Rozdział 20

238 30 11
                                    


Pov. Rye

Po wczorajszej kłótni z Andy'm, a może też trochę przez kaca, nie miałem ochoty nic robić. Najbardziej chciałbym po prostu, żeby ta sytuacja nigdy nie wystąpiła...

Ale czasu nie cofniemy, trzeba żyć dalej.

Wstałem z łóżka, w którym leżałem bezczynnie od parunastu dobrych minut, i stanąłem przed szafą w celu ubrania na siebie czegoś ładnego.

Tak właśnie to ciekawe która jest godzina...

Podszedłem do szafki przy łóżku i wziąłem z niej mój telefon, po czym spojrzałem na wyświetlacz.

Jedenasta pięćdziesiąt cztery.

Nie było by to nic złego, gdybym nie dostrzegł małego napisu, znajdującego się pod godziną.

Poniedziałek.

Kurwa.

Z szybkością geparda wyciągnąłem z szafy czarne rurki, czerwoną bluzę i bokserki, po czym prawie pobiegłem do łazienki. Ułożenie włosów, ubranie się i umycie zębów zajęło mi niecałe trzy minuty.

Poszedłem do przedpokoju, założyłem czarne AirMaxy i szybkim krokiem wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz.

Do szkoły dotarłem po pięciu minutach, w dużej mierze przez złamanie kilku (albo kilkunastu) przepisów drogowych. Wbiegłem po schodach do drzwi do budynku i otworzyłem je. Odnalazłem właściwą klasę i wszedłem do niej.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - wymamrotałem, po czym cichutko skierowałem się na swoje miejsce... Obok Andy'ego. Andy'ego który, gdy usiadłem z nim w ławce, nie zaszczycił mnie nawet pobieżnym spojrzeniem.

Po prostu zajebiście.

***
Na przerwie postanowiłem zaczepić blondyna, chcąc pójść z nim do gabinetu dyrektora.

- Andy. - stanąłem przed chłopakiem, który, od razu po zobaczeniu mnie, odwrócił głowę w drugą stronę, ponownie nie zaszczyczając mnie choćby spojrzeniem.

- Andy. - nacisnąłem na niego bardziej

- Czego chcesz? - spytał się, niezbyt miło

- Musimy iść do Brown'a. Wiesz, mamy jakby karę... - Wiem. - odparł, po czym szybkim krokiem skierował się do wspomnianego wcześniej gabinetu, nie zadając sobie trudu, aby poczekać na mnie.

I co ja mam zrobić?

***

Pov. Jack

Ach, nareszcie w domu!

Rzuciłem plecak na komodę i zdjąłem buty, kierując się do mojego pokoju, lecz z salonu dobiegły mnie jakieś dziwne krzyki, więc postanowiłem że pójdę tam. To co zobaczyłem niemale mnie zdziwiło.

- Co tu się dzieje? - zapytałem mojego ojca, patrząc na walizki, stojące na środku pokoju. Dlaczego moja mama płacze?

Podbiegłem do łkającej kobiety i mocno ją przytuliłem.

- Mamo, co się stało? - spytałem

Nikt nic nie odpowiedział, więc ponowiłem pytanie:

- Dlaczego stoicie na środku pokoju, krzyczycie na siebie i walizki ojca- Nie jestem twoim ojcem! - przerwał mi mężczyzna - Zapytaj się swojej matki, dlaczego!

Zaskoczony, w tym mało pozytywnym sensie, skierowałem swój wzrok na matkę, niemo zachęcając ją do mówienia.

- Jack... - zaczęła, ale nie było jej dane dokończyć, bo głos prawie natychmiast przerwał jej rozwścieczony mężczyzna, który uważał, że nie jest moim ojcem:

- Zdradziła mnie! Kurwa przespała się z innym w wieczór panieński! I dopiero po osiemnastu latach raczyła łaskawie mnie o tym poinformować! - ojciec złapał za walizki i chciał wyjść z domu, lecz na chwilę zatrzymał go mój głos:

- Tato... Proszę nie odchodź... - powiedziałem, błagalnym tonem. Mężczyzna zbytnio się tym nie przejął, tylko wypchnął walizki z domu. Zanim zamknął drzwi, powiedział jeszcze do mnie ostatnie słowa:

- Zapamiętaj: Nie jestem twoim ojcem. Spytaj się swojej matki, kto naprawdę nim jest! - i już go nie było

Zapłakana kobieta rzuciła mi się na szyję.

- Jack, ale ty mnie rozumiesz? - wyszeptała

- Odejdź. Nie chcę teraz nikogo widzieć. - odparłem wymiętym z emocji głosem.

Ale nie była to prawda.

Bardzo chciałem zobaczyć się teraz z jedną ważną dla mnie osobą.

Tą osobą był Andy.

Postanowiłem napisać do niego sms-a:

Do: Anduś👌

Możesz się spotkać na chwilę?

Od: Anduś👌

Sorki, ale nie, chcę teraz być sam...

Odłożyłem telefon.

Czyli on mi teraz nie pomoże.

Napisać do Holly? Nie mamy teraz zbyt dobrych kontaktów, wszystko przez moją randkę z Mikey'em.

Właśnie. Mikey.

To do niego napiszę.

Do: Mikuś😻

Cześć, mógłbyś się teraz spotkać?

Od: Mikuś😻

Tak, będę u ciebie za pół godziny. Coś się stało?

Do: Mikuś😻

Powiem Ci jak przyjedziesz.

Od: Mikuś😻

Dobrze xx

Dobrze że mam przy sobie osobę która mnie wesprze. Mikey rzucił wszystko co robił, żeby się ze mną spotkać.

Cudownie.

***

Po dwudziestu minutach oczekiwania, usłyszałem dzwonek do drzwi i od razu rzuciłem się by otworzyć.

- Heej. - o framugę drzwi opierał się czarnowłosy chłopak, który na starcie obdarzył mnie uśmiechem.

- Cześć. - wpuściłem do do domu, nie udając nawet uśmiechu. Nie miałem zbytnio siły.

- Bez buziaka na przywitanie?
______________________________________

Hej!

Już po raz chyba piąty w historii tej książki, proszę was o wyrażenie swojej opinii na temat samej książki i mojego stylu pisania. Co poprawić? Co zmienić?

To chyba tyle.

Do następnego!

I hate you, I love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz