23

1.5K 77 2
                                    


Pov Aimee

Louis śpi sobie w najlepsze, a ja ciągle myślę o jego słowach. Wiem, że niepotrzebnie się zadręczam, bo to było tylko pijackie gadanie, ale nie powinien nawet o czymś takim wspominać. Za karę nie pomogę mu chociaż pewnie będzie się źle czuł. Chlał prawie do utraty przytomności.

Wstaje z łóżka i wychodzę z pomieszczenia. W całym pokoju po prostu śmierdzi alkoholem. Idę do kuchni, bo wczoraj mało co jadłam i aż burczy mi w brzuchu. Na miejscu jak zwykle spotykam Marie. Tak naprawdę to tylko kilka razy się zdarzyło żebym tu weszła i jej nie było.

- Kiedy pan zejdzie na śniadanie?

- Nie mam pojęcia jeszcze śpi - siadam przy stole. - A dlaczego ty nazywasz go tak nawet jak go tu nie ma? Jak ja zaczęłam do niego mówić pan to od razu mi tego zabronił - to było po tym jak tu przyjechał. Nie wiedziałam wtedy czego się po nim spodziewać, więc wolałam zachować ostrożność.

- Ciebie traktuje inaczej... - mówi i nagle milknie. - Podać coś panu? - nawet bez odwracania wiem, że to Louis zaszczycił nas swoją obecnością.

- Coś do picia - mówi, a następnie zajmuje krzesło na przeciwko mnie. Co mu się stało? Jeszcze nigdy nie zauważyłam jak siada w kuchni, nawet mi zabraniał tu jeść, bo zawsze powtarzał, że do tego służy jadalnia. - Oswoiłaś się już z tym co ci powiedziałem? Kiedy zaczniemy przygotowania?

Coś mi się wydaje, że on jeszcze nie przetrzeźwiał. W innym wypadku nie powtarzałby tych głupstw, które wczoraj wymyślił.

- Porozmawiamy o tym jak alkohol ci wparuje z głowy. Jeszcze teraz gadasz  same głupoty.

- To co powiedziałem to akurat było bardzo na poważnie. To przemyślana decyzja i sądzę, że jak najszybciej trzeba zacząć wszelkie przygotowania. Chcę by to było wielkie wydarzenie. Niech cała Florencja o nim mówi, a najlepiej kraj - teraz to już mam pewność, że mu odbiło, może gdyby się żenił się z kimś ważnym to tak wielkie wesele miałoby sens, ale nie ma co na mnie tracić tyle energi.

Nie jestem jakąś służąco, ale także nie mam dobrego nazwiska.

- Odbiło ci - stwierdzam ten fakt. Wstaje od stołu, ale po chwili znowu muszę usiąść, bo Louis łapie mnie za dłoń i zmusza powrotu na moje miejsce.

- Możliwe - odpowiada mi. - A skoro ty nie chcesz się tym zajmować to zatrudnię kogoś kto to za ciebie zrobi. Marie - zwraca się do gosposi głośniejszym tonem żeby ona usłyszała. Wcześniej mówił pół głosem.

- Tak proszę pana?

- Znajdź jakąś organizatorke ślubów tylko ma być dobra. Aimee zasługuje na najlepsze wesele - ta już mu uwierzę, że tak bardzo się o mnie martwi. Zależy mu jedynie na sobie.

- To Aimee wychodzi za mąż? - pyta z entuzjazmem, należy ona do pokolenia, które uważa, że małżeństwo jest najlepszym stanem dla kobiety. Ja się z tym nie zgadzam. - Może za tego miłego chłopaka, który ostatnio tu był?

Mam ochotę parsknąć śmiechem na widok miny Louisa.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Zapraszam na Powrót strachu, moje nowe opowiadanie

Zapach krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz