3

1.1K 76 4
                                    

LARYSA

- Dziękuję, tato - mówię, kiedy wysiadam z samochodu pod domem Lisette - To jest dla mnie bardzo ważne.

- Pamiętaj, że oficjalnie jesteś u moich rodziców, żebyś się czasami przed matką nie wygadała. - przypomina mi, kiedy się żegnamy. - Nie upij się i uważaj na siebie.

- Oki, przyjedź po mnie w niedzielę wieczorem - wsiada do samochodu i odjeżdża, razem doszliśmy do wniosku, że lepiej nie mówić mamie gdzie jadę i po co. Pewnie zamknęłaby mnie w domu albo załatwiła jakąś sesje. Więc oficjalnie jestem u rodziców ojca. Tata na wszelki wypadek powiedział im, że gdyby matka do nich dzwoniła to mają mówić, że jestem u nich.

- Nie wchodzisz? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Lisette.

- Już - mówię i podchodzę do niej, żeby się przywitać, a ona się tylko uśmiecha jak głupia. - A ty co się tak szczerzysz ?

- Cieszę się, że tu jesteś i że idziemy na imprezę. A ty nie? - pyta, ciągnąc mnie do drzwi, czasami naprawdę podziwiam jej entuzjazm, ona cieszy się dosłownie wszystkim.

- Nieszczególnie, wiesz, że nie cierpię takich imprez - odpowiadam.

- Imprezy w klubie mojego brata trochę się różnią od tych bankietów, na których zwykłaś przebywać - ironizuje, po czym dodaje - Zobaczysz, będzie fajne. Może poznamy jakichś przystojniaków. - ekscytuje się.

- Bo twój brat ci na to pozwoli. Co robimy? - pytam, zmieniając temat - Jest dopiero 9.

-Skoro tu jesteś i mamy czas to pomożesz mi z tym referatem z hiszpańskiego - mówi z cwanym uśmiechem.

- Wiedziałam, że coś się kryje za tym, że miałam być wcześniej. - mówię, idąc za nią do salonu.

- Wiesz, ja go napisałam, ale chcę, żebyś go sprawdziła - odpowiada w salonie na fotelu siedzi jej brat ze szklankę w ręku, kiedy słyszy, że wchodzimy, odstawią ją na stolik i odwraca się w naszą stronę.

- Dzień dobry - mówię, szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że go nie będzie.

- Jezu Lara naprawdę? On jest od nas 8 lat starszy...

- Lisette daj spokój - przerywa jej, jej brat - Ryder - mówi, wyciągając do mnie rękę - Ostatnio nie miałem okazji się przedstawić, bo moja siostra cały czas trejkotała.

- Larysa - przedstawiam się, chwytając jego dłoń i szybko ją zabieram. - Pokaż ten referat. - mówię do Lisette. Siadamy na kanapie i nawet nie wiem, jak to wyszło, ale siedzę koło Rydera i nie czuję się z tym komfortowo, tym bardziej że Lisette zostawiła mnie z nim samą, bo poszła po laptopa.

- Lisette bardzo się cieszy na tę imprezę, a ty? - pyta jakby wyczuł, że czuję się niezręcznie i chciał mnie jakoś rozluźnić.

- Nieszczególnie - odpowiadam, odsuwając się od niego, na tyle na ile pozwala mi kanapa; czyli niewiele.

- Dlaczego?

- Nie lubię dużych skupisk obcych ludzi i głośnej muzyki, a to wszystko będzie na tej imprezie. - odpowiadam, usilnie starając się nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego, choć on do tego dąży.

- Zarezerwowałem wam prywatną lożę i w każdym momencie możesz do mnie przyjść i ja cię odwiozę - mówi, przesuwając się w moją stronę, kątem oka widzę, jak wyciąga do mnie rękę i chwyta mnie za podbródek, ten gest budzi we mnie jakieś dziwne, dotąd nieznane uczucia - To impreza z okazji twoich urodzin - mówi, kiedy wreszcie nasze oczy się spotykają - I to przede wszystkim ty masz się dobrze bawić. Jeśli nie będziesz chciała tam być, to mi powiedz, dobrze? - pyta, ale ja nie odpowiadam, tylko dalej jak zaczarowana patrzę w jego oczy.

- Przeszkadzam w czymś? - pyta Lisette, odwracam od niego wzrok i próbuję się odsunąć, ale nie pozwala mi na to oparcie. - Masz, sprawdź to, później się pomiziacie. - bez słowa biorę od niej laptopa i zaczynam czytać jej wypociny, ale nie mogę w żaden sposób się skupić, moje ciało jest, aż za bardzo świadome jego obecności. - Popraw to, co uważasz, że jest źle, tylko tak wiesz na 4 maksymalnie, bo ta franca się kapnie.

- Lisette to po co ja wynajmuję ci korepetytora, skoro to Larysa wszystko robi za ciebie - podnosi głos, ale kiedy wypowiada moje imię, robi to w jakiś inny sposób.

- Wcale nie robi wszystkiego za mnie, tylko to sprawdza - tłumaczy się Lisette, pierwszy raz widzę ją tak skruszoną, zazwyczaj jest pyskata, a teraz się tłumaczy.

- I pewnie wszystko pozmienia, bo ty...

- Lisette nie potrzebuje korepetycji - przerywam mu, choć wcale tego nie planowałam.

- Dlaczego tak uważasz? - pyta, a ja od razu żałuję, że w ogóle się odezwałam.

- Nie, przepraszam ja... nie... - zaczynam się tłumaczyć, ale jak zawsze w takiej sytuacji brakuje mi słów, znowu czuję jego dłoń, zmusza mnie, żebym spojrzała mu w oczy.

- Po prostu powiedz, dlaczego tak myślisz? - mówi.

- Bo ona rozumie gramatykę, ale nie brakuje jej słów, w tym korepetytor jej nie pomoże, sama musi chcieć się uczyć - mówię, wracając wzrokiem do laptopa.

- O proszę, mój brat potrafi być delikatny - mówi, Lisette siadając na oparciu kanapy obok mnie - I jak bardzo źle jest?

- Znalazłam parę błędów i literówek, ale ogólnie jest dobrze. - odpowiadam, oddając jej laptopa.

- Dobra to ty zostań sobie tu z moim bratem, a ja idę to przepisać na kartkę - mówi i zanim zdążę zareagować, jej już nie ma w salonie, razem z jej wyjściem atmosfera się zagęszcza, czuję delikatne wibracje w kieszeni, czyżby mama dowiedziała się prawdy, w tej sytuacji to chyba by mnie to nawet ucieszyło, wszystko zniosę tylko nie tę niezręczną ciszę, ale nie na wyświetlaczu pojawia się imię Lisette.

Podobasz się mu. Działaj!!!

I zaraz następna.

Będzie z was ładna para.

UnperfectWhere stories live. Discover now