× A co się dzieje w LA? ×

671 29 1
                                    

Obudziłam się po dziewiątej rano w niedziele. Spałam bardzo długo i to dało mi się we znaki, bo moje łóżko nie było aż tak wygodnie, jak te w hotelu. Jednak długo jeszcze z niego nie wstawałam, nie miałam ochoty na nic. Do szkoły też mi się nie chciało iść następnego dnia, miałam zamiar napisać później do wychowawcy, że mnie nie będzie, bo chcę odpocząć i wszystko ogarnąć.

Musiałam posprawdzać, czy mam wszystkie rachunki zapłacone i musiałam zrobić zakupy, bo oprócz słodyczy od Jasona nie miałam nic.

Jeśli mowa już o nim, to miałam od niego dziesięć wiadomości, od Deana tyle samo nieodebranych połączeń i jeszcze raz tyle wiadomości. Odpisałam im i obiecałam, że do nich zadzwonię, jak wszystko ogarnę.

W końcu wstałam z łóżka i poszłam włączyć ciepłą wodę. Musiałam wziąć prysznic, strasznie ode mnie cuchnęło ― w sumie nic dziwnego, skoro spałam prawie dwadzieścia godzin.

*******

Dopiero po szesnastej udało mi się rozpakować i posprzątać w domu. Znów byłam zmęczona, ale musiałam jeszcze posprawdzać rachunki. Pisałam już do Pana Nowaka i nie miał nic przeciwko temu, że miało mnie nie być w szkole. Mogłam, chociaż pozałatwiać wszystkie sprawy.

Kiedy już całkiem miałam wolne, zadzwoniłam do Deana:

Dean: Witaj przyjaciółko.

Chłopak popisał się swoimi umiejętnościami.

Lara: Hej Dean.

Dean: Co się stało, że dzwonisz d mnie o siódmej rano? W niedziele?

Lara: Wybacz, u mnie jest czwarta po południu.

Dean: To, co dzisiaj robiłaś?

Lara: Rozpakowywałam się, sprzątałam, sprawdzałam różne rzeczy. Kości mnie wszystkie bolą od tak długiego spania.

Dean: A zaraz znowu musisz iść spać, bo jutro szkółka.

Lara: Jutro nie idę. Muszę iść do banku.

Dean: Masz jakieś problemy?

Lara: Nie, muszę rachunki zapłacić.

Dean: Zrób to online, po co stać w tych kolejkach.

Lara: Wole osobiście zapłacić.

Rozmawiałam z chłopakiem jeszcze przez półgodziny. Przez ten czas wypytywał się mnie o niemal wszystko, co było bardzo miłe, bo się martwił. Nie byłam za szczęśliwa faktem, że znów jestem w Polsce, o wiele bardziej podobało mi się Los Angeles. Zwłaszcza że poznałam tak wspaniałych ludzi. Miałam nadzieję, że te problemy szybko się rozwiążą i będę mogła tam polecieć jeszcze raz. Bez żadnego strachu.

Dopiero jakoś po dwudziestej drugiej zadzwoniłam do Jasona. Byłam pewna, że wcześniej za żadne skarby bym go nie zbudziła. Nawet gdy u nich była czternasta, to musiałam dzwonić trzy razy:

Jason: Halo, czemu mnie budzisz. Wiesz, która jest godzina?

Lara: No wiem, dwudziesta druga.

Jason: Że co? Oszalałaś?! Jest druga po południu.

Lara: U Was tak.

Chłopak zaczął się śmiać.

Jason: Strefy czasowe, tak?

Lara: Tak. Jak tam? Impreza się udała?

Jason: Od kiedy ty dostałaś, to ludziom całkiem odbiło. Wczoraj się wszyscy zaczęli bić. Trzech gości nie żyje, a pięciu leży w szpitalu w stanie krytycznym, a jeszcze paru innych pojechało z jakimiś złamaniami, ranami i tak dalej.

Lara: Znowu laska Oscara się wściekła?

Jason: Tym razem on.

Lara: Opowiadaj.

Jason: Wczoraj przyszedł ze swoimi kumplami. Było ich może z ośmiu, a nie licząc Oscara, to tylko dwóch kojarzyłem. Właśnie ta trójka siedziała przy barze. Pili, palili i czasami jakieś zdanie ze mną zamienili. W jakimś tam momencie jakiś ogromny, łysy typ z kolczykami na całej mordzie zaczął coś do nich gadać i tak się zaczęło. Ogólnie masakra, Oscar zabronił mi dzwonić po policje, wszyscy mieli broń, to wiesz, nie chciałem ryzykować. Schowałem się i przeczekałem całe to gówno, po wszystkim zadzwoniłem na pogotowie, a oni wezwali policję. Niektórzy poszli siedzieć.

Lara: Nieźle.

Jason: Otworzyłaś ten list?

Lara: Nie, jakoś strach przewyższa moją ciekawość.

Jason: To jak otworzysz, daj znać. Sam jestem ciekaw, co tam nabazgrał.

Z nim rozmawiałam prawie do północy. Chłopak bardzo się rozgadał i był ciekawy, jak wygląda moje życie, nieco mu poopowiadałam. Stwierdził, że mam cholernie nudne życie i kazał natychmiast wrócić do LA.

^^^^^^^

Ten krótki ;p

CHANCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz