Za karę oprowadzisz go po szkole.

53 6 2
                                    

 Ugh...Znowu muszę iść do tej szkoły. Widzieć się z tą matematyczką od siedmiu boleści i tą woźną, której wzrok może zabijać.

Tak,więc wstałam i właśnie kieruję się w stronę łazienki z czarnymi rurkami i czarnym topem z napisem " I'm princess "

Po, zjedzeniu śniadania, wyszłam do mojego liceum. Mam 16 lat,a za tydzień już siedemnaście, nie wieżę jak to wszystko zleciało. Pamiętam jak nie dawno jeszcze z Sophie i Dylanem biegałam po podwórku w dwóch warkoczykach z lizakiem w ręku. Pamiętam to jak dziś. Właśnie wtedy, wpadłam do błota, a lizak ze mną płakałam przez dobre dwie godziny. 

Właśnie doszłam do szkoły.Jest on w kolorach beżowo-kremowych i jest dwupiętrowy.

Weszłam do więzienia i poczułam duszący mnie uścisk na szyji. Nie mógł to być nikt inny jak...

- Sophie... Dusisz - moja kochana przyjaciółka ona i Dylan są rodzeństwem a zarazem moimi jedynymi przyjaciółmi.

Dziewczyna nie przejmując się tym co powiedziałam zaczyna paplać to co jej ślina na język przyniesie. To takie typowe dla niej.

- Aaa... Za tydzień masz siedemnastkę. Ponieważ wypada ona w piątek i dzisiaj też jest piątek to idziemy na imprezę i jeśli tylko usłyszę jakieś sprzeciwy to powieszę za uszy na drzewie w moim ogródku. Zrozumiano?! - przy ostatnim słowie po groziła mi palcem.

- taa... - mrugnęłam i mentalnie uderzyłam się za moją jakże wyczerpującą odpowiedź.

- Co, ty... - nie dokończyła, bo zadzwonił dzwonek. Ruszyłam do mamy potwora. Szkoda, że nie jestem w jednej klasie z przyjaciółmi.

Weszłam do sali matematycznej i nie zwracając uwagi na nauczycielkę, która siedziała już przy swoim biurku, usiadłam w ławce.

- A, może tak byś się przywitała panno Clars. - zwróciła mi uwagę. Mówiłam już, że ta baba się na mnie uwzieła? Nie? to teraz to mówie.

- Dobry- powiedziałam i położyłam głowę na ławce.

Właśnie miałam wsiadać na mojego czekoladowego pegarożca ( XDDD to tak dziwnie brzmi ~ autorka) i lecieć w chmury z waty cukrowej, gdy usłyszałam krzyk nad sobą i się wzdrygnełam.

- Czy ja ci przypadkiem nie przeszkadzam? - zapytał nie kto inny jak nauczycielka.

- W sumie teraz pani mi przeszkodził, ale spokojnie proszę kontynuować swoją czynność i mam nadzieję, iż nie będzie to krzyczenie na mnie. A, ja będę kontynuować swoją i wszyscy będą uśmiechnięci... Oj, przepraszam panią nie powinnam tak mówić pani nigdy się nie uśmiecha. To wie Pani wszyscy, będziemy szczęśliwi. - ostatnie słowa wypowiedziałam ledwo powstrzymując się od zmieniania mojego " Poważnego"  wyrazy twarzy. Matematyczka, była cała czerwona z nerwów.

- Jakim językiem, ty się do mnie odzywasz młoda damo?! - zapytała, a gdyby wzrok mógł zabijać to leżała bym martwa na ziemi.

- Naszym ojczystym, ale jeżeli pani nie rozumie to mogę w pani języku. Tylko jest mały problem, nie znam kosmicznego, bo to z tamtąd pani jest prawda? Z kosmosu? - mówiąc dwa ostatnie zdania moje konciki ust mimowolnie lekko poleciały w górę. A pani Smith o ile przed chwilą była czerwona to teraz przypomina dorodnego buraka.
Klasa chichotała pod nosami.

- Wy cisza!!!- zwróciła się do klasy, a oni wypełnili jej rozkaz - A, ty Nikito - wskazała na mnie doskonale wiedząc, że nienawidzę, gdy ktoś zwraca się do mnie pełnym imieniem. - DO DYREKTORA! - aż podskoczyłam lekko na jej ton głosu.

- Z, chęcią tam pójdę. Przynajmniej nie będę musiała patrzeć na twój ryj. - drugie zdanie dodałam ciszej.

- Coś, mówiłaś? - znów zwróciła się do mnie.

- Tylko jak podziwiam, pani twarz. - powiedziałam, a mój głos, aż ociekał jadem i sarkazmem.

Wyszłam trzaskając drzwiami. Ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora. Zapukała i weszłam. Zawsze w piątki tu się znajdowałam, bo tylko w te dni mieliśmy z nią lekcje w inne z nauczycielem.

- O, co znowu poszło? - zapytał dyrektor znudzonym głosem doskonale wiedząc z jakiego powodu się tu znajduję.

- Jest po prostu walnięta i tyle. - odpowiedziałam, krótko i zwięźle.

- No dobrze. - westchnął - Miałem, właśnie kogoś szukać, a ty za karę się przydasz. - wskazał ręką na chłopaka, którego wcześniej nie zauważyłam - to jest Lukas, nowy uczeń za karę oprowadzisz go po szkole. - popatrzyłam sceptycznie na chłopaka.

- A, więc Lukasie to jest Nikita... - nie dokończył, bo mu przerwałam

- Nike jestem Nike [ czyt. Najk ~ od autorki tak na wszelki wypadek ] -warknełam.

- No, dobrze Lukasie to jest Nike, Nike to jest Lukas - przedstawiła nas sobie.

- Dobrze już fajnie znamy się to chodź odprowadzę cię - powiedziałam przez zaciśnięte  zęby.

Gdy, wyszliśmy odezwał się jako pierwszy.

- Zawsze jesteś taka ?- Zapytał, nie nie zawsze, wiesz tylko jak ludzie mnie irytują.

- Nie.

- Malujesz się? - znów zadał pytanie.

- Nie.

- Masz chłopaka?

- Nie. - odpowiedziałam, bez krzty zainteresowania.

- Dasz mi, bardziej wyczerpującą odpowiedź?

- Nie.

- Płyta ci się zaczeła? - zaśmiał się.

- Nie.

- Masz problem z językiem lub z mową? - znów się zaśmiał.

- Nie. A, więc tak tu masz toalety, tam masz klasy, przy każdej jest tabliczka z napisem czyja to jest klasa i od czego. Toalety są na tym piętrze razem z klasami. Na drugim masz klasy i gabinet dyrektora. Tam jest pokoik pani woźnej.

- Ty umiesz powiedzieć inne słowo niż " Nie " - udał zszokowanego. Nagle, zadzwonił dzwonek . Jezu, dziękuje tobie, że uratowałeś mnie przed tym natrętem. Ruszyłam szukać swoich przyjaciół. Gdy już ich znalazłam zadzwonił dzwonek, oznaczająca lekcje. Spędziłam całą przerwę na szukaniu tych dwóch matołów. Świetnie.
 
                               ***

Reszta lekcji mineło szybko. Właśnie miałam wyjść ze szkoły, lecz coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkodził. Jak się mogłam spodziewać, był to Rick taki typowy szkolny bad boy's. Od samego początku mnie nienawidził, sama nie wiem  czemu, lecz jak już coś odwzajemniam to uczucie.

- Siemka młoda. - jeju, jak ten człowiek mnie denerwuje. Spojrzałam mu w oczy, które były całe czarne z żółtą tenczówką... Zaraz, zaraz jakie on ma oczy?! Ja potrzebuje dobrego psychiatry, czy on ma soczewki. Przeglądałam mu się jeszcze kilka sekund, po czym uznałam to za wytwór mojej wyobraźni.

- Spadaj na drzewo Moong - syknełam w jego stronę.

- Po nazwisku,to po pysku Clars- zaakcentował ostatnie słowo.

- Po pysku, to możesz zaraz ty dostać. - powiedziałam do niego przez zaciśnięte zęby. Ominełam go i ruszyłam w stronę domu. Dotarłam tam po około 30 minutach. Weszłam do domu, poszłam do swojego pokoju i odrazu rzuciłam się na łóżko. Po chwili dostałam s-sms'a.

Od : Daniel
Słuchaj Nikki z siostrą wyjeżdżamy na dwa tygodnie. Sorka śmierdzielu, ale nie idziemy dziś na imprezkę.

         Masz buziaczki od rodzeństwa Debili. I jeszcze raz przepraszamy😔. 😢😫

Świetnie, po prostu idealnie. To, po co się umawiali.

_____________________________

Siemson, od dzisiaj nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Pierwszy rozdział może do najlepszych nie należy, ale akcja już się zaczyna dziać 😂😂😂.

Zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz