Ta noc ciągnęła się w nieskończoność. Pól nocy siedziałem z Lara w łazience, bo wymiotowała, a drugie pół nie mogłem zasnąć ze świadomością, że ona śpi obok mnie. Jak ona mogła się tak upić i jeszcze w dodatku przytulać się do Thora? Ja rozumiem, że była na mnie zła, ale jak można być tak nieodpowiedzialnym? Nawet nie chce myśleć co mogłoby się stać, gdyby trafiła na kogoś innego niż Thor. Oj, ja jutro sobie z nią porozmawiam, wybije jej alkohol i innych facetów z głowy raz na zawsze.
Przyglądam się jej spokojniej twarzy i wiem, że nie będę, wstanie, długo się na nią gniewać tym bardziej, że sam nie jestem bez winy. Chyba kac będzie dla niej wystarczającą karą. Dlaczego ja mam do niej taką słabość? Przecież ledwo znam tę dziewczynę i dobrze wiem, że powinienem, trzymać się od niej z daleka, nie jestem facetem dla niej. Zniszczyłbym w niej to, co tak bardzo mnie do niej ciągnie, ta niewinność sprawia, że tak bardzo różni się od kobiet w moim otoczeniu. Może to i lepiej, że zobaczyła mnie z Molly.
Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem, ale obudził mnie ruch po drugiej stronie łóżka, spod przymkniętych powiek przyglądam się mojej towarzyszce. Siedzi na skraju łóżka i opiera się łokciami na kolanach, chowając twarz w dłoniach. Po chwili zrywa się z łóżka i pędzi do łazienki. Z westchnięciem zbieram się z łóżka i idę za nią.
- Coś ty piła? - pytam, wchodząc, ale dziewczyna nie jest w stanie odpowiedzieć, wiec chwytam jej włosy i czkam, aż przestaną targać nią suche torsje. Po chwili siada na zimnej i opiera głowę o kafelki. Podaje jej chusteczkę, ale jej nie bierze, tylko wstaje niezdarnie z podłogi.
- Chce jechać do domu - mówi tylko i wychodzi, po chwili wraca i ciuchami w ręku. - Wyjdź, chciałabym się umyć. - burczy, patrząc na mnie wyczekująco.
- Czekam na dole - mówię do niej i schodzę do kuchni, gdzie zastaje szykująca się do wyjścia Lisette. - Gdzie idziesz?
- Do rodziców. Lara wstała? - pyta, a ja tylko kiwam głową - Ja wiem, że ona źle zrobiła, ale nie bądź na nią zły, naprawdę jej się podobasz. - próbuje mnie uspokoić, ale odnosi tylko odwrotny efekt, wściekam się jeszcze bardziej - Wpadnę jutro po szkole - informuje mnie jeszcze i wychodzi z domu razem ze swoim ochroniarzem.
Kończę trzecią szklankę whisky, kiedy Lara schodzi na dół, ma mokre włosy i nie ma makijażu, ale nawet bez niego i na kacu wygląda jak pieprzona bogini. Wiem, że jeśli teraz poruszę temat wczorajszego incydentu to wybuchnę, dlatego gestem reki wskazuje jej krzesło i stawiam przed nią talerz z kanapkami i kawę. Posłusznie siada, ale nie rusza jedzenia, ani kawy, tylko patrzy na ustawione na stole dekoracje.
- Co ci nie pasuje? - pytam, siląc się na w miarę spokojny ton, jednak dziewczyna w ogóle nie reaguje, księżniczka ma focha, o proszę bardzo jak dorośle, uderzam pięścią w stół, na co ta podskakuje na krześle i patrzy na mnie przestraszona.
- Nie zjem tego - mówi drżącym tonem i z powrotem odwraca wzrok do dekoracji.
- Dlaczego?
- Jestem wegetarianką, a kawę pije tylko z odtłuszczonym mlekiem, poza tym mam ścisłą dietę, nic co jest na tych kanapkach, nie jest na mojej liście żywienia - odpowiada, nie patrząc na mnie i wstaje od stołu.
- Coś musisz zjeść. - mówię, idąc z nią do holu.
- Gdzie są moje buty? - pyta, a ja wskazuje jej na szafę, - Chcę jechać do domu. - informuje mnie, wciągając na stopy trampki.
- Nigdzie nie pójdziesz - mówię groźnie i chwytam za ramię - Najpierw porozmawiamy o tym, co stało się wczoraj. - ciągnę ją do salonu i popycham ją na kanapę - Co to miało być do cholery? - drę się.
...........
Patrze, na ponad metr dziewięćdziesiąt czystej złość. Kiedy wczoraj piłam, nie sądziłam, że to może go tak rozwścieczyć, chyba wolałabym nie pamiętać z wczoraj nic, ale pamiętam wszystko, tamtą laskę, barman i motocyklistę, do którego się tuliłam w tamtym barze. On nie ma prawa być na mnie zły.
- Nie zrobiłam nic złego - mówię zanim gryzę się w język, a on wkurza się jeszcze bardziej, ciągnie z włosy i patrzy na mnie z czystą furią.
- Nic złego nie zrobiłaś? Wiesz co by było, gdybyś trafiła na jakiegoś innego motocyklistę, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak oni traktują kobiety, zostałabyś dziwką na jedną noc, tego chciałaś ? - ostatnie pytanie wykrzykuje, szczerze to w tym momencie wolałabym spowiadać się przed matką niż słuchać jego tyrady.
- A co jeśli tak? - pytam nieświadoma, że właśnie obudziłam bestie.
Chwyta mnie za nadgarstki, podnosi z kanapy i pcha pod najbliższą ścianę. Jedną ręką krępuje moje nadgarstki nad głową. W jego oczach nie widzę już tego człowieka, którym był wczoraj, nie ruszają go moje łzy, ani błagania, agresywnie całuje moją szyję, a wolną dłoń zaciska na mojej piersi. Staram się mu wyrwać, ale to nic nie daje, moje procesy jeszcze bardziej go nakręcają.
- To boli - szlocham, ale ona nie reaguje tylko, brutalnie wpija się w moje usta i po chwili odsuwa głowę tak, że patrzę mu w oczy.
- Nie podoba ci się ? - pyta - A może wolałabyś Thora? Niczym nie różnisz się od innych kobiet, jesteś tylko rozpieszczoną suką z bogatego domu - syczy, a jego ręka z piersi przenosi się na szyję, ściska ją na tyle mocno, że po chwili zaczyna mi brakować powietrza, nie jestem już w stanie nawet próbować się wyrwać, ze łzami w oczach patrzę jak mężczyzna, którym jeszcze wczoraj byłam zauroczona, dziś próbuje pozbawić mnie życia.
- Ryder, kurwa - słyszę czyjś krzyk przy drzwiach i po chwili ręka z mojego gardła znika, a ja upadam na podłogę, jacyś mężczyźni odciągają go ode mnie, w jednym z nich poznaję barmana z klubu. - Nic ci nie jest? Jestem Cash pamiętasz mnie? - pyta, ale ja nie jestem, w stanie odpowiedzieć, więc tylko kiwam głową i z jego pomocą wstaję z podłogi - Pojebało cię ? - Cash zwraca się do Rydera i wali go pięścią w twarz, co chyba go otrzeźwia, bo z jego oczu znika furia.
- Larysa, ja.... - zaczyna łagodnym tonem, ale ja nie jestem w stanie go słuchać, wyrywam się Cashowi i wybiegam z domu.
Biegnę przed siebie, zwalniam dopiero za bramą. Nadal nie wierzę w to, co się stało, przecież on prawie mnie zabiła, a ja myślałam, że coś może między nami być. On jest nieobliczalny, był gotowy mnie zabić tylko dlatego, że zrobiłam coś wbrew jemu, nawet moja matka taka nie jest. Muszę trzymać się od niego z daleka, od Lisette też, moja mama miała racje, to patologia, jak ona mogła zostawić mnie z nim samą w domu, przecież to jej brat na pewno wie, że traci kontrole. Koło mnie zatrzymuje się samochód, z przerażeniem odwracam się w stronę pojazdu, myśląc, że to Ryder, oddycham jednak widząc starego Golfa. Szyba się opuszcza i z samochodu wychyla się starszy mężczyzna, na miejscu pasażera widzę starszą kobietę.
- Możemy jakoś pomóc? - pyta miło się uśmiechając, wycieram szybko łzy z policzków, chociaż wiem, że to nic nie da, na pewno mam czerwone oczy i siniaki na szyi.
- Podrzuci mnie pan na Bel Air ? - pytam, ignorując ból gardła.
- Tak, wsiadaj.
Kiedy ruszamy w stronę mojej dzielnicy, nie jestem w stanie powstrzymać łez, starsza pani patrzy na mnie z bólem, na szczęście nic nie pyta, za co jestem jej wdzięczna. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że zostawiłam tam torebkę, więc nie mam ani telefonu, ani kluczy, ale nie zamierzam tam wracać, telefon kupię sobie nowy, a klucze mogę dorobić.
Nigdy więcej nie wrócę do tego domu.
__________________________________________________
Ledwo zaczęła się książka a tu już dramaty.
Koniecznie dajcie znać, co o tym sadzicie?
YOU ARE READING
Unperfect
RomanceOboje pochodzą z różnych światów. On kiedyś bardzo skrzywdzony przez najbliższych, teraz robi wszystko by to się nie powtórzyło. Jego osoba pomimo młodego wieku budzi strach, nikt nie chce mu podpaść, wszyscy schodzą mu z drogi. Dawno temu nauczył...