła? - pyta Lisette.

- Przepraszam szafie, ale na to pytanie mogę odpowiedzieć, trochę z nią rozmawiałem. - mówi barman.

- Słucham.

- Przez ciebie, była zła, mówiła, że narobiła sobie nadzieję, a potem widziała cię z jakąś dziewczyną - mówi i opuszcza biuro, kurwa nie sądziłem, że zobaczy mnie z Molly.

- O czym on mówił? - pyta Lisette, ale ja ignoruję i włączam nagrania z monitoringu. - Ryder?!

- Rano jak byliśmy w ogrodzie, to prawie ją pocałowałem, nie sądziłem, że zobaczyła mnie z Molly. - tłumacze jej patrząc w ekran.

- Co ty w ogóle robiłeś z Molly, skoro podoba ci się Lara? - pyta.

- No, na pewno nie rozmawiałem - mówię, miałem nadzieje, że choć na chwile wybije siebie z głowy Lare, ale kiedy posuwałem Molly, to wyobrażałem siebie Larę. Co ta dziewczyna ze mną robi?

Wreszcie widzę ja na monitorze jak chwiejnym krokiem wychodzi z klubu, chwile się rozgląda, a potem kieruje się do baru dla motocyklistów po drugiej stronie ulicy. No pięknie kurwa.

Kiedy wchodzimy do baru, od razu ją zauważam, siedzi przy barze z szefem LosDiablos, którego na szczęście dość dobrze znam, często wymieniamy towar.

- Cześć Thor - witam się z nim - Pozwól, że zabiorę swoją zgubę - dopiero teraz Lara mnie zauważa i przysuwa się bliżej Thora.

- Ja z nim nigdzie nie idę - mów do Thora, klejąc się do niego.

- Tak myślałem, że to jakaś zabłąkana duszyczka z twojego klubu, ale nie sądziłem, że te wszystkie obelgi, jakie usłyszałem z jej ust, są pod twoim adresem - mówi z drwiną - Coś ty jej zrobił?

- Nie twój interes - odpowiadam - Lara idziemy - mówię, chwytając ją za ramie, ale ona niezdarnie się wyszarpuje i przytula do Thora.

- Chcę tu zostać, obiecałeś mi - mówi do niego, a mnie zaraz szlag jasny trafi, jak on zaraz nie zabierze od niej łap.

- Nie dotykaj jej - mówię, ostrzegawczo, na co on zabiera ręce, ale Lara się od niego nie odsuwa.

- Ale ja chce, żebyś mnie dotykał - bełkocze, mocniej się do niego przytulając, a ja dopiero teraz zauważam, że ani razu nie odezwała się do mnie. Co mi wpadło do głowy, żeby bzykać się z Molly.

- Dość tego - mówię, chwytam ją w talii i siłą od niego odciągam. Przyciągam ją do siebie, ale ona zaczyna się ze mną szarpać, wyrywa się z moich objęć i wtula się z powrotem w Thora, patrząc na mnie oskarżycielskim spojrzeniem.

- Nie dotykaj mnie, cholera wie jakie choroby roznosisz. - bełkocze.

- Dobra, słonko - mówi do niej Thor - Pójdziemy w fajne miejsce? - proponuje, a ona ochoczo na to przystaje. - Gdzie masz samochód? - pyta mnie cicho i bierze ją na ręce, chociaż szlag jasny mnie trafia, to wiem, że to lepsze niż szarpanie si e z nią.

Prowadzę go do samochodu i otwieram drzwi, Lara w międzyczasie zdążyła zasnąć, więc pomagam mu umieścić ją na tylnej kanapie w mercedesie.

- Łatwo jej nie przeprosisz - mówi i odchodzi, a ja wsiadam do samochodu, ruszam w stronę domu, na wszelki wypadek zamykam centralny zamek.

Teraz nie wiem, czy jutro mam ją opierdolić za to, że się upiła, czy przepraszać za to, co widział? Może przy odrobinie szczęścia jutro nie będzie nic pamiętać.

_____________________________________________________________

Zachęcam do komentowania i gwiastkowania to naprawdę motywuje.

UnperfectWhere stories live. Discover now