Dziwny ptak?!

28 9 0
                                    

Rano, obudziłam się około godziny jedenastej. Wziełam prysznic i ubrałam na siebie czarne, krótkie spodenki z wysokim stanem. Do tego założyłam biały top z napisem "angel". Postanowiłam, że dzisiaj pójdę do galerii na zakupy. Na nogi założyłam białe Vansy i wyszłam. Szłam na pieszo. Musiałam iść przez las, bo to była jedyna droga.

                           ***

Właśnie wyszłam z galerii. Okazało się, że spędziłam tam cały dzień. Kupiłam czarną sukienkę, z odkrytymi ramionami.

Kupiłam także dwie pary czarnych dresów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kupiłam także dwie pary czarnych dresów. Jedne z dwoma białymi paskami z boku prawej nogawki, a drugie z szarym napisem  " LOVE " Na lewej nogawce. Do tego białą luźną bluzę z kapturem i napisem
" Bad Gril's ".

Postanowiłam już wracać do domu.

Gdy tak szłam, usłyszałam skrzek. Brzmiał jakby jakieś zwierzę go wydało, ale to było głośniejsze i takie bardziej piskliwe?!

Nadchodziła noc i było coraz ciemniej. Ruszyłam dalej, nagle skrzek się powtórzył tylko głośniejszy. Stanełam w miejscu i się rozejrzałam. Pokręciłam głową, ostatnio ze mną coraz gorzej najpierw oczy Rica, a teraz to. Ruszyłam dalej, gdy coś nade mną przeleciało. Wyglądało jak ptak, ale jet pewien problem, zwykły ptak nie ma chyba jednego sześciometrowego skrzydła. To, coś ma około trzynastu metrów szerokości!!! ( Po 6 metrów skrzydła i jeden metr ciała w szerokości ~ od Autorki ). Samo jego ciało ma cztery metry długości. Wystraszyłam się i zaczełam biec sprintem w stronę do domu. Po około dwóch minutach dotarłam do celu. Kiedy tylko weszłam przez drzwi frontowe, usłyszałam szloch z salonu. Poszłam tam i zobaczyłam mamę siedzącą na kanapie z chusteczką i butelką wina. Była cała zapłakana. Natychmiast do niej podbiegłam, wcześniej rzucając torby z zakupami na podłogę.

- Mamo... co się stało? - zapytałam, zaniepokojona.

- Niki...bo...bo..twój....ta...tata - znowu zaniosła się płaczem, cierpliwie czekałam, aż chociaż trochę się uspokoi.

- Już...spokojnie, co się stało - starałam się mieć jak najbardziej opanowany głos.

- Oj...ojciec.....ojciec...więzie...wię...więzienie - znów zaczeła, szlochać.

- Tata i więzienie? - to, było raczej stwierdzenie, niż pytanie - Dlaczego? - w kącikach moich oczu, znalazły się łzy.

- Wypadek i dziesięć lat - powiedziała szybko na jednym wdechu, a następnie wypiła cały kieliszek wina na raz. Ledwo ją zrozumiałam.

- Nie, nie, to nie możliwe - przecież, był takim łagodnym, zawsze uśmiechniętym mężczyzną.

***

xd

Kolejny rozdzialik jest. Napiszcie w komentarzach czy się podobało.

Zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz