Po godzinach rozmów, czerwonowłosy rozwiązał cię i dał dostęp do łazienki.
Jako, że jego zdolności kulinarne nie były nawet w minimalnym stopniu dobre, ty zajęłaś się posiłkiem.
Magicznym sposobem, w lodówce znajdowało się świeże jedzenie.
W końcu rudy też musi jeść.Zaczęłaś powoli kroić warzywa. Chłopak ostrzegł, że jeśli mając nóż w ręku zrobisz jakiś gwałtowny ruch, źle to się skończy. Nie chciałaś ryzykować.
Ale z drugiej strony denerwowała cię świadomość tego, że mogłabyś uciec.Do kuchni miałaś dostęp dopiero teraz, gdy zaproponowałaś przygotowanie posiłku.
Zauważyłaś, że przy blacie kuchennym leży telefon stacjonarny.
Zerkając, czy chłopak jest zajęty, sięgnęłaś po urządzenie i szybko zakryłaś je swoim ciałem.Nie możesz liczyć na Dickensa. Kolejne dni mijają, a ty nadal nie wiesz co się z nim dzieje.
Przez pokazany ci wcześniej pierścionek, masz straszny mętlik w głowie.
Bo, czy ty go kochasz?Ręka, którą ktoś położył ci na ramieniu, wyrwała cię z rozmyślań.
-Myślisz, że jestem głupcem?
Unikałaś kontaku wzrokowego i próbowałaś opanować drżącę ręce.
-Oddawaj go
Miałaś telefon za pazuchą swetra. Zaczęłaś powoli wyciągać go w stronę rudego. Ale zanim to zrobiłaś, szybko wyszukałaś palcami cyfry, które wybrały numer alarmowy. Odrzuciłaś telefon, by chłopak nie mógł go złapać, a satelita mogła namierzyć miejsce, w którym się znajdujecie.
Chłopak stanął w lekkim szoku. Po chwili oboje zaczeliście pędzić w stronę telefonu, który upadł na kanapę.
To była zmyłka.
Pobiegłaś do przedpokoju i otworzyłaś drzwi wejściowe.
Wybiegłaś z mieszkania. Klatka schodowa cała w bieli lekko cię przeraziła. Skierowałaś się w kierunku schodów, nawet nie chciałaś sprawdzać czy winda działa. Od razu zaczęłaś przeskakiwać po 2 albo nawet 3 stopnie.
Mimo lekkich potknieć, ani razu nie upadłaś.
Wyszłaś z budynku, a twoim kolejnym celem było zawiadomienie kogoś, lecz o dziwo, nikogo nie było w zasięgu wzroku. Ani jednej żywej duszy, mimo, że okolica wyglądała na tętniącą życiem.Usłyszałaś kroki za sobą i niewiele się zastanawiając znowu zaczęłaś biec. Nogi błagała o przerwę, ale nie mogłaś tego zrobić. Nie teraz.
Mijając wiele ulic, dalej nie widziałaś nikogo. Przebiegając duży dystans, przez chwilę nie słyszałaś kroków za sobą. Instynkt jednak podpowiadał ci żeby dalej biec.
Przez nie orientację w terenie, trafiłaś na jezioro. Stare drewniane barierki oplatały zbiornik, a twoje szczęście chciało, byś do niego dziwnym trafem wpadła.
Głodna, zmarznięta, przemoczona i zmęczona nie miałaś już siły na nic.
Usłyszałaś plusk, więc wiedziałaś, że ktoś już do ciebie idzie, ale to wszystko było tobie już obojętne. Nie miałaś siły na dalszą ucieczkę.
Poczułaś jak ktoś cię tuli. Twoja głowa opadła na jego bark. Włosy, zaczęły muskać twoją twarz, więc popatrzyłaś na nie. Nie były czerwone, co jeszcze bardziej cię uspokoiło.
Miały ten sam oliwkowy kolor co zawsze.
Mocniej wtuliłaś się w jego ramię.
Chciałaś być z nim na zawsze i tylko tak blisko.Zapewne wyglądało to obrzydliwie uroczo- tuląca się para, do pasa w wodzie jeziora, na tle zachodu słońca.
Lekko przechyliłaś głowę w stronę brzegu, a tam stał on.
Spocony i wściekły. Jego włosy zdawały się być bardziej czerwone niż wcześniej, przypominały wręcz krew.W blasku zachodzącego słońca, odbijała się stal pistoletu, który trzymał w ręce. Był wycelowany w was.
Jeszcze mocniej wtuliłaś się w Dickensa. Powoli zaczęłaś się obawiać, że go udusisz, ale on to odwzajemniał.
Zaczęłaś myśleć o tym co zaraz się stanie. Przez twoje ciało przeszły ciarki. Daniel zaczął głaskać cię po głowie jak małe dziecko. Jego intencją pewnie było uspokojenie cię, ale to wcale nie pomagało. Z brzegu jeziora słychać było krzyk:
-Nie doczekałem się jeszcze czerwonej sukni.
![](https://img.wattpad.com/cover/189086111-288-k471686.jpg)
CZYTASZ
Ocean Eyes Height (Daniel Dickens X Reader) | Satsuriku No Tenshi |
Fanfiction-Wiesz...opowiem Ci historię o tym jak szukałem oczu tak pustych jak MOJEJ matki. Znalazłem je... Ale niedługo potem umarłem. Zabawne prawda? 22.06.2019 🌼 13 #Satsurikunotenshi 22.06.2019 🌼 23 #psycholog 03.07.2019 🌼 17 #psycholog 27.07.2019 🌼 0...