Przejście i Płomienie

25 4 2
                                    


Wyglądałam całkiem znośnie. Razem z dziewczyną wyszłyśmy na korytarz. Szłyśmy tak chyba jakieś pięć minut i jedyne co chce powiedzieć to

' ten dom jest duży '. Po następnych kilku minutach doszłyśmy do jakiejś kuchni połączonej z jadalnią. Przy stole siedział Lukas, ten debil co na mnie nakrzyczał, jakaś kobieta o karmelowych włosach i bardzo mocno zielonych oczach miała na oko piędziesiąt lat, obok niej siedziała podobna do niej dziewczyna lecz o mniej zielonych oczach i także chłopak, który wczoraj zaprowadził mnie do pokoju nazywał się chyba Nathaniel... tak chyba, tak.

- Witaj. - powiedział debil.

Popatrzyłam na niego jak na idiotę.

- Witaj bezimienny osobniku . - odpowiedziałam z małą nutką sarkazmu.

- Bezimienny? - zapytał ze zdziwieniem.

- Nie przedstawiłeś się jej idioto? - zapytała kobieta o karmelowych włosach z oburzeniem.

Mężczyzna podrapał się po karku i spojrzał na mnie.

- No jakoś wypadło mi z głowy. - powiedział ze skruchą. Po czym zwrócił się w moją stronę. - Idrys, jestem .

- Siadaj i zjedz z nami - powiedziała kobieta, która wcześniej skarciła wampira. - Jetem Selene. - dodała, po czym wskazała na swoją młodszą kopię - A to jest Clara, moja córka, a ten debil co tam siedzi to mój syn - popatrzyła na Idrysa.

- Syn? - zapytałam, bo wkońcu on był wampirem, a ona jako tako na wampira nie wyglądała.

- Tak, został ugryziony wieki temu, przez co jest teraz wampirem, ja należę do rasy Baryasi- popatrzyłam na zieloonoką z pytaniem wymalowanym w oczach.

- Nie, wiesz kto to Bayrasi? - pokiwałam przecząco głową - To istoty, które widzą przyszłość i bardzo rzadko, potrafią zaglądać w przeszłość, ja niestety nie mam tej zdolności moja córka, także jej nie ma. - powiedziała jakby ze smutkiem w głosie.

Usiadłam do stołu i nałożyłam sobie owsiaki.

Po śniadaniu, spowrotem wróciłyśmy z Sophie do mojego pokoju. Zaczełam ją wypytywać na temat istot nadprzyrodzonych. Dowiedziałam się, że w obozie żyje kilka wilkołaków, trzy kotołaki, sześciu magów wody, pięciu magów powietrza, dziesięciu magów ziemi i jeden mag ognia, jako jedyny jest po naszej stronie inni magowie ognia są po stronie demonów. W tym obozie, żyje także piędziesiąt aniołów, które odeszły z nieba, aby pomagać na ziemi, dwie Baryasi, piętnaście driad, setka elfów i nie nie są wielkości kartki A4, są one podobnej wysokości co my, mają szpiczaste uszy i różne moce, sześćdziesiąt wampirów, lecz są to młodziaki jak powiedziała Sophie, czyli zostały niedawno przemienione.. Żyją tu także Gryfy, a dokładnie trzynaście gryfów, ja spotkałam przywódcę stada i jego syna, kilka hippogryfów, czyli połączenie gryfa i konia, cztery jednorożce i dwa pegazy. Jest to jeden z wielu obozów dlla nadprzyrodzonych. Pytałam o ich życie i różne inne rzeczy. Skończyłyśmy rozmawiać, gdy już się ściemniało.

Sophie dała mi wcześniej przygotowne luźne rzeczy. Przebrałam się i wyszłyśmy. Równo z zachodem słońca stanełyśmy, na podeście, który znajdował sie na środku placu. Obok mnie było ognisko, już rozpalone. Po kilku sekundach zjawił się Idrys. Na placu było pełno osób.

- Witajcie - powiedział donośnym głosem wampir. - zebraliśmy się tu, aby dowiedzieć się jaką istotą jest Nike, niedawno doszła do obozu i jest świeża. - podniósł ręce do góry. Świeża?! Co to za określenie? Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. - podaj rękę. - powiedział cicho. Nie wiedząć o co mu chodzi dałam mu moją rękę. Idrys wyjął nożyk i przejechał nim po mojej wewnętrznej stronie dłoni. Syknełam cicho, po chwili z rany zaczeła sączyć się krew. Przystawił miskę do rany i to do niej wlatywały krople mojej krwi. Po chwili dał mi chustkę, obwiązałam nią rękę i dokładnie patrzyłam na to co robi Wampir. Najpierw do miski nalał jakiegoś zielonego płynu, następnie wsypał jakiegoś dziwnego czarnego proszku. Wymieszał wszystko dokładnie i wlał do ognia.

Zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz