Rozdział 18

225 39 11
                                    


Gdy pisałam ten rozdział, słuchałam Don't Hurt Yourself i szło znacznie łatwiej

_______________________________________________________________

Pov. Andy

Ostatnie parę dni minęło mi i Ryan'owi w bardzo przyjemnej atmosferze. Codziennie chodziliśmy na randki, do kina, na kolacje, a po tym wszystkim zasypialiśmy w domu któregoś, z tym drugim w ramionach.

Życie idealne, nieprawdaż?

Otóż, kiedy w życiu jest idealnie, po jakimś czasie wszystko zaczyna się walić...

Dziś umarła moja babcia. W nocy. Miała raka, o którym nikomu nie powiedziała, nie chcąc nas smucić. Lekarz stwierdził, że gdyby podjęła leczenie tego dnia, którego dowiedziała się o chorobie, teraz normalnie by żyła.

Dlaczego nie chciała?

Dlaczego?

Nie widziałem się z nią tak długo, pojechałbym do niej na święta... A teraz nie mogę.

Dziś odbywa się jej pogrzeb. Od rana siedzę w swoim pokoju, pochylony nad biurkiem i płaczę, tysiącami gorzkich łez. Zaraz po tym, kiedy się o tym dowiedziałem, wygoniłem Ryan'a do domu, nie chcąc żeby oglądał mnie w takim stanie.

A teraz oddałbym wszystko, aby ponownie znaleźć się w jego ramionach.

- Andy... Musimy już iść. - do pokoju weszła moja mama. Spojrzałem na nią zaczerwienionymi od płaczu oczami i podniosłem się z krzesła.

Założyłem czarną, elegancką marynarkę i czarne spodnie. Na nogi wciągnąłem lakierki w tym samym kolorze. Poczekaliśmy na ojca, wsiedliśmy do taksówki i odjechaliśmy.

Cmentarzów w Londynie było bardzo dużo, co wprawiło mnie w jeszcze większy smutek. Tyle martwych ludzi, tyle tragedii dla rodzin...

Cmentarz South Ealing w Londynie. Dotarliśmy. Pod napisem zebrała się już grupka naszych krewnych, pogrążonyh w żałobie. Wszyscy stanęliśmy pod przygotowanym grobem i zaczęła się ceremonia pogrzebowa. Nie odbywała się w kościele.

***

- Amanda Fowler była niesamowitą kobietą, zdolną pomóc każdemu. Nigdy z nikim się nie kłóciła, wszyscy darzyli ją miłością. Nie wyróżniała się w rodzinie. Gdyby nie wydarzyła się ta tragedia, pewnie nadal siedzielibyśmy w domach, i przez myśl y nam nie przeszło, aby odwiedzić tą starą kobietę w jej jeszcze starzym domu. Gdybyśmy poświęcali jej więcej czasu, może nie stalibyśmy tu w tym momencie. Dziękujemy ci za wszystko co dla nas zrobiłaś - zakończył swoją przemowę mój ojciec.

Trumna była już w grobie. Wszyscy, po pomodleniu się, rozeszliśmy sie w swoje strony, nie żegnając się. Każdy przyszedł tu tylko po to, aby uczcić pamięc starej kobiety, a nie wdawać się w pogawędki z krewnymi.

Samochodem dojechaliśmy do domu po niespełna półgodzinie, a ja, od razu po wejściu do domu, rzuciłem się na łóżko i płakałem.

Sam dziwiłem się, że miałem jeszcze czym...

Miałem stanowczo za dużo czasu na rozmyślania.

Gdybyśmy byli przy niej...

Gdybyśmy nie mieszkali tutaj...

Gdybyśmy nie przeprowadzili się tutaj...

Gdybyśmy nie przeprowadzili się tutaj Z MOJEGO POWODU...

Gdybym nie istniał...

Tak bardzo chcę przytulić teraz Ryana...

Pov. Rye

Biedny Andy. Chciałbym go pocieszyć w tym trudnym dla niego czasie, ale nie mogę. Muszę uszanować, że chce być sam. Dowiodę w ten sposób, że jestem dobrym chłopakiem.

Biedaczek. Miał takie dobre kontakty z babcią...

Tak bardzo chcę go pocieszyć...

Powiedzieć coś miłego, co go rozchmurzy...

Złapać go za rękę...

Tak bardzo chcę przytulić teraz Andy'ego...

I już wiedziałem. Nie mogę czekać, muszę być teraz przy nim.

Zerwałem się z łóżka, popędziłem na dół, założyłem buty i prawie że wybiegłem z domu, lecąc co sił w nogach do niego.

Do mojego Andy'ego.

Pov. Andy

Nie wytrzymam dłużej!

Muszę do niego iść!

Wstałem od biurka, założyłem buty i nawet nie przebierając się wyszedłem z domu do niego.

Do mojego Ryana.

(narracja trzecioosobowa)

Obydwaj wyszli z domu prawie w tym samym momencie. Nie dbając o to jak wyglądają, co sił w nogach biegli do tego drugiego, chcąc zamknąć go lub być zamkniętym w jego ramionach.

I nagle się spostrzegli. Jeszcze bardziej przyspieszyli kroku. Po policzku blondyna spłynęła mała łezka wzruszenia, bo wiedział on, że Beaumont biegnie do niego.

Zatrzymali się, popatrzyli sobie w oczy, po czym złączyli swoje usta w najnamiętniejszym pocałunku na świecie. Zawierał on w sobie wszystko: tęsknotę i pragnienie, smutek i jednocześnie radość, a przede wszystkim uczucie. Bardzo gorące uczucie, które tak bardzo rozwinęło się w tak krótkim czasie jakim było zaledwie parę tygodni.

Po oderwaniu się od siebie, jednocześnie powiedzieli te dwa najwspanialsze słowa, muzykę dla uszu:

- Kocham cię.

_____________________________________________________________

No i mamy next!

Nie wiem dlaczego, ale strasznie podoba mi się ten rozdział.

Wybaczę wam, że nie było 25 gwiazdek, ale tutaj wam nie odpuszczę!

Zapraszam także na one shota "After All This Time I Need To Say "sorry" " i moją nową książkę: "Social media".

Do następnego!

I hate you, I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz