LARYSA
- Dziękuję, tato - mówię, kiedy wysiadam z samochodu pod domem Lisette - To jest dla mnie bardzo ważne.
- Pamiętaj, że oficjalnie jesteś u moich rodziców, żebyś się czasami przed matką nie wygadała. - przypomina mi, kiedy się żegnamy. - Nie upij się i uważaj na siebie.
- Oki, przyjedź po mnie w niedzielę wieczorem - wsiada do samochodu i odjeżdża, razem doszliśmy do wniosku, że lepiej nie mówić mamie gdzie jadę i po co. Pewnie zamknęłaby mnie w domu albo załatwiła jakąś sesje. Więc oficjalnie jestem u rodziców ojca. Tata na wszelki wypadek powiedział im, że gdyby matka do nich dzwoniła to mają mówić, że jestem u nich.
- Nie wchodzisz? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Lisette.
- Już - mówię i podchodzę do niej, żeby się przywitać, a ona się tylko uśmiecha jak głupia. - A ty co się tak szczerzysz ?
- Cieszę się, że tu jesteś i że idziemy na imprezę. A ty nie? - pyta, ciągnąc mnie do drzwi, czasami naprawdę podziwiam jej entuzjazm, ona cieszy się dosłownie wszystkim.
- Nieszczególnie, wiesz, że nie cierpię takich imprez - odpowiadam.
- Imprezy w klubie mojego brata trochę się różnią od tych bankietów, na których zwykłaś przebywać - ironizuje, po czym dodaje - Zobaczysz, będzie fajne. Może poznamy jakichś przystojniaków. - ekscytuje się.
- Bo twój brat ci na to pozwoli. Co robimy? - pytam, zmieniając temat - Jest dopiero 9.
-Skoro tu jesteś i mamy czas to pomożesz mi z tym referatem z hiszpańskiego - mówi z cwanym uśmiechem.
- Wiedziałam, że coś się kryje za tym, że miałam być wcześniej. - mówię, idąc za nią do salonu.
- Wiesz, ja go napisałam, ale chcę, żebyś go sprawdziła - odpowiada w salonie na fotelu siedzi jej brat ze szklankę w ręku, kiedy słyszy, że wchodzimy, odstawią ją na stolik i odwraca się w naszą stronę.
- Dzień dobry - mówię, szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że go nie będzie.
- Jezu Lara naprawdę? On jest od nas 8 lat starszy...
- Lisette daj spokój - przerywa jej, jej brat - Ryder - mówi, wyciągając do mnie rękę - Ostatnio nie miałem okazji się przedstawić, bo moja siostra cały czas trejkotała.
- Larysa - przedstawiam się, chwytając jego dłoń i szybko ją zabieram. - Pokaż ten referat. - mówię do Lisette. Siadamy na kanapie i nawet nie wiem, jak to wyszło, ale siedzę koło Rydera i nie czuję się z tym komfortowo, tym bardziej że Lisette zostawiła mnie z nim samą, bo poszła po laptopa.
- Lisette bardzo się cieszy na tę imprezę, a ty? - pyta jakby wyczuł, że czuję się niezręcznie i chciał mnie jakoś rozluźnić.
- Nieszczególnie - odpowiadam, odsuwając się od niego, na tyle na ile pozwala mi kanapa; czyli niewiele.
- Dlaczego?
- Nie lubię dużych skupisk obcych ludzi i głośnej muzyki, a to wszystko będzie na tej imprezie. - odpowiadam, usilnie starając się nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego, choć on do tego dąży.
- Zarezerwowałem wam prywatną lożę i w każdym momencie możesz do mnie przyjść i ja cię odwiozę - mówi, przesuwając się w moją stronę, kątem oka widzę, jak wyciąga do mnie rękę i chwyta mnie za podbródek, ten gest budzi we mnie jakieś dziwne, dotąd nieznane uczucia - To impreza z okazji twoich urodzin - mówi, kiedy wreszcie nasze oczy się spotykają - I to przede wszystkim ty masz się dobrze bawić. Jeśli nie będziesz chciała tam być, to mi powiedz, dobrze? - pyta, ale ja nie odpowiadam, tylko dalej jak zaczarowana patrzę w jego oczy.
- Przeszkadzam w czymś? - pyta Lisette, odwracam od niego wzrok i próbuję się odsunąć, ale nie pozwala mi na to oparcie. - Masz, sprawdź to, później się pomiziacie. - bez słowa biorę od niej laptopa i zaczynam czytać jej wypociny, ale nie mogę w żaden sposób się skupić, moje ciało jest, aż za bardzo świadome jego obecności. - Popraw to, co uważasz, że jest źle, tylko tak wiesz na 4 maksymalnie, bo ta franca się kapnie.
- Lisette to po co ja wynajmuję ci korepetytora, skoro to Larysa wszystko robi za ciebie - podnosi głos, ale kiedy wypowiada moje imię, robi to w jakiś inny sposób.
- Wcale nie robi wszystkiego za mnie, tylko to sprawdza - tłumaczy się Lisette, pierwszy raz widzę ją tak skruszoną, zazwyczaj jest pyskata, a teraz się tłumaczy.
- I pewnie wszystko pozmienia, bo ty...
- Lisette nie potrzebuje korepetycji - przerywam mu, choć wcale tego nie planowałam.
- Dlaczego tak uważasz? - pyta, a ja od razu żałuję, że w ogóle się odezwałam.
- Nie, przepraszam ja... nie... - zaczynam się tłumaczyć, ale jak zawsze w takiej sytuacji brakuje mi słów, znowu czuję jego dłoń, zmusza mnie, żebym spojrzała mu w oczy.
- Po prostu powiedz, dlaczego tak myślisz? - mówi.
- Bo ona rozumie gramatykę, ale nie brakuje jej słów, w tym korepetytor jej nie pomoże, sama musi chcieć się uczyć - mówię, wracając wzrokiem do laptopa.
- O proszę, mój brat potrafi być delikatny - mówi, Lisette siadając na oparciu kanapy obok mnie - I jak bardzo źle jest?
- Znalazłam parę błędów i literówek, ale ogólnie jest dobrze. - odpowiadam, oddając jej laptopa.
- Dobra to ty zostań sobie tu z moim bratem, a ja idę to przepisać na kartkę - mówi i zanim zdążę zareagować, jej już nie ma w salonie, razem z jej wyjściem atmosfera się zagęszcza, czuję delikatne wibracje w kieszeni, czyżby mama dowiedziała się prawdy, w tej sytuacji to chyba by mnie to nawet ucieszyło, wszystko zniosę tylko nie tę niezręczną ciszę, ale nie na wyświetlaczu pojawia się imię Lisette.
Podobasz się mu. Działaj!!!
I zaraz następna.
Będzie z was ładna para.

YOU ARE READING
Unperfect
RomanceOboje pochodzą z różnych światów. On kiedyś bardzo skrzywdzony przez najbliższych, teraz robi wszystko by to się nie powtórzyło. Jego osoba pomimo młodego wieku budzi strach, nikt nie chce mu podpaść, wszyscy schodzą mu z drogi. Dawno temu nauczył...