Rozdział 7

311 39 13
                                    

Pov. Andy

Wszyscy czekaliśmy już przed wejściem do basenu. Lada chwila miał przyjechać tu Jakc z naszą przyjaciółką, która nic nie wiedziała o niespodziance.

W końcu pod basen podjechało niebieskie BMW, należące do Jacka. Chłopak wysidł z samochodu, pomagając wyjść Holly, która nadal miała zawiązane oczy. Kiedy dwójka naszych przyjaciół bliżej się do nas zbliżyła, irlandczyk zdarł opaskę z oczu Holly.

- Niespodzianka! Wszystkiego najlepszego! - wydarliśmy się wszyscy.

- Dziękuję! - pisnęła Holly - Myślałam, że zapomnieliście, a tu takie coś! Gdzie my właściwie jesteśmy?

- Przed basenem na obrzeżach miasta. - poinformował ją Ryan.

- Super! To co, idziemy?

***

Kiedy poszliśmy się przebierać, pojawił się mały problem.

- Rye, jak my mamy zdjąć koszulki? - spytałem, wskazując na kajdanki którymi byliśmy skuci. Nie darowali nam nawet na basenie...

- Emm, to jest dobre pytanie... chyba musimy je rozedrzeć. - popatrzył smutno na swoją nową koszulkę Tommyego Hilfigera. Jak dobrze, że nie założyłem dziś nic fajnego...

Szybkim ruchem zdarłem z siebie różowy T-shirt, a Rye uczynił to samo ze swoją koszulką. Z całych sił usiłowałem powstrzymać się przed spoglądaniem na jego idealnie umięśniony tors, ale coś mi nie wyszło. Rye skwitował to śmiechem i ściągnął z siebie swoje spodnie, zostając tylko w kąpielówkach. Uczyniłem to samo. Poczekawszy jeszcze na Jacka i Brooklyna z Harveyem, weszliśmy na teren basenu.

***

- To gdzie teraz? Do jacuzzi? - zapytał Rye, gdy przemoczeni wracaliśmy ze zjeżdżalni.

- Wy idźcie, my jeszcze pojeździmy. - odparł Jack. Może być trochę niezręcznie..

- Okej. - odpowiedzieliśmy jednocześnie i skierwoaliśmy się do pomieszczenia, w którym mieściły się te atrakcje.

Usidliśmy obok siebie, stykając się ramionami.

- Czemu nie chciałeś jeszcze chwilę jeździć z nimi? - spytałem, zanurzony do szyi w gorącej wodzie.

- Chciałem przyłapać cię sam na sam, żeby coś zrobić... - powiedział Ryan, zbliżając się do mnie, niebezpiecznie blisko.

- C-co ty r-robisz? - spytałem zdezorientowany

- To co chciałem zrobić od początku przyjścia tutaj. - odpowiedział.

Po chwili poczułem jak jego usta łączą się z moimi w najdelikatniejszym pocałunku jaki w życiu miałem. Nie wiedziałem co robię, ale nie chciałem przestać.

Po chwili Rye zaczął lekko poruszać ustami, pogłębiając pocałunek. Oddałem go z równą pasją, siadając na jego kolanach. Jego ręce sunęły w górę i w dół od talii aż po szyję. Złapał mnie za uda, poprawiając na swoich kolanach. Moje ręce błądziły po jego torsie, kreśląc na nim niewidoczne wzory. Nie wiem co będzie później, na razie liczyło się tylko tu i teraz.

Po paru ładnych minutach, zabrakło nam powietrza i byliśmy zmuszeni oderwać się od siebie. Patrząc się w jego oczy, wyszeptałem:

- To było niesamowite. - i schowałem głowę w zagłębieniu jego szyi.

- No heej, już jeste-Co tu się wyprawia? - spytał zaskoczony Brook, patrząc na to w jakiej pozycji nas zastał.

- To nie jest tak jak myślisz, Andy'emu zrobiło się smutno i wróciły do niego wspomnienia, wiesz.. - Rye starał się jakoś usprawiedliwić to, że siedzę mu na kolanach, wtulając się w niego. Czym prędzej zszedłem, potwierdzając wersję bruneta.

- Wracamy już, czy co jeszcze robimy? - spytała się Holly, chcąc odwrócić uwagę wszystkich od tego nietypowego zdarzenia.

- Wracamy. - odparliśmy jednocześnie.

Pov. Holly

Wiem, że coś tu się wydarzyło. Widać to napięcie między nimi. Muszę później się ich o to spytać, jak już ochłoną. Hmm, Andy ma lekko powiększone usta, czy oni...

Nie, na pewno nie.

W każdym razie, muszę z nimi pogadać.

Pov. Brook

Po basenie, Jack odwiózł wszsytkich, oprócz mnie i Harveya. Kiedy zatrzymał się tuż przed moim domem, chciałem wysiąść sam, ale Harvey zaproponował, że możemy gdzieś jeszcze iść, więc teraz siedzimy w kawiarni i popijamy karmelowe latte.

- Ile przyjaźnisz się z tymi ludźmi? - spytał chłopak

- Odkąd przyszłem tu do liceum. Andy i Ryan znali się już wcześniej, tak samo jak Holly i Jack.

- A właśnie: o co chodzi z tym zamieszaniem pomiędzy Andym i Ryem? - zapytał wyraźnie zainteresowany blondyn.

- Ich rodzice się przyjaźnią, a oni sami nienawidzą się od urodzenia. Same były z nimi problemy, ale wczoraj... postanowili zawrzeć rozejm. Ciekawe dlaczego? - zastanowiłem się na głos

- Gdzie jeszcze chcesz iść? - spytał

- Nie wiem, ty coś zaproponuj. - obojętnie mi było gdzie pójdziemy, ważne że spędzę czas z nim.

- To ja cię zabrałem na randkę, więc ty wybieraj. - powiedział

Randka.

Randka.

To proste słowo, a tyle znaczące.

- Jesteśmy na r-randce? - zdziwiłem się, ale pozytywnie.

- Tak, a co myślałeś? - zaśmiał się Harv.

Kocham ten dźwięk.

Mój ulubiony.

- To może pokażę ci pewne ciekawe miejsce?

- Okej. - zgodziłem się bez zastanowienia, nadal nie mogąc uwierzyć, że jestem na randce z chłopakiem.

***

- Przeprowadziłem się tu ledwie przedwczoraj, ale już wiem, że tu jest moje miejsce na ziemii. Wczoraj przyszłem tutaj pomyśleć nad moimi ucuciami co do ciebie, a teraz jesteśmy tu razem. - odezwał się blondyn

Od parudziestu minut siedzieliśmy na dachu jakiegoś budynku niedaleko mojego domu. Wdrapaliśmy się tu bez problemu, po rynnie..

- A jakie się twoje uczucia co do mnie? - spytałem zaciekawiony.

- Nie wiem, znamy się dwa dni, ale ciągnie mnie do ciebie jak cholera, więc to może być tylko jedno. Miłość od pierwszego wejrzenia. Te słowa padną dużo przedwcześnie, ale kocham cię. Możesz uznać mnie za wariata, skoro zdążyłem się zakochać w dwa dni, ale tak właśnie jest. Szaleję za tobą Brookie. Kocham cię. - powtórzył, a z moich oczu poleciały łzy. Przyciągnął mnie do siebie i zamknął w silnym ucisku.

W takiej pozycji trwaliśmy, patrząc na zachód słońca, migoczący w oddali.

---

Hej!

Zaskoczeni? A może się spodziewaliście?

Napiszcie co sądzicie o tym opowiadaniu, naprawdę zależy mi, aby znać waszą opinię. Nawet jeśli uważasz, że to opowiadanie to gówno i czytasz je dla beki - napisz to.

Do następnego!

I hate you, I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz