Dlaczego musisz być tak dobry dla mojej duszy, a tak zły dla mojego serca?
Minęły trzy dni. Równe trzy dni odkąd obudziłam się na kanapie w ich prywatnej kamienicy. Od tamtej pory mój kręgosłup nie był w najlepszej kondycji, ale moje samopoczucie miało się o wiele lepiej niż zwykle. Moja głowa odpoczywała od problemów i mogę powiedzieć, że czuję się zrelaksowana. Nawet przez chwilę zapomniałam o nadchodzącym roku szkolnym co przyniosło mojemu ciału ogromną ulgę, nawet stres zniknął dzięki czemu moja cera się poprawiła.
Wczoraj odbyły się wyścigi, z tego co wiem chłopaki wygrali bez żadnych większych problemów, ale nie chciałam się tam pojawiać, nadal było to nielegalne, a ja nie chciałam zamieszać się przez nich w jakieś kłopoty. Lubiłam ich nawet, Moorey nie wydawał się taki okropny, chociaż kto po alkoholu będzie miał siłę na ciągle rywalizowanie. Następnego dnia rano rzucił mi tylko krótkie spojrzenie, potem jakiś głupi komentarzy w moja stronę i znowu trzymał się ode mnie z daleka. Niektórzy ludzie są w stanie otworzyć się tylko w nocy, a ja nie miałam zamiaru tego zmieniać.
Natasha i Marcie długo namawiały żebym pojawiła się na tych wyścigach, ale oglądanie serialu w łóżku było bezpieczniejszą perspektywą, może wyszłam z nimi do baru, spędziłam odrobinę czasu, ale nie chcę się mieszać do ich życia, wystarczy mi spojrzenie Evy za każdym razem gdy znajduję się w pobliżu. Starałam się nie nawiązywać z nimi zobowiązującego kontaktu, wolałam się do nich nie przywiązać, a odkąd przyjechałam, to praktycznie cały czas siedzę w ich towarzystwie. Najlepszym rozwiązaniem wydawało się zrobienie sobie od nich przerwy, trwa on już trzy dni. Nie mogłam powiedzieć, że czułam się źle z tego powodu, ale ruszało mnie sumienie gdy codziennie mnie gdzieś zapraszali. Dlatego lepiej nie nawiązywać z nimi emocjonalnego kontaktu, żeby uniknąć wyrzutów sumienia.
Zwlekłam się że swojego łóżka i skierowałam powolnym krokiem na dół. Już na schodach usłyszałam rozmowę Anne i Theo, moja chrzestna jak zwykle panikowała głupim wyjazdem na dwa dni. Wybierali się do rodziców Theo. Mieszkali kilka godzin drogi stąd, Anne nie chciała żebym została sama, ale ostatecznie przekonaliśmy ją, że powinna się zgodzić.
- Po prostu mam wrażenie, że twoja matka dosypie mi coś do kolacji i nagle mój pierścionek znajdzie się na dłoni Nicole- Weszłam do kuchni i z rozbawieniem spojrzałam na brunetkę. Panikowała i to strasznie.
- Nie jest taka zła- Theo starał się bronić swojej rodzicielki, ale moja ciotka już wyrobiła sobie zdanie i wyglądała na przerażoną szykując się do wyjścia, stała przed lustrem na przedpokoju i poprawiała włosy co sekundę.
- Może i nie dla tych których lubi- Odwróciła się na chwilę od lusterka i zlustrowała go wzrokiem- Mnie nienawidzi.
- Nie przesadzaj, nie będzie tak źle, jeszcze się pokochacie- Widziałam wyraźne rozbawienie w jego oczach i gdyby mnie nie zauważyli, wycofałabym się, szykuje się trzecia wojna światowa. Przyszła teściowa i Anne przeciwko sobie.
- Chodź tutaj- Skierowała się w jego stronę, starała się wygładzić dłońmi jego jasną koszulę. Swoją drogą wyglądał w niej śmiesznie, zupełnie nie pasuje do niego elegancki ubiór, gdzie się podziały kolorowe koszulki ze śmiesznymi nadrukami, jakby podmienili Theo- Idź się przebierz, jak twoja matka zobaczy, że masz pomiętą koszulę, od razu stwierdzi, że nie nadaję się na twoją narzeczoną, bo nawet zadbać o ciebie nie umiem.
Brunet minął mnie, śmiejąc się z niej pod nosem, a ja weszłam do kuchni i usiadłam przy wyspie kuchennej. Anne zajęła miejsce po drugiej stronie, wcześniej sięgając po lusterko, które stało na lodówce. Wyjęła kosmetyczkę z podręcznej walizki i wzięła się za poprawianie swojego delikatnego makijażu.
CZYTASZ
Unholy
RomancePoświęciliśmy na siebie dużo czasu. Kto by się spodziewał, że po tym kiedy znałam tylko twoje nazwisko, będziemy ze sobą tak blisko, jak jeszcze nigdy z nikim innym. Kto by się spodziewał, że dla siebie skoczylibyśmy nawet do samego piekła. Kto b...