Plotki

429 25 5
                                    

Nadszedł zatem dzień, którego Deirdre wyczekiwała z niecierpliwością, ale i pewnego rodzaju strachem. Mimo iż nauczyła się wiele podczas owych miesięcy spędzonych w zamku księcia, nadal nie czuła się zbyt pewnie; obawiała się, że swoim zachowaniem sprawi przykrość Gerardowi lub że spowoduje natłok pytań o to, kim dziewczyna była, nim stała się kandydatką na księżnę. A na takie pytanie naprawdę nie wiedziała, co odpowiedzieć.

Bo przecież kłamstwo nie wchodziło w ogóle w grę; a gdyby miała powiedzieć prawdę, zabrzmiałoby to wręcz okropnie. Nie wierzyła, by traktowano ją poważnie, gdyby wyznała fakt, iż z początku była jedynie służącą – a i to nie było najgorsze. Prawda mogłaby zepsuć reputację księcia, a ona już zdążyła się przekonać, że jego reputacja była warta o wiele więcej, niźli dobra opinia o rodzinie pana Bragga.

Tego dnia Gerard odwołał wszystkie zajęcia nań przewidziane. Miał nadzieję, że jego narzeczona będzie mogła pospać chociaż trochę dłużej, ale Deirdre obudziła się skoro świt i przez parę godzin nerwowo chodziła po pokoju, rozmyślając o najbardziej absurdalnych sprawach i martwiąc się o każdą bzdurę.

Wreszcie przerwała to pokojówka, która zapukała do drzwi jej komnaty i spytała, czy panienka nie życzy sobie może pomocy z ubieraniem się. Wówczas Deirdre przypomniała sobie o tym, że nadal obowiązują ją te same zasady i że ma naprawdę niewiele czasu na to, by coś na siebie założyć, aby móc wraz z księciem zejść do jadalni.

Pokojówka właśnie wsuwała ostatnią spinkę w jej włosy, kiedy w pokoju rozległo się pukanie do drzwi i Gerard, swoim zwyczajem nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Ujrzawszy Deirdre w prostej, beżowej sukience, uśmiechnął się lekko.

– Dzień dobry, moja droga – odezwał się pogodnie. – Przysiągłbym, że z dnia na dzień stajesz się coraz piękniejsza.

– A ja, że ty prawisz mi o wiele za dużo komplementów – odparła Deirdre, rumieniąc się bardziej jeszcze; jednak coś w tonie jej głosu zdradzało, że jeden z rzeczonych komplementów właśnie sprawił jej wiele przyjemności.

Pokojówka, słysząc tę wymianę zdań, zaśmiała się cicho, na co Gerard zmierzył ją dość ostrym spojrzeniem.

– Wyjdź, Anno – rozkazał, a dziewczyna, rozumiejąc, że przekroczyła pewne granice, szybko skłoniła się i wyszła. Następnie mężczyzna spojrzał na Deirdre. – Powinnaś trzymać ją w ryzach, moja droga. Inaczej rozbestwi się i zamiast służącej będziesz miała bezczelną dziewuchę, z którą nie będziesz wiedziała, co zrobić.

Deirdre przygryzła wargę i popatrzała w kierunku drzwi, za którymi przed chwilą znikła Anna. Po chwili przeniosła wzrok na Gerarda.

– Chodź, kazałem przygotować dla ciebie specjalnej herbaty – powiedział, nim poprowadził ją korytarzem, a następnie schodami w dół, do jadalni.

Po śniadaniu rozstali się. Gerard chciał dopilnować ostatnich przygotowań do balu, z kolei Deirdre miała chwilę dla siebie. Chociaż z początku zaproponowała, że pomoże księciu, ten zapewnił ją, iż nie będzie to konieczne; ze sposobu, w jaki to powiedział, dziewczyna wywnioskowała, że chce być sam, wobec czego nie naciskała i wróciła do komnaty.

Wkrótce jednak dowiedziała się, dlaczego tak bardzo księciu zależało na tym, by nie znajdowała się w jego pobliżu. Siedziała właśnie w wykuszu swojego okna, czytając książkę, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Ze zdziwieniem spojrzała w tamtą stronę i poprosiła, by niespodziewany gość wszedł.

Okazało się, że jest to jeden z parobków; niósł wielkie pudło, które położył w milczeniu na łóżku Deirdre, po czym skłonił się głęboko i szybko opuścił pokój, nie wyrzekłszy ani słowa, jak gdyby nieco się bał.

KopciuszekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz