Pov AimeePo tym co zrobił mi Louis powinnam się do niego nie odzywać przez kilka dnia. Lecz muszę coś zrobić żeby Marie została. Nie wytrzymam w tym domu bez niej. Oszaleje mieszkając tu tylko z Louis'em, nie będę miała już okazji nikomu się wypłakać i przytulić.
Idę prosto do jego gabinetu, nie pukam, bo ta sprawa nie może czekać. A akurat nikogo nie ma w pobliżu.
- Przyszłaś mi pomóc? Jeśli tak to siadaj - odsuwa się od biurka czym daje mi do zrozumienia, że mam usiąść na jego kolanach. Po tym co mi zrobił nie chcę z nim żadnego kontaktu fizycznego.
- Nie o to chodzi. Chcę żebyś pozwolił Marie zostać tutaj. To ona mnie wychowała, bardzo dużo dla mnie znaczy i nie chcę żeby gdzieś się wyprowadzała. Przecież tobie nic się nie stało, możesz o tym zapomnieć. Nikt też się o tym nie dowie.
- Tu chodzi o sam fakt, że odważyła się coś mi zrobić. Tak naprawdę to powinienem ją za to zastrzelić od razu, ale ze względu na ciebie postanowiłem nie posuwać się aż tak daleko. Mam nadzieję, że to docenisz - robię kilka kroków w jego kierunku.
- Zawdzięczam jej życie, gdyby nie weszła to ja bym była już martwa.
- Nie zabiłbym cię - nie wierzę w ani jedno jego słowo. Był w takim stanie, że nie zawachałby się mnie zamordować. Nie zdołałby się opamiętać na czas.
- Przecież dobrze wiemy, że byś to zrobił, ale zmieńmy temat. Jeżeli chcesz bym była szczęśliwa to pozwolisz Marie tu zostać - mówię i nie czekając na jego odpowiedź wychodzę z pomieszczenia.
Idę prosto do pokoju Ettore, nie dostał dziś żadnych zadań, więc to właśnie tam powinien przebywać. Mam ochotę wyciągnąć pistolet i strzelić mu prosto w głowę za to co zrobił. Jeśli chce żyć to nie pozwolę by skłócał mnie z Louis'em, bo wiem, że gdyby nie on to nic złego by się nie stało. Nie musiałbym się rozstawać z Marie.
Wchodzę do jego pokoju, a on gwałtownie podnosi się z krzesła na mój widok. Może spodziewał się, że Louis mnie zabije?
- Miło cię widzieć.
- A mi w ogóle biorąc pod uwagę to co zrobiłeś. Nakłamałeś na mnie Louis'owi, bo chciałeś bym miała wielkie kłopoty. I udało ci się! - krzyczę chociaż nie powinnam się tsk unosić.
- Chciałem tylko ci pokazać, że nie możesz się przy nim czuć bezpiecznie. W każdej chwili może mu odbić i zechce zrobić ci krzywdę. Pozbądź się go i zajmij należne ci miejsce. Nie musiałbyś już nigdy drżeć przed żadnym mężczyzną - czemu on musi mi tak mieszać w głowie? Owszem chciałabym odzyskać swój prawdziwy dom, ale także nie chcę mordować Louisa.
- Za to ciągle bałabym się zdrady. Dobrze wiem, że im się jest ważniejszym tym bardziej trzeba się bać o swoją pozycję - mówię mu i wychodzę.
Nie chcę tak jak Louis, w każdym widzieć swojego potencjalnego wroga.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
CZYTASZ
Zapach krwi
FanfictionNigdy nie czułam żadnej potrzeby zmiany swojego życia. Było mi dobrze, bo nie znałam niczego innego. Było mi dobrze. Aż do dziś