12. Dangerous

200 28 6
                                    

Weszliście do klatki schodowej. Nie był to apartamentowiec najwyższego poziomu, ale obsukrną kamienicą rangi ,,patologia", też to nie przypominało. Zwykły blok mieszkalny.
Prowadziłaś Dickensa w górę, aż zatrzymaliście się na 4 piętrze.
Wyciągnęłaś z torebki klucze i otworzyłaś zamek ukazując mu mały przedpokój prowadzący do salonu.

-Nie przypomina to luksusu, ale we dwoje spokojnie powinniśmy się zmieścić. Tam są drzwi do łazienki, a tam do sypialni.

Wskazywałaś ręką na podane miejsca.
Opuściłaś głowę, by na niego nie patrzeć.

-Ja... Muszę na chwilę gdzieś wyjść.

Słysząc to, Dickens spojrzał na ciebie z zaciekawieniem. Przecież od niego nie uciekasz prawda? Nie ma się czego obawiać.

-Oh... No dobrze. Gdzie jest lodówka?

Zaskoczona lekko tym pytaniem, pokazałaś kuchnię.

-Wiesz, dość długo mnie nie było i nie wiem, czy cokolwiek w niej jest zjadliwe...

-Poradzę sobie.

Nie chciałaś dalej drążyć tematu. Choć w środku wyłaś z głodu, musiałaś najpierw zobaczyć gdzie prowadzi adres znaleziony w centrum handlowym.

-Ach! Przecież mogliśmy kupić jedzenie w galerii! Ugh chyba będę musiała cię poprosić o pójście do sklepu.

-A nie możemy iść razem jak wrócisz?

-Myślę, że to będzie za późno...

Przez chwilę patrzyliście na siebie. Jakbyście oboje chcieli coś ukryć.

-No cóż, w takim razie coś zamówię. Tylko powiedz co i na którą godzinę.

Ucieszyłaś się, że nie drążył tematu. Podałaś mu mniej więcej kiedy będziesz w domu.  Wybiegłaś z mieszkania i włączyłaś w komórce nawigację. Nie znałaś tego miejsca, albo wiedziałaś co to jest, tylko nie pamiętałaś adresu. Droga ciągnęła się przez całe miasto, aż do małego odludzia.

Był to cmentarz.
Czemu?

Przeszłaś tyle metrów od wejścia i skręcając tyle razy, ile było napisane na karteczce. Trafiłaś na nagrobek z napisem RACHEL GARDNER.

Heh zbieżność nazwisk. Dlaczego ktoś pisałby dokładnie odmierzone kroki zamiast po prostu napisać czyjego grobu szukać? 

Przeraziłaś się, gdy grobową (o ironio) ciszę przerwał chłopięcy głos.

-Jej tam nie ma.

Odwróciłaś się i ujrzałaś dzieciaka o brzoskwiniowych włosach i intensywnie zielonych oczach. Ubrany w ogrodniczki, czerwony szal i rękawice, chodził po cmentarzu. Dorabiał? Pomagał komuś z rodziny?

-Nie ma jej tu, bo nie żyje i jest dwa metry pod ziemią. Co tu robisz?

Chłopiec cię martwił i lekko przerażał.

Młody pokręcił głową.

-Nie rozumiesz. Chodzi mi o to, że jej ciała tu nie ma. Ten nagrobek zrobiłem sam, ale nie mam pojęcia, czy słodka Rachel żyje, czy ten wandal ją zabił i porzucił gdzieś jej ciało. Gdyby mnie posłuchała, miała by lepsze miejsce spoczynku...

-O czym ty mówisz? Jaki wandal?

Spojrzał na ciebie i głęboko westchnął.

-Tydzień temu było o nim dość głośno. Wkradł się do szpitala i ukradł biedną Rachel. Nie wiem co z nią zrobił, ale to okropne.

W głowie zaświeciła ci się lampka.

-Mówisz tydzień temu?

-Tak.

-Czy miał na sobie ciemną bluzę z kapturem?

-On zawsze tak chodzi.

-Czyli Danny miał rację...

-Huh?

-Uch, że też byłam taka głupia! Daniel  pewnie  wtedy myślał, że go podejrzewam... Jak mogłam?!

-Mówisz o okularniku?

Zdrętwiałaś gdy to usłyszałaś.

-Z-Znasz go?

-Można tak powiedzieć, ale... Nic dziwnego, że ty też go znasz... Masz oczy Rachel... A on zrobi wszystko. Jest... Niebezpieczny. Można powiedzieć, że tak samo jak Zack, ale... Dickens jest...

-To mój chłopak.






Ocean Eyes Height (Daniel Dickens X Reader) | Satsuriku No Tenshi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz