Tego dnia Deirdre zrozumiała, dlaczego panny Bragg miały zwyczaj przygotowywania się do balów przez wiele godzin. Kiedy Gerard opuścił jej komnatę, usiadła znowu, by poczytać, lecz nie potrafiła skupić się na lekturze. Chociaż podjęła próbę skoncentrowania się przynajmniej kilka razy, wreszcie zrezygnowała i odłożyła książkę na stole, po czym zaczęła chodzić w kółko, robiąc, co mogła, by się uspokoić.
A jednak nie potrafiła. Jej myśli nadal uciekały ku opowieści, którą usłyszała od Anny. Zastanawiała się, czy była prawdziwa; a jednak czemu pokojówka miałaby kłamać? Zresztą książę nie sprostował niczego – jak wiele słyszał?
Deirdre wypuściła powietrze z płuc, zamykając oczy, po czym wzięła kolejny głęboki wdech i ukryła twarz w dłoniach. Zatrzymała się na moment, czując, że drży na całym ciele. Bała się teraz spojrzeć Gerardowi w oczy. Nie wiedziała, czy nie usłyszała nazbyt wiele; nie złościł się na nią wówczas, gdy się z nią żegnał, lecz czy po przemyśleniu sprawy nie dojdzie do wniosku, że okazała się zbyt wścibska?
Z cichym westchnieniem usiadła na łóżku. Bibułka, która pokrywała suknię, zaszeleściła cicho od tego ruchu. Deirdre spojrzała na tę przepiękną kreację raz jeszcze i uśmiechnęła się bezwiednie, dotykając delikatnego materiału.
Chciał, by ją założyła. Nie podarował jej owej sukni po to, by się kurzyła, lecz by mogła się w niej pokazać na balu; gdyby rzeczywiście ją włożyła tego wieczora, z całą pewnością łatwiej byłoby jej przekonać gości, iż była odpowiednią kandydatką na żonę księcia... być może nawet zyskałaby ich sympatię...?
Ale to nie było w tym momencie najważniejsze. Przygryzając wargi niepewnie, odsunęła bibułkę. Wyobrażała sobie Gerarda, wybierającego dla niej kreację na jedną z najważniejszych okazji w jej życiu. Czy sam wymyślił, jak powinna wyglądać? Skoro malował i miał duszę artysty, nie byłoby trudno zobaczyć tego oczyma wyobraźni...
Wiedziała, że jeszcze sporo czasu pozostało do rozpoczęcia balu, ale zaczęła się już robić niespokojna. Skoro miała tej nocy wyglądać niczym księżna, musiała się o to postarać, a to mogło zająć długie chwile. Wreszcie wstała i pociągnęła za sznureczek dzwonka, wzywając Annę.
Dziewczyna pojawiła się kilka minut później, nieco zdyszana.
– Słyszała panienka – spytała, kiedy zamknęła już drzwi – cały ten gwar? Niedługo wszystko będzie gotowe. Daję głowę, to będzie najbardziej wystawna uczta ze wszystkich. Sam król czegoś podobnego by się nie powstydził!
Z niewiadomych przyczyn na policzkach Deirdre pojawiły się ciemne rumieńce, które oczy Anny natychmiast wychwyciły; na jej ustach rozkwitł szeroki uśmiech, lecz Deirdre nie pozwoliła jej na żaden komentarz.
– Nie miałaś przeze mnie kłopotów? – zapytała panienka.
– Ja? – zdziwiła się Anna. – Ach, z powodu tego, że opowiedziałam tę historię? A broń Boże! Dostałam tylko rózgą po rękach, ale łagodnie, przysięgam. – Tu wystawiła dłonie przed siebie; na ciemnej skórze widniały ledwie zauważalne pręgi. – Należało mi się. Miałam niczego nie mówić. Obiecywałam przecież siedzieć jak mysz pod miotłą.
– Zmusiłam cię do tego – odparła Deirdre. – Trzeba było tak to wytłumaczyć...
– Nie, nie, nie. Panienka do niczego mnie nie zmusiła. A nawet gdyby... mogłam zawsze odgryźć sobie język, prawda? – Anna zaśmiała się, a widząc, że Deirdre pobladła nieco, szybko wyjaśniła, że "to tylko taki żart".
Przez moment panowała cisza i pokojówka nerwowo przestąpiła z nogi na nogę, jakby zastanawiając się, czy wolno jej już odejść, czy jest tu jeszcze do czegoś potrzebna. Jej zielonkawe oczy były skupione na twarzy Deirdre, równie niespokojnej jak twarz pokojówki.
CZYTASZ
Kopciuszek
Romance- Nikt nie zarezerwował sobie tych tańców. (...) - Właśnie to robię - powiedział dość bezceremonialnie książę, po czym wyciągnął ku niej dłoń. Irlandia, wiele lat po zakończeniu Wielkiej Wojny, która pochłonęła większość znanej nam cywilizacji. Deir...