Rozdział 12

313 43 55
                                    


Rozpieszczam was, oj wiem 😂😂😂


Pov. Andy


Dziwko...


-Aaa! - wstałem, z wrzaskiem podnosząc się do siadu.

Znowu te sny..

Nie sniły mi się już od paru ładnych miesięcy, a teraz nagle..

To wszsytko przez Ryana.

No nic, przydałoby się wstać.

Podniosłem się z łóżka, stając przed szafą.

Jakoś tak naszła mnie ochota, aby ubrać różowy sweterek, więc wyciągnąłem go z dna szafy, dobierając czarne rurki z dziurami na kolanach.

Założyłem jeszcze vansy w kratkę, i wyszedłem z domu, nie jedząc śniadania.

Akurat gdy wyszłem, Rye zamykał drzwi od swojego domu. Mam deja vu..

Zacząłem iść w kierunku przystanku, gdy brunet podbiegł do mnie, mówiąc:

- Co ty masz, kurwa, na sobie? Mamie z szafy zabrałeś? Ja mam chodzić z tobą po szkole, gdy będziesz to nosił? - od razu przeszedł do obrażania mnie, jak to robił zaledwie parę dni temu...

I pomyśleć, że jeszcze trzy dni temu, poznawałem smak tych ust, które teraz wypowiadały obelgi w moim kierunku..

- Odczep się! - żałośnie pisnąłem i od razu skarciłem się w myślach za ten niemęski dźwięk.

Naszą kłónię przerwało to, że przyjechał mój autobus. Spotkaliśmy się przy wejściu do szkoły. Od razu skierowaliśmy się do gabietu dyrektora. Mijając grupe naszych przyjaciół, pomachałem im.

- Witajcie chłopcy. Podejdźcie. - przywitał nas dyrektor

Standardowo po niecałej minucie byliśmy już skuci, i ramię w ramię wędrowaliśmy korytarzem ku sali od matematyki.

O nie..

Dziś jest sprawdzian.

A ja się nie przygotowałem.

Od razu, gdy dotarliśmy pod salę, wyciągnąłem podręcznik z plecaka, i zacząłem się uczyć.

Jezu!

Przecież hieroglify już nie funkcjonują!

Czułem się, jakbym czytał powieść po niemiecku, znając tylko alfabet. W moich nieudolnych próbach ogarnięcia czegokolwiek przeszkadzał mi Ryan, szarpiąc za rękaw mojego swetra.

- Musisz? - spytałem, nie odrywając oczu od książki.

- Tak. - uśmiechnął się cwaniacko i jeszcze mocniej szarpał za moje rękawy. Postnowiłem to zignorować i zagłębiłem się w lekturze książki w najbardziej skomplikowanym języku, przy którym chiński to pikuś - języku matematyki.

***

W klasie panowała idealna cisza, a jednak cały czas coś mnie rozpraszało, i nie mogłem rozwiązać zadania. Moje mozolne próby zrobienia czegoś przerwał mi Ryan, szepcząc:

- Daj mi to.

Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, a następnie podałem mu kartkę. Brunet pochylił się nad nią i zaczął coś tak skrobać. Po chwili jednak mi ją oddał, szepcząc ciche nie dziękuj.

Wstałem, wraz z Ryanem oczywiście i oboje oddaliśmy kartki, po czym wyszliśmy z klasy. Na korytarzu było pusto, ani jednej żywej duszy.

- Czemu mi pomogłeś? - spytałem zdziwiony

- Bo chciałem? - bardziej zapytał niż oznajmił Ryan

- Przecież mnie nienawidzisz. - stwierdziłem

- Nienawidzę. Nie mogę cię znieść. - brunet szybko przyszpilił mnie do ściany

- Więc dla- Nienawidzę cię. - powiedział i gwałownie przybliżył się jeszcze bardziej

- W takim razie dlacze- Bo cię, kurwa, kocham! - i jego usta połączyły się z tymi moimi.

Pov. Rye

Całowaliśmy się spokojnie, a mi chciało się śmiać na myśl, jak łatwo ulegał mi blondyn. Przejechałem językiem po jeo dolnej wardze, prosząc o dostęp, którego od razu mi udzielił, i już nasze języki tańczyły ze sobą, w skomplikowanym układzie, którego nikt nie potrafiłby powtórzyć. Ułożyłem swoje ręce na jego biodrach, a on swoje oparł o mój tors. Czułem, że stał na palcach, aby dosięgnąć moich ust. Nasze ciała stykały sięw każdym możliwym miejscu, a my po prostu cieszyliśmy się sobą, nie interesując się niczym w około.

Po paru chwilach, gdy zabrakło nam tchu, odsunęliśmy się od siebie. Zostałem obdarowany szerokim uśmiechem chłopaka.

- Sorki, nie umiałem się powstrzymać. - powiedziałem, do blondyna który widocznie nie dowierzał jeszcze w to co ZNOWU zrobiliśmy.

- Nie musisz się powstrzymywać. - odparł na to i przyciągnął mnie do kolejnego pocałunku. Ten był odważniejszy, nie tak niepewny jak poprzedni. Teraz dokładnie wiedzieliśmy, że odbydwoje tego chcemy.

Martwiło mnie tylko to, że na początku powiedziałem do niego te dwa słowa.

Dwa słowa, które padły zdecydowanie za wcześnie.

Ale to właśnie czułem do niego. Miłość.

- To było... - zadowolony z siebie Andy spojrzał mi w oczy - niesamowite.

- Wiem. Musimy robić tak częściej. - odparłem.

- Musicie. Tylko już może nie przy mnie. - powiedział... Jack?

Tak. Brunet stał obok nas z wielkim bananem na ryju.

- Stałeś tu od początku? - spytałem, nie dowierzając jak mogliśmy być tacy tępi i go nie zauważyć.

- Widziałem obydwa pocałunki, jak i słyszałem co mówisz na początku. - odparł chłopak, wyraźnie zadowolony z siebie. - Jesteście razem? Kiedy powiecie reszcie?

- Jeśli chodzi o bycie razem, to nie wiem jak chce Andy, ale ja bardzo bym chciał. - pocałowałem czerwonego blondyna w czubek nosa - A reszcie powiemy chyba od razu? Jak myślisz Andy? - zapytałem swojego (prawie) chłopaka o jego zdanie.

- Ja teraz myślę tylko o jednym. - wszyscy się zaśmialiśmy - Ale uważam, że możemy powiedzieć reszcie.

- A o czym chcesz powiedzieć reszcie? - podpuszczałem go

- O tym, że jestem chłopakiem wspaniałego Ryana Beaumonta, a o czym? - stwierdził.

Ale super.

- Cukrować będziecie sobie później, beze mnie. W domu, łóżku albo czymś takim. - Jack wzruszył ramionami - Teraz chodźcie pod klasę Holly. Trzeba ją poinformować o tym co zaszło.

Lepiej być nie może.

Pov. Jack

Gdy szliśmy korytarzem pod klasę Holly, nasza nowa para nie mogła się od siebie odkleić. Cały czas skradanie pocałunków, urocze mówienie do siebie...

Nie chciałem im pokazać, jak bardzo mnie to cieszy, bo zaczeliby coś podejrzewać. A tak naprawdę to jestem przeszczęśliwy, że jakby okazało się, że jestem gejem, nikt nie miałby z tym problemu.

Lepiej być nie może.


Lepiej być nie może, ale czy może być gorzej?

...

Next?

Chcę duuuużo komentarzy!




I hate you, I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz