5. Stupid

265 37 3
                                    

Biegłaś w kierunku windy.
Oby zadziałała, oby kurwa zadziałała!
Zaczęłaś szybko wciskać guzik z numerkiem 0 podnosząc przy tym raz jedną nogę, raz drugą. Winda w końcu się zamknęła i zabrała ciebie w górę. Chciałaś pomyśleć co masz teraz zrobić, ale drzwi się otworzyły szybciej, niż sądziłaś i jedyne co było teraz ważne, to oddalenie się od Dickensa.

-Ucieknę głównymi drzwiami i zadzwonię po policję- pomyślałaś.

Zanim jednak to zrobiłaś, usłyszałaś kroki na schodach, które były tuż koło twojego celu.

Podbiegłaś do recepcji i na telefonie wybrałaś numer policji. Oczywiście twoja komórka została w torebce na dole.

Gdy mężczyzna był już koło głównego wyjścia, uciekłaś na drugi koniec piętra, by iść schodami do góry, a przy okazji go zgubić.

Głupia!

W recepcji są komputery monitorujące. Wszystko zobaczy...

Stanęłaś na środku korytarza i nasłuchiwałaś kroków. Jeśli będzie się zbliżał, to nie będzie mógł zobaczyć gdzie jesteś na dole. Logiczne. Ale co jeśli go nie usłyszysz?

Kroki. Jeden, drugi, trzeci

Wbiegłaś do pierwszego, lepszego pokoju. Leżeli tam ludzie podłączeni do aparatur. Wślizgnęłaś się pod łóżko jednego z nich.

I nasłuchiwałaś.

-Wiem, że tu jesteś- gdy usłyszałaś jego głos momentalnie zaczął cię boleć brzuch, a nogi miałaś jak z waty.

Usłyszałaś zgrzyt metalowego łóżka. Pacjent się obudził. Chciał pewnie krzyknąć, widząc kogoś z nożem i pistoletem w rękach, ale nie zdążył.

Dźwięk wyciąganych wtyczek z gniazdek.... respirator?

Zabił kolejnego człowieka. Bez żadnych wyrzutów.

I zabijał kolejnych pacjentów po kolei. Każdy kto się obudził, musiał znów zasnąć, ale tym razem na zawsze.

Schylił się, by odłączyć aparaturę pacjenta pod którego łóżkiem, leżałaś. To musiało tak się skończyć. Zauważył cię.

Wyciągnął gwałtownie rękę i złapał ciebie za koszulę. Jednym ruchem wyciągnął spod łóżka i trzymał kilka centymetrów nad ziemią.

Nie wygrasz z kimś takim. Możesz jedynie uciekać.

Księżyc, którego światło wpadało do pokoju przez wielkie szpitalne okna, oświetlał go z tyłu. Dało się jednak zobaczyć ten jadowity uśmiech pełen braku człowieczeństwa.

Splunęłaś mu w twarz, jednak on dalej cię trzymał. Nawet nie odwrócił głowy.

Przecież miałaś jeszcze ręce! Spróbowałaś nimi wyszarpać się z jego ucisku. Nie dałaś rady. Więc go ugryzłaś z całej siły.
Syknął i cię puścił. Znów musiałaś biec.

Musisz znaleźć schronienie i broń.

Pobiegłaś do sali operacyjnej po jakiś nóż do obrony. Znalazłaś, ale zajęło ci to trochę czasu. Gdy schyliłaś się, by sięgnąć do jednej z półek, zauważyłaś, że cała twoja koszula jest rozpięta.

Podczas tej szamotaniny musiały się poodrywać. Jebane guziki.

Wstałaś i chciałaś je zapiąć, ale usłyszałaś kroki. Znowu.
Ucieczka była ważniejsza. Schowałaś się pod stołem w małym pokoju. Chyba był to jakiś schowek.

Żołądek podskoczył ci do gardła, gdy drzwi się otworzyły. Zamknął je i schował klucze do kieszeni swojego, białego płaszcza. Zostawiłam nóż na półce. Nie masz jak się bronić.

Widziałaś jego rękę. Nawet krew z niej nie leciała, a ty dalej miałaś rozpiętą koszule.

Zsunął się na podłogę i usiadł. Jedną nogę podkulił do siebie, a druga leżała na podłodze, lekko zgięta w kolanie.

Cisza.

Dopiero teraz zauważyłaś, że cały czas trzymał pistolet wycelowany w ciebie.

Ocean Eyes Height (Daniel Dickens X Reader) | Satsuriku No Tenshi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz