10. To Namiętność Nie Jest Stabilna

29 1 0
                                    

Wiem, że tak bardzo chcesz mnie spotkać, Ale powiem ci tylko tyle, Skarbie, jak tylko mnie poznasz, Będziesz żałować, że do tego doszło*

Upragniony sen w końcu nadszedł, jednak nie na długo, obudziłam się o ósmej i zrobiłam chłopakom śniadanie. Żaden z nich nie zakłócił mojego snu i nie wparował mi do pokoju, więc zasłużyli. Potem dziękowali mi za wszystko i wynieśli się z mojego domu. Wtedy zadzwoniłam do Natashy, żeby przyjechała i po drodze kupiła dwie butelki whisky, za które oddam jej pieniądze gdy tylko przyjedzie.

Byłam zmęczona i marzyłam o dodatkowych godzinach snu, ale skoro i tak miała przyjechać, niech zrobi to teraz, potem położę się spać. Czekając na nią zrobiłam sobie kawę, którą odstawiłam na stolik, bo do salonu właśnie wszedł Hades, który wrócił z podwórka. Usiadłam na podłodze, a on zajął miejsce tuż naprzeciwko mnie, miałam wrażenie, że z dnia na dzień patrzył w moim kierunku mniej wrogim wzrokiem, zupełnie jakby zaczął się do mnie przyzwyczajać. Z nadzieją wyciągnęłam do niego dłoń i liczyłam na to, że do mnie podejdzie, ale nic takiego się nie stało. Podniosłam się z miejsca i zanim go pogłaskałam dałam mu moją dłoń do powąhania. Przymrużył oczy jak za każdym razem gdy go głaskałam. Stał przez chwilę nieruchomo, po czym najwyraźniej stwierdził, że wystarczy nam czułości i oddalił się w stronę miski, którą wcześniej zdążyłam wypełnić jedzeniem.

Przeszłam na kanapę i upiłam łyka kawy z mlekiem. Tym razem,wyjątkowo było w niej więcej kawy niż mleka, ale tylko dlatego, że potrzebowałam energii, liczyłam na to, że kawa mi ją zapewni. Zerknęłam w stronę podwórka, a przed oczami cały czas miałam mnie i Moorey'a na schodach, palących papierosy, siedząc koło siebie nie zabijając się spojrzeniami. Jakimś cudem przez te nocne "rozmowy" nie miałam już do niego takiego wstrętu jak wcześniej. Wydawał mi się bardziej normalny, o ile w dzisiejszym świecie cokolwiek można nazwać normalnym. Przynajmniej jego spojrzenie było mniej lodowate niż za dnia, chociaź to może był skutek tego, że nie mogłam zobaczyć dokładnie jego oczu. Tak jak podejrzewałam, gdy tylko się obudził i zszedł na dół, nawet nie podziękował za śniadanie, tylko rzucił że dodałam za mało soli, po czym gdy zobaczył moją wkurzoną minę posłał mi zwycięski uśmiech bo udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi, co rano było bardzo proste, więc nie powinien mieć takiej satysfakcji.

Nick stwierdził, że patrzy już na mnie inaczej, przynajmniej przestał się mną irytować i nie gada mu, że Natasha powinna się mnie pozbyć. Mogłam uznać to za swój sukces, jednak był to sukces, którym nie mogłam się pochwalić, bo inaczej Williams by mnie zamordował. Tajemnica to tajemnica.

Shawn Moorey, był osobą, którą zesłałam na dno zaraz po tym gdy został mi przedstawiony. Jego pierwsze wrażenie, jednym słowem było chujowe, bo tylko to słowo jest w stanie określić to, jak zachowywał się na samym początku, bo powiedzenie, że był beznadziejny było zdecydowanie zbyt delikatne. Jednak może oceniłam go zbyt pochopnie. Właściwie zastanawiając się nad tym dokładniej, nie miał powodów żeby zachowywać się w stosunku do mnie jakbyśmy byli wieloletnimi przyjaciółmi, bo pojawiłam się w ich otoczeniu dosłownie jak intruz.

Tak samo jak ja oceniłam ich, oni ocenili mnie jako dziewczynkę z dobrego domu, która jedyne co potrafi to dbać o swój własny tyłek, żeby było mi wygodnie. Nie wiem po czym tak wnioskowali, nie chciałam żeby mięli na mój temat tak ograniczone zdanie. Jednak nie miałam zamiaru przekonywać kogoś do swojej osoby na siłę, nie na tym to polegało. Jak będą chcieli mnie polubić, świetnie, to dużo nam ułatwi, jednak jeśli nie mają tego w planach, moje życie nie zmieni się przez to, że nie będą w nim uczestniczyć.

Potrzebowałam chwili spokoju, sam na sam z Collins, żeby znowu poczuć się jak za dawnych czasów. Potrzebowałam jej towarzystwa, bez otoczki tych wszystkich imprez i sporej ilości alkoholu. Byłam za bardzo przyzwyczajona do tego, że kiedyś byłyśmy tylko My i nikt więcej. Nie chciałam z nikim dzielić się naszą znajomością, nie byłyśmy przyjaciółkami od siedmiu boleści, które wzdychają do siebie i nazywają się bliźniaczymi duszami. Spędziłyśmy razem większość życia i kiedy jedna miała życiowego doła i użalała się nad swoim marnym losem, druga dawała jej kopa, żeby się ogarnęła, a nie ślepo powtarzałyśmy sobie że wszystko będzie dobrze. Nigdy nie chciałyśmy nazywać się przyjaciółkami, bo w dzisiejszych czasach gdy ktoś przytacza to słowo, ludzie mają w głowie tylko jedną rzecz. Jednego dnia robią sobie nocowanie, a drugiego gadają okropne rzeczy na swój temat, a zaufanie nie istaniało, przez obawe, że cokolwiek powiesz kiedyś może wyjść na jaw. Moja relacja z Alex w pewnym stopniu tak wyglądała, chociaż nie aż tak tragicznie. Collins wiedziała o mnie wszytsko, ja wiedziałam wszystko o Collins, póki tak było funkcjoniwałyśmy doskonale.

UnholyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz