Pov. RyePo wczorajszej kłótni z Andy'm, a może też trochę przez kaca, nie miałem ochoty nic robić. Najbardziej chciałbym po prostu, żeby ta sytuacja nigdy nie wystąpiła...
Ale czasu nie cofniemy, trzeba żyć dalej.
Wstałem z łóżka, w którym leżałem bezczynnie od parunastu dobrych minut, i stanąłem przed szafą w celu ubrania na siebie czegoś ładnego.
Tak właśnie to ciekawe która jest godzina...
Podszedłem do szafki przy łóżku i wziąłem z niej mój telefon, po czym spojrzałem na wyświetlacz.
Jedenasta pięćdziesiąt cztery.
Nie było by to nic złego, gdybym nie dostrzegł małego napisu, znajdującego się pod godziną.
Poniedziałek.
Kurwa.
Z szybkością geparda wyciągnąłem z szafy czarne rurki, czerwoną bluzę i bokserki, po czym prawie pobiegłem do łazienki. Ułożenie włosów, ubranie się i umycie zębów zajęło mi niecałe trzy minuty.
Poszedłem do przedpokoju, założyłem czarne AirMaxy i szybkim krokiem wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz.
Do szkoły dotarłem po pięciu minutach, w dużej mierze przez złamanie kilku (albo kilkunastu) przepisów drogowych. Wbiegłem po schodach do drzwi do budynku i otworzyłem je. Odnalazłem właściwą klasę i wszedłem do niej.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - wymamrotałem, po czym cichutko skierowałem się na swoje miejsce... Obok Andy'ego. Andy'ego który, gdy usiadłem z nim w ławce, nie zaszczycił mnie nawet pobieżnym spojrzeniem.
Po prostu zajebiście.
***
Na przerwie postanowiłem zaczepić blondyna, chcąc pójść z nim do gabinetu dyrektora.- Andy. - stanąłem przed chłopakiem, który, od razu po zobaczeniu mnie, odwrócił głowę w drugą stronę, ponownie nie zaszczyczając mnie choćby spojrzeniem.
- Andy. - nacisnąłem na niego bardziej
- Czego chcesz? - spytał się, niezbyt miło
- Musimy iść do Brown'a. Wiesz, mamy jakby karę... - Wiem. - odparł, po czym szybkim krokiem skierował się do wspomnianego wcześniej gabinetu, nie zadając sobie trudu, aby poczekać na mnie.
I co ja mam zrobić?
***
Pov. Jack
Ach, nareszcie w domu!
Rzuciłem plecak na komodę i zdjąłem buty, kierując się do mojego pokoju, lecz z salonu dobiegły mnie jakieś dziwne krzyki, więc postanowiłem że pójdę tam. To co zobaczyłem niemale mnie zdziwiło.
- Co tu się dzieje? - zapytałem mojego ojca, patrząc na walizki, stojące na środku pokoju. Dlaczego moja mama płacze?
Podbiegłem do łkającej kobiety i mocno ją przytuliłem.
- Mamo, co się stało? - spytałem
Nikt nic nie odpowiedział, więc ponowiłem pytanie:
- Dlaczego stoicie na środku pokoju, krzyczycie na siebie i walizki ojca- Nie jestem twoim ojcem! - przerwał mi mężczyzna - Zapytaj się swojej matki, dlaczego!
Zaskoczony, w tym mało pozytywnym sensie, skierowałem swój wzrok na matkę, niemo zachęcając ją do mówienia.
- Jack... - zaczęła, ale nie było jej dane dokończyć, bo głos prawie natychmiast przerwał jej rozwścieczony mężczyzna, który uważał, że nie jest moim ojcem:
- Zdradziła mnie! Kurwa przespała się z innym w wieczór panieński! I dopiero po osiemnastu latach raczyła łaskawie mnie o tym poinformować! - ojciec złapał za walizki i chciał wyjść z domu, lecz na chwilę zatrzymał go mój głos:
- Tato... Proszę nie odchodź... - powiedziałem, błagalnym tonem. Mężczyzna zbytnio się tym nie przejął, tylko wypchnął walizki z domu. Zanim zamknął drzwi, powiedział jeszcze do mnie ostatnie słowa:
- Zapamiętaj: Nie jestem twoim ojcem. Spytaj się swojej matki, kto naprawdę nim jest! - i już go nie było
Zapłakana kobieta rzuciła mi się na szyję.
- Jack, ale ty mnie rozumiesz? - wyszeptała
- Odejdź. Nie chcę teraz nikogo widzieć. - odparłem wymiętym z emocji głosem.
Ale nie była to prawda.
Bardzo chciałem zobaczyć się teraz z jedną ważną dla mnie osobą.
Tą osobą był Andy.
Postanowiłem napisać do niego sms-a:
Do: Anduś👌
Możesz się spotkać na chwilę?
Od: Anduś👌
Sorki, ale nie, chcę teraz być sam...
Odłożyłem telefon.
Czyli on mi teraz nie pomoże.
Napisać do Holly? Nie mamy teraz zbyt dobrych kontaktów, wszystko przez moją randkę z Mikey'em.
Właśnie. Mikey.
To do niego napiszę.
Do: Mikuś😻
Cześć, mógłbyś się teraz spotkać?
Od: Mikuś😻
Tak, będę u ciebie za pół godziny. Coś się stało?
Do: Mikuś😻
Powiem Ci jak przyjedziesz.
Od: Mikuś😻
Dobrze xx
Dobrze że mam przy sobie osobę która mnie wesprze. Mikey rzucił wszystko co robił, żeby się ze mną spotkać.
Cudownie.
***
Po dwudziestu minutach oczekiwania, usłyszałem dzwonek do drzwi i od razu rzuciłem się by otworzyć.
- Heej. - o framugę drzwi opierał się czarnowłosy chłopak, który na starcie obdarzył mnie uśmiechem.
- Cześć. - wpuściłem do do domu, nie udając nawet uśmiechu. Nie miałem zbytnio siły.
- Bez buziaka na przywitanie?
______________________________________Hej!
Już po raz chyba piąty w historii tej książki, proszę was o wyrażenie swojej opinii na temat samej książki i mojego stylu pisania. Co poprawić? Co zmienić?
To chyba tyle.
Do następnego!
CZYTASZ
I hate you, I love you
Fanfiction- Nie mogę cię znieść. - brunet mocno przyszpilił mnie do ściany. - Więc dla- Nienawidzę cię. - powiedział i gwałtownie przybliżył się. - W takim razie dlacze- Bo cię kurwa kocham! - i jego usta połaczyły się z tymi moimi