Toast

695 35 10
                                    

Już w momencie, gdy okazało się, iż w karecie siedzi również książę, Deirdre wiedziała, że nie może z tego wyniknąć nic dobrego. Jednak teraz, kiedy wieści te spadły na nią z całą mocą, poczuła się tak, jak gdyby ktoś uderzył ją w głowę; zabrakło jej powietrza, a świat wokół niej zawirował, co nie miało nic wspólnego z nierównościami na drodze, po której akurat jechali.

Chciała odpowiedzieć natychmiast, ale w pewnym momencie zorientowała się, że po prostu siedzi z otwartymi ustami, nie mogąc zmusić się do wydukania chociaż jednego słowa. Jej dłonie nadal zaciśnięte były na brzegu siedzenia – teraz już tak mocno, że knykcie jej zbielały, zupełnie jak jej twarz.

– Ja... nie... – zaczęła niepewnie, nie mając pojęcia, jak ubrać swoje myśli w słowa; być może dlatego, że w głowie miała zupełny chaos. – Nie wierzę... Wasza miłość... ja naprawdę nie... nie mogłabym...

– Nie jestem osobą, której romantyczne brednie w głowie – odpowiedział chłodno książę, obserwując reakcję Deirdre. Spodziewał się, że będzie zdumiona, zresztą zdziwiłby się, gdyby nie była. Jednak to wyjście było lepsze od pozostałych, nawet jeżeli wydawało się zbyt pochopnym załatwieniem pewnych spraw. – Jeśli oczekiwałaś oświadczyn niczym z bajki, z góry zaznaczę, że nie doczekasz się ich. Nie jestem tym typem człowieka. Jestem jednak mężczyzną praktycznym i zdaję sobie sprawę z tego, że ja potrzebuję żony, a ty sposobu, by wyrwać się z tego świata.

Zapadła zupełna cisza, przerywana jedynie ciężkim oddechem Deirdre. Udało jej się już oderwać dłonie od siedzenia i teraz zaciskała je nerwowo na podołku. Jeszcze nigdy nie była tak bliska omdlenia i prawdę powiedziawszy, chciałaby teraz zemdleć, żeby uniknąć dawania temu człowiekowi odpowiedzi.

Ona – żoną księcia! Brzmiało to tak, jak gdyby mężczyzna robił sobie z niej żarty; a jednak nie wyglądał na osobę skłonną do dowcipkowania. Czyżby więc jej pani wraz z obiema dziedziczkami wymyśliły taki oto sposób zemsty za to, że skupiała na sobie zbyt wiele uwagi podczas balów, na których nie powinno jej być...?

– Myli się wasza miłość – odparła wreszcie Deirdre. – Jestem służką i przywykłam do tego życia. Nie sądzę, bym nadawała się do roli księżnej. Jestem... naprawdę wdzięczna za tę propozycję, ale...

– Och, myślałaś, że ta sprawa podlega jeszcze dyskusji? – przerwał jej książę, szczerze zdumiony. – Jak powiedziałem, otrzymałem zgodę pana Bragga, co w obecnej sytuacji jest najważniejsze. Jeszcze mi podziękujesz.

Podziękujesz! Na bladej twarzy dziewczyny pojawiły się ciemne plamy, które w żaden sposób nie przypominały jej zwykłych rumieńców. Czy ten człowiek naprawdę myślał, że ona mogłaby kiedykolwiek zgodzić się na małżeństwo z kimś takim jak on? I nie chodziło tu o to, że służąca nie mogłaby przywyknąć do życia księżnej. Ona zwyczajnie nie potrafiła sobie wyobrazić życia z kimś takim jak Gerard.

Zdawała sobie sprawę z tego, że książę wyświadcza jej przysługę, lecz jednocześnie wolałaby, aby tego nie robił. Wolałaby, żeby wybrał jedną z panien Bragg, które pasowały do tej roli o wiele lepiej niż ona... i żeby zostawił ją w spokoju.

– Nie mogę się na to zgodzić, wasza miłość – powiedziała szybko, tym razem mocniejszym tonem, chociaż brakowało jej powietrza. – Nie ma żadnego powodu, dla którego...

– ...miałabyś za mnie wyjść? A i owszem, jest parę. Pierwszy, jak już wspomniałem, potrzebuję żony. Dni mojej młodości minęły, ale nie jestem jeszcze tak stary, by zupełnie pozbawić się tej możliwości. Ze wszystkich dam, które spotkałem w swoim życiu, ty nadajesz się do tej roli najlepiej. Jeszcze żadna panna nie zafascynowała mnie tak bardzo jak ty, Deirdre, a ja będę mógł dać ci w zamian dostatnie życie.

KopciuszekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz