Wszystko słyszałam, ale nie mogłam się ruszyć. Ktoś się kłócił, nie rozpoznawałam słów, wszystko zlewało się w jedno. Znów odpłynełam czułam jakbym dryfowała pośród chmur. Lecz przeszkadzało mi jakieś pikanie. Było cholernie wkurzające. Nie wytrzymałam, otworzyłam oczy. Pomieszczenie było w kolorach bieli. Obok mnie stał Idrys z przymróżonymi oczami. Przyglądał mi się uważnie.
- Nie wiem, czy mam cię skrzyczeć, czy dać karę? - mówił tajemniczym głosem. Zmarszczkami brwi, był na mnie bardzo zły. Pamiętam wszystko. To jak znalazł mnie w lesie i to jak uzdrowiłam Sophie. - Wybiorę, drugą opcję. Jak tylko stąd wyjdziesz, pójdziesz do szkoły. - zaprzeczyłam ruchem głowy. Lecz po chwili namysłu zgodziłam się.
- Dobra, pójdę pod warunkiem, że w końcu będę mogła jechać do mamy. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Przez chwilę widziałam na jego twarzy zamieszanie i niepewność. Lecz już po chwili spowrotem przybrał pokerową minę.
- To nie ty stawiasz tu warunki i na razie nie możesz do niej jechać - powiedział i wyszedł uprzednio odsłaniający rolety, przez co słońce mnie raziło w oczy. Wywróciłam oczami i przykryłam głowę kołdrą, ponieważ nie miałam siły wstać. Po kilku minutach spowrotem za padłam w sen.
Ktoś pukał w drzwi, a raczej walił w nie. Wstałam z groźnym warknięciem i otworzyłam drewnianą podłogę. Spodziewałabym się tam każdego, ale napewno nie jego. Z tego co zauważyłam za mną nie przepadał. Czekaj, czekaj... Skąd ja miałam siłe wstać i gdzie są moje rany? Zaraz się wszystkiego dowiem.
- Masz wypis, przecież się ja poczekam na korytarzu. - powiedział niemiło, wpychając mi torbę do rąk. Prychnełam pod nosem i zamknę łamie z trzaśnięciem drzwi. Weszłam do łazienki. Była tu umywalka, nad którą wisiało lustro do tego jakiś prysznic i kibelek ( xD ~aut.). Założyłam czarne leginsy i ciemno niebieską bluzę z kapturem. Następnie wyszłam. Nie miałam tu żadnych rzeczy, więc nic nie musiałam zabierać. Z niechęcią wyszłam do tego pacana zwanego Nathanielem. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem i bez słowa gdzieś ruszył, z grymasem na twarzy ruszyłam za nim.
Doszliśmy do jakiejś dziwnej sali, była tu ściana na której wisiały miecze, sztylety, noże, łuki. Wszędzie były różne manekiny i tarcze do których się strzelało. Chłopak podszedł do danej ściany i zaczął wybierać broń.
- Yyy... Można wiedzieć co tu robimy? - zapytałam z widoczną niechęcią skierowaną do chłopaka, co zignorował. Idiota.
- Będziesz ćwiczyć. - odparł beznamiętnym głosem. Czy z nim wszystko wporządku?! Dopiero wyszłam ze szpitala, czy czegoś tam. Przecież to idiotyczne, a ja mam ochotę na kakao.
- Dopiero wyszłam, z tego całego szpitala i chyba powinnam odpoczywać. - tym razem zmieniłam ton na bardziej oskarżycielski. Chłopak wywrócił oczami i gwałtownie odwrócił w moją stronę.
- Czarownica z obozu białych motyli przyjechała i cię uleczyła, nie masz o co się martwić. - zmrużyłam oczy. - Dostałem rozkaz od Idrysa i muszę cię uczyć. Nie masz o co się bać widzę, że mnie nie lubisz odwzajemniam to uczucie. - chwycił w dłonie łuk i napiął jego cięciwę. Mruknął coś pod nosem i mi go rzucił. Bez problemu go złapałam. Chłopak wziął drugi łuk z jakiegoś kąta i kołczan ze strzałami. Wskazał ręką na tarczę i podszedł do mnie podając mi jedną strzałę.
- Zobaczymy co potrafisz, wy celujący tam i strzel. Zobaczę twoje ułożenie nóg i rąk i stwierdzimy, czy będzie ciężko, czy łatwo. - przecież ja nigdy nie miałam łuku w rękach. Popatrzyłam na niego jak na debila. Jednak ten pozostał niewzruszony. Przyłożył am strzałę do cięcia i ją napiełam, co do łatwych nie należało. Spróbowałam wycelować i puściłam strzałę, która ledwo musneła tarczę.
Zerknełam na Nathaniela, a ten tylko wywrócił oczami.
- Idiotka. - mruknął. Czy on mnie właśnie obraził?! Czy ja mam włączyć tryb suki. Aż tak bardzo tego chce? Okej.
- W lustro popatrzyłeś. - powiedziałam pewna siebie i hardo popatrzyłam mu w oczy. Chłopak uniósł brwi w górę.
- Nie - zrobił chwilową przerwę - Na ciebie.
- To zainwestuj w okulary, bo wzrok ci się zjebał. - uśmiechnął się do mnie szyderczo.
- Oj Nike. To jest tak śmieszne, że aż z dywanu spadłem.
- Kurwa. - Zabluźniłam, ponieważ uderzyłam się o kant jakiegoś stolika.
- Nie pytam o twój zawód. - jego pewny siebie uśmieszek mnie denerwował.
- Zmień kasetę, bo jesteś nudny. - obojętność, to jedyne co teraz, było widać na mojej twarzy. Pamiętam jak Sophie mi coś wspominała, że jego matka została zabita przez demony- Jesteś zwykłym debilem, twoja matka pewnie specjalnie dała się zabić, żeby nie musieć cię wychowywać. - Ja to powiedziałam na głos? O cholera, chyba go wkurzyłam, nieee ja go wkurwiłam. W jego oczach było widać furię, po chwili złapał mnie za szyję i przyparł do ściany. Moje nogi, były kilka centymetrów nad ziemią. Dusiłam się, a jemu to sprawiało przyjemność. Ostatnim co zarejestrowałam, to jak upadłam na ziemię. Dlaczego to mnie spotyka coś takiego? Dopiero wyszłam ze szpitala. Ja zawsze przeginam, nie raz już miałam przez mój cięty język kłopoty. Jestem zwykłą debilką.
__________________________________
Przepraszam że dawno nie było rozdziału, ale laptop nie chce się włączyć. Ten był pisany na telefonie i nie jest za długi kolejny pojawi się w niedzielę, albo poniedziałek.
A tak poza tym jak podoba się rozdział? Mam nadzieję, że nie przynudzam.😅

CZYTASZ
Zaufaj mi
Teen FictionWiecie jak to jest, gdy wszystko się zmienia. Gdy świat jest inny, niż w naszych oczach. Gdy byliśmy okłamywani przez wszystkie lata naszego życia? Nie? Tak? Uczą nas że my ludzie, to najsilniejszy z gatunków, a co jeżeli to kłamstwo? Co jeżeli to w...