19. I Remember

199 23 17
                                    

Dickens słysząc to zaczął chichotać. Zakrył usta dłonią, lecz chwilę potem nie wytrzymał i zaczął się maniakalnie śmiać. Nie wiedziałaś co masz robić. Siedziałaś bez ruchu i tylko patrzyłaś na ten obłęd. Po minucie przestał i spojrzał na ciebie jadowitym wzrokiem.
Serce podskoczyło ci do gardła, gdy nagle skoczył przez stół na ciebie. Usiadł i złapał twoją twarz podnosząc ją do góry. Usłyszałaś trzask naczynia, które spadło i jego ciężki oddech połączony ze sporadycznym chichotem.

-Od początku wiedziałem, że to nie była zbieżność nazwisk. Rachel była podobna do matki, ale ty miałaś coś z niej w sobie. Nic dziwnego, przecież byłaś jej ciocią!

-J-Jak to byłam... Dlaczego mówisz tak jakby Rachel nie żyła?

-Niektórzy twierdzą inaczej, ale ja wiem, że ona nie umarła. Pozwoliłem sobie przejrzeć niektóre dokumenty. Wiesz, czego się z nich dowiedziałem? Że oficjalnie jesteś jej chrzestną. Może przez utratę pamięci i długi brak kontaktu zapomniałaś o tym. Haha jakie to cudowne [T. I]. Rachel na pewno jeszcze żyje, a skoro jej rodzice smażą się w piekle, to ty powinnaś być jej matką, a ja jako twój partner... -

Przerwał na chwilę by wziąść głęboki wdech i znów zaczął się śmiać.

-... Mogę być jej ojcem. Oczywiście nie będzie to to samo co biologiczna rodzina, ale huh nawet sobie nie wyobrażasz jakie szczęście, by mnie spotkało, gdybyśmy żyli wszyscy razem. Ty kochana, ja i nasza mała Rache...

-ZAMKNIJ SIĘ!

Odpechnęłaś go od siebie i wstałaś. On siedział na stole w szoku, że tak nagle zaprzeczyłaś jednak po chwili uśmiechnął się delikatnie.

-Coś nie tak skarbie?

-Po pierwsze nie jesteś... Nie jesteśmy pewni, czy Rachel na 100 procent żyje. Po drugie, nawet jeśli tak to nie sądzę, że będąc tylko i wyłącznie parą uda nam się ją zaopiekować... Znaczy... Ja... Po tym co odpierdolił mój brat nie wiem czy chcę zakładać rodzinę, a zwłaszcza z... Zresztą nie ważne, ale dlaczego mówisz o tym jakby był to twój jedyny cel w twoim... W sumie już drugim życiu. Poza tym mogę wspomnieć o tym, że zmieniłeś zamki bez mojej zgody i próbujesz mnie tu uwięzić...

Zaczęłaś mówić szybko i agresywnie, podchodząc do Dickensa, by dać mu w pysk.
Gdy twoja pięść już miała wylądować na jego policzku, on ją złapał i splótł ją ze swoją dłonią. Zeskoczył ze stołu i drugą ręką złapał cię w talii.

-Czy próbujesz przez to powiedzieć, że czekasz na moje oświadczyny?

-Co?! Ja nie...

-Czy chcesz żebyśmy razem podejmowali każdą, nawet najmniejszą decyzję?

-Nie o to mi chodz...

-Czy z niecierpliwieniem czekasz, aż nasze ciała się złączą i będzie dla ciebie łatwiej stwierdzić, że jesteśmy razem?

-DANIEL!

-A potem w trójkę, będziemy żyć długo i szczęśliwie... Czy nie o tym marzysz? O białej długiej sukni, o szczęśliwej rodzinie i dziecku o pięknych oczach....

-Niby skąd mogę wiedzieć, że pewnego dnia mnie nie zadźgasz? Przecież już próbowałeś się mnie pozbyć... Wtedy w szpitalu... Gdyby nie przybył ten policjant...
Daniel... Ja pamiętam.

Staliście tak bezruchu przez kilka minut. Czułaś jego oddech, który rozwiewał twoje włosy, czułaś jego bicie serca. Wszystko stało w miejscu.

Schylił się i wyszeptał ci do ucha.

-Zróbmy to

-Daniel ty spierdolino

-Proszę

Ocean Eyes Height (Daniel Dickens X Reader) | Satsuriku No Tenshi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz