Gryfy i Ghoule

30 4 0
                                    

- Okej, patrz widzisz tamten plac? - zapytała wskazując palcem na duży plac, w jego środku stał drewniany jasny podest, pod nim było ognisko - to tam każdy nowy przechodzi " przejście " - zrobiła taki nawias palcami.

- Przejście? - zapytałam nie za bardzo to wszystko rozumiejąc, jednego dnia jestem w szkole, a drugiego budzę się w jakimś dziwnym miejscu i dowiaduje się, że na świecie są istoty magiczne.

- Tak, ty je będziesz miała jutro, odrazu mówię ubierz się wygodnie. Wtedy dowiesz dokładnie jaką istotą jesteś, na razie przeszłaś przemianę, czyli tak jakby to jest potwierdzenie tego , że na pewno jesteś magicznym. - powiedziała wzruszając ramionami. Mówiła to z takim spokojem, ale co jej się dziwić, w końcu ma 129 lat czyli wie to... hmmm... 129 - 17 = kurcze nigdy szybko nie umiałam liczyć, ale to jest chyba 112, więc od tylu lat wie już o tym świecie. Nagle usłyszałam skrzek, taki jak kiedyś w lesie. wystraszyłam się lekko, co Sophie musiała zobaczyć bo zachichotała.

- Nie bój się i chodź - powiedziała, znów pociągneła mnie za rękę, doszłyśmy do jakiegoś ogrodzenia, wysokiego na mniej więcej, dwanaście metrów. Po, chwili obok nas pojawił się jakiś mężczyzna, miał on ciemną karnację i aż nienaturalnie iskrzące się oczy, były one koloru morza podczas sztormu i świeciły jak jakieś lampki.

- Witajcie, co was do mnie sprowadza - zapytał szeroko się uśmiechając, dziwne, że go poliki nie rozbolały

- To jest, Niki, jest nowa i zastanawiały ją te skrzeki, postanowiłam jej pokazać. - powiedziała na co mężczyzna miło się zaśmiał.

- Nie, wystraszy się? - zapytał, dalej się uśmiechając.

- Tego ci nie powiem, być może zaaraguje tak jak ja, lub jak Dylan. Nigdy nic nie wiadomo. - powiedziała, po czym sojrzała na mnie tajemniczo i dodała - Myśle, że zaaraguje tak jak ja. - zachichotała.

- No, więc chodcie - odwrócił się i ruszył, a my za nim.

Szliśmy jakieś pięć minut. Zatrzymaliśmy się przy jakiejś bramie. Mężczyzna spojrzał na mnie po czym wszedł do budynku obok, po kilku minutach wyszedł trzymając dwa surowe kurczaki.

- Dzisiaj zobaczy tylko Tende i Mino. - zwrócił się do mojej przyjaciółki na co ta pokiwała głową. Jaaskrawooki oworzył bramę, a następnie wszedł przez nią, my zrobiłyśmy to samo. To co tam zobaczyłam sprawiło, że miałam ochotę z tąd uciec , lecz nie było to możliwe, ponieważ brama się zamkneła. Miejsca było tu strasznie dużo, mogłyby się tu zmieścić dwa profesjonalne stadiony płkarskie jak nie trzy. Lecz nie to było najgorsze, a to, że tu chodziły jakieś dwa duże potwory oba wyglądały podobnie tylko, różniły się wielkością i kolorami. Jeden był brązowy, a drugi cały czarny.

Z przodu miały łeb orła i przednie łapy wyglądały jak szpony, wcześniej podanego zwierzęcia. Druga ich połowa wyglądała jak tłów lwa plus miały taki sam ogon jak to zwierzę.

- To są, gryfy. - powiedział mężczyzna. Zwierzęta, potwory nie to pierwsze ładniej brzmi. A, więc zwierzęta te popatrzyły na mnie przekrzywiając łby, następnie zaczeły iść w moją stronę. Ten większy, czyli czarny, był bardziej odważny, podszedł dumnym krokiem i zaczął mnie okrążać - To jest Mino - na dźwięk tego imienia na ułamek sekundy, zwrócił uwagę w stronę jaskrawookiego, następnie spowrotem przeniósł ją na mnie. Biały gryf, już trochę wolniej do mnie podszedł, ale też zaczął mnie okrążać, już mniej dumnym krokiem niż, ten drugi, ale jednak miał to coś w sobie, biła od niego władcza aura. - A, to jest Tende, jest synem tego czarnego.

Gryfy zatrzymały się na przeciwko mnie, patrząc mi prosto w oczy. Następnie, zaczeły się lekko zniżać, aż zrobiły coś na wzór pokłonu.

Zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz