List

12 2 0
                                    


Nie. To nie możliwe. Idrys napewno sobie robi z nas żarty ja nigdzie nie jadę z tym debilem. Nathaniel to ćwok. My się prędzej zabijemy niż wypełniamy jakąś misję. To jest przesada. Żeby, aż takie ostre środki wobec nas stosował. Przecież on nie lubi mnie, a ja nie lubię jego. Idrys nadaje się do psychiatryka. Wpadł na najgorszy pomysł z możliwych. No ta, zaprowadzę go do psychiatryka. Podejdę do recepty, czy co tam jest, i powiem Witam mam tu wampira, który jest szefem obozu istot nadprzyrodzonych. Ta otóż istota postanowiła wysłać mnie na misję z czarodziejem ognia, z którym się nienawidzimy. Czy mogłabym go tu zostawić? Tylko proszę mu dawać raz na trzy dni woreczek krwi. Ta i zamiast niego to ja bym tam wylądowała. Podziękuje.

Doszłam wreszcie do swojego pokoju. Otworzyłam drewniane drzwi i przekroczyłam niski próg. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko było na swoim miejscu. Tak jak zostawiłam. Lecz, coś mi nie pasowało. Na stoliku nocnym leżała dziwna koperta. Podeszłam i dokładniej jej się przyjrzałam. Stara co było widać po lekko żółtym odcieniu. Miała dziwną pieczęć na sobie. Taką, królewską.

Wziełam ją do ręki i nagle jakby podłoga się zapadła. Byłam w całkowitej ciemności. Coś było nie tak. Ta koperta. Nadal trzymałam ją w ręce. Rozejrzałam się i nic. Wszędzie czarno. Nawet najmniejszego światła. Rozerwałam górę, trzymanego przeze mnie przedmiotu. W środku znajdowała się kartka. Odcień lekko żółty, wchodzący w brąz. Jeszcze bardziej zniszczona niż koperta. Rozłożyłam ją, ponieważ była złożona na pół. Zaczełam czytać na głos.

Witaj Nikito. Jestem dowódcą demonów. Proszę cię, abyś dołączyła do moich wojsk. Byłbym niezmiernie ucieszony, gdybyś mogła spotkać się Ze mną osobiście, w cztery oczy. Nie masz czego się bać, po prostu chciałbym cię mieć za sojusznika. W końcu nie każdy jest z nami. Nawet najlepszy przyjaciel może nas zawieść. Nieprawdaż Nikito? Znasz to skądś? Mimo, że wszyscy mówią źle o demonach. Tak nie jest. Nie jesteśmy bardzo źli. Przynajmniej nie każdy. Demony mające czystą krew, raczej nie działają jako ci atakujący ptaszki. Za to ci z zanieczyszczenia krwią, czarną magią, potrafią nawet zabijać dla przyjemności. Co do naszego spotkania.  Wiem, że Idrys chce wysłać cię na misję razem z niejakim Nathanielem . Kojarzę go, sam nie wiem skąd. Nieważne. Spotkajmy się na waszym wyjeździe. Sam do ciebie przyjdę.

                   POZDRAWIAM                              
              .                      ERENOR.              

Co jest?! Dostałam pieprzony list od dowódcy demonów. Za jakie grzechy. I jeszcze jedno. SKĄD DO JASNEJ CHOLERY WIE O NASZEJ MISIU I O MOIM ŻYCIU???!!  Musiałby mieć jakieś wtyki w obozie. Raczej nikogo takiego nie kojarzę. Chociaż, ostatnio Avis mi podpadł, ale wątpie, żeby to on był szpiegiem. Nie pasuje. Cholera. Cholera. Cholera. I jeszcze raz CHOLERA. Dlaczego on chce się że mną spotkać. Nie mogę, ja tak nie wytrzymam. Wziełam z szafy nową piżamę i poszłam wziąść prysznic. Musiałam zmyć z siebie dzisiejsze emocje. Gdy już wyszłam z łazienki, położyłam się na łóżku, a wtedy coś zaszeleszczało. Podniosłam się do siadu i spojrzałam w miejsce z którego dźwięk dochodził. Kolejny list. Tym razem ładniejszy. Miał na sobie wielki napis MISJA. To napewno list od Idrysa.

Otworzyłam go i zaczełam czytać.

Wziąść niewielki plecak z ubraniami, kilkoma pieniędzmi i POTRZEBNYMI droboazgami.
Wyjeżdża cię na 2 miesiące.
Naszykować broń.
Misja ma na celu sprawdzenie podejrzanych miejsc, w których mogą znajdować się demony.
Miejsca te rozmieszczone są po całym świecie.
Nathaniel dostanie mapę z zaznaczonymi celami.
Wyjazd jutro o 7.00

- Kurwaaa!!! - wydarłam się na cały dom. Ich pojebało! 7 rano?! Niech się pierdolą!! Kurwa! Nic nie mam naszykowane.

W szybkim tempie wziełam plecak wrzuciłam swoje oszczędności i pierwsze lepsze ciuchy. Mam to e dupie. Najwyżej będę w brudnych chodzić. Ich wina. Pierdole to.

Ruszyłam do zbrojowni. Mam to wszystko w dupie. Weszłam do pomieszczenia. Podeszłam do ściany na której wiszą miecze. Wziełam najostrzejszy, następnie podeszłam do łuków. Wziełam pierwszy lepszy i do tego jakiś kołczan. Postanowiłam na wszelki wypadek też wziąść dwa średnie sztylety.

Skupiłam się na tym czego uczyli mnie na początku. Po chwili miecz zniknął z mojej ręki, ale czułam go w pobliżu. Wiedziałam że w każdej chwili mogę go przywołać. Na łuku i sztyletach użyłam tej samej magii, bo inaczej tego nazwać nie mogę.

Poszłam spowrotem do swojego pokoju i upadłam na łóżko. Dosłownie. W mniej niż kilka sekund zamknę łamie oczy, a następnie popłynełam wraz z Morfeusza w mój sen.

                          ,      ***

Tej nocy miałam koszmary i co chwilę się budziłam. Nie wyspałam się wogóle. To istna udręka, tym bardziej że jest 6.00 nad ranem. Dlaczego mi się trafiła ta nieszczęsna misja?! To jest horror. POMOCYYY!!! No dobra muszę wstać, bo jeszcze Idrys mnie zabije. Chociaż, miże by tego nie zrobił? Nie, wolę nie ryzykować. Zwlekłam się z mojego najlepszego przyjaciela. A właśnie przyjaciele. Dawno nie widziałam Dylana i Sophie. Ciekawe co się z nimi stało. Nie ważne, po ich ostatnim wybryku raczej przyjaciółmi nie jesteśmi. To nie mogła być prawdziwa przyjaźń.

Przebrałam się w jakieś ciemne leginsy i czarną bluzę.

Wyszłam z pokoju, wraz z plecakum na ramieniu. Ruszyłam w stronę kuchni. Podeszłam do lodówki i do niej zajrzałam. Nic, pustka. Tylko dwa jajka i mleko. Reszta to światło. Ehh... No dobra to zrobię sobie naleśniki. Wyjełam z szafki mąkę. Wszystkie składniki wyłożyłam na blat. Naszykowałam miskę, w której wyrobiłam sobie ciasto, które następnie usmażyłam.

Po zjedzeniu tego wszystkiego, ogarnełam że zostało dziesięć minut do wyjazdu. Włożyłam naczynia do zmywarki i wyszłam z domu. Było ciepło, więc nie założyłam kurtki, ale na wszelki wypadek przewiązałam sobie ją w pasie. Ruszyłam w stronę, gdzie stał Idrys i Nathaniel. Usłyszałam ich rozmowę.

- Musicie nim pojechać. - Idrys zwrócił się z nerwami do Nathaniela.

- Nie musiałeś nas wysyłać na tą misję. Ja tym nie jadę. - chyba pierwszy raz usłyszałam tak długą wypowiedź z ust Nathaniela.

- Nie macie wyboru. Stoi tam. - wskazał palcem w miejsce. Po chwili powędrowałam tam wzrokiem. To co zobaczyłam mnie przeraziło. Tam stał motór. Ich chyba powaliło.

- Chodź, musimy przenieść się na ulicę bo jesteśmy w lesie. - powiedział Nathaniel i bolesnie złapał mnie za rękę. Podszedł do motoru j drugą ręką złapał jego kierownicę. Następnie nacisnął jakiś guzik, który znajdował się na przedmiocie trzymanym w jego ręce. W jednej sekundzie znaleźliśmy się na jakiejś, mało ruchliwej, ulicy. Nathaniel wyrzucił przedmioy w krzaki mamrocząc, że nam się już nie przyda. Później wsiadł na motor i czekał na mnie.

- Ja na to nie wsiądę. - pokazałam palcem na tego potwora. Chłopak wywalił oczami.

- Jeżeli tego joe zrobisz to cię tu zostawię. -  stwierdził, bez zawahania.

- Ale ja nie umiem - byłam za niska. To jest nie możliwe. Widziałam, że chłopak już się zdenerwował, ponieważ jego linia szczęki stała się ostrzejsza, co oznaczało, że zacisnął zęby.

-  Po prostu przełóż nogę i wskocz. - warknął. Zrobiłam co kazał  i.... Udało mi się. Siedzę na tym czymś.

- Jezus dziewczyno złap mnie, bo inaczej spadniesz. - byłam pewna, że jego oczy zostały skierowane ku niebu. Złapałam go lekko za brzuch, tak jak widziałam to w filmach. Chłopak tylko westchnął, następnie złapał moje ręce i mocniej zacisnął je na swoim brzuchu. Wcisnął gaz i ruszyliśmy z niesamowitą prędkością.

___________________________________

Trochę długo mnie tu nie było i przepraszam was za to. Mam nadzieję że dalwj czytacie moje bazgroły. Kolejny rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu..

Zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz