36

1.4K 68 1
                                    


Pov Aimee

Siedzę w samej białej bieliźnie, która była przeznaczona na moją noc poślubną, ale po tym czego się dowiedziałem nie dałam się dotknąć Louis'owi. A on też jakoś bardzo na to nie nalegał tylko po jakimś czasie poszedł po prostu spać. Ja nie potrafiłam tego zrobić. Ciągle w mojej głowie kłębią się te myśli. Nigdy nie zależało mi na mojej biologicznej rodzinie. Nie czułam żadnej potrzeby poznawania ich ani przynajmniej dowiedzenia się kim oni byli.

Ale teraz nie mogę przestać o nich myśleć. Dodatkowo dochodzi jeszcze ten ból gdyż wiem, że papcio nie pokochał mnie bezinteresownie, a Louis także będzie próbował ugrać jakiś interes na moim pochodzeniu.

- Nie mów, że siedziałaś tak całą noc? - pyta Louis zaspanym głosem. Leniwie przeciąga się na łóżku. Do niego po tym wszystkim także zmieniłam nastawienie. Ciekawe czy kocha mnie chociaż połowę tak jak mnie o tym zapewnia? - Jeśli nie byłaś senna to mogłaś przynajmniej poleżeć obok mnie na łóżku, a nie na podłodze. I ściągnij już ten gorset, nie wiem jak ty możesz w tym oddychać. Widać, że ścisnęłaś się do granic możliwości - mam już dość słuchania go, więc wstaje i idę do łazienki.

Rozbieram się do naga i idę pod prysznic, tym razem jednak decyduje się na zmniejszy, muszę orzeźwić swój umysł.

Nie cieszę się jednak długo samotnością, bo nie mija kilka minut i Louis już przychodzi do mnie. Nie pytając mnie o zdanie wchodzi do kabiny.

- Nie uciekaj przede mną, chcę spędzać z tobą każdą wolną chwilę - mówi z uśmiechem na ustach. Może wcześniej byłoby mi miło, ale teraz nie potrafię się pozbyć wrażenia, że wszystko co do mnie mówi jest kłamstwem.

- A ja teraz potrzebuję samotności. Na jakiś czas wrócę do swojego pokoju - opuszczam kabinę i biorę do ręki zielony ręcznik i zaczynam się nim wycierać.

- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz - podchodzi do mnie. - Powiedziałem ci prawdę po to żebyś poczuła, że cię nie okłamuję, jeśli już chcesz na kogoś się gniewać to tylko na mojego ojca, ja nie miałem nic wspólnego z tym co się stało w twoim domu kilkanaście lat temu.

Nie jestem aż taka głupia żeby go o to obwiniać.

- Mogłeś mi opowiedzieć to przed tym cholernym ślubem. Dać wybór, a nie tak po prostu oznajmić po fakcie. Nie przyszło ci przypadkiem do głowy, że chciałbym pojechać do mojego prawdziwego domu, a może nawet się do niego przeprowadzić - przez całą noc zastanawiałam się jakby to było zamieszkać wreszcie u siebie.

Łapie mnie za ramię i odwraca tak żebyśmy byli twarzą w twarz.

- Tak jednak się nie stało i jesteś już moją żoną, więc o twojej wyprowadzce nie może być mowy. I wiedź, że nie pozwolę ci nigdzie stąd pójść. Teraz widzę, że nie potrzebnie odpowiedziałem ci o tym co mój ojciec przed tobą skrupulatnie ukrywał. Ja tu w niczym nie zawiniłem, więc skończ wreszcie to obrażenia, bo ja się zdenerwuje. I wtedy to dopiero będziesz miała powód do zmartwień.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Nie wykluczam, że dziś.

Zapach krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz