× Dlaczego mnie oddali? ×

577 26 1
                                    

Kiedy Dean poszedł do łazienki, podeszła do mnie Elka, która kazała mi odwołać wszystko, co powiedziałam u dyrektora oraz powiedzieć, że to nagranie było okantowane. Nie dałam się zastraszyć, nic mi nie mogła zrobić. W tamtej chwili byłam pewna, że Dean na nic jej nie pozwoli i to nie tylko dlatego, że byliśmy przyjaciółmi, ale jego to wszystko też dotknęło. Ani ja, ani on nie chcieliśmy powtórki.

Gdy wrócił, ucieszyłam się i całe ciśnienie ze mnie zeszło. Mimo że nie dałam po sobie poznać, że się bałam, to byłam bardziej niż pewna, że jeszcze dwie minuty, to bym wybiegła z płaczem. Na szczęście nie dałam jej tej satysfakcji.

Zdziwiło mnie to, że za nami wyszedł Olivier i zaproponował, że nas podwiezie. Nie chciałam z nim jechać i Dean dobrze o tym wiedział, ale najwidoczniej chciał pomóc mu w poszukiwaniu siostry. Całą drogę siedziałam, jak na szczudłach, nie była to jakaś bardzo długa trasa, bo trwała niecałe pięć minut, ale to i tak było dla mnie za długo.

― Może wejdziesz. Pogadamy? ― zasugerował Dean, za co mu się oberwało.

― Z miłą chęcią.

― Jesteś okropny. ― szepnęłam do swojego przyjaciela, po czym pędem ruszyłam do swojego mieszania.

Kilka minut później oboje byli już w środku, a ja byłam o włos od wybuchnięcia. Nie mogłam uwierzyć w głupotę mojego przyjaciela. Mówiłam mu, że boje się zmian i chciałam tym jednocześnie zaznaczyć, że nie chce, aby Olivier mnie znalazł. Przynajmniej w najbliższym czasie.

― Chcesz coś do picia? ― zapytał Dean. ― Kawy, herbaty, wody, soku?

― Herbaty. ― powiedział mój brat(?).

― Idę się uczyć. ― mruknęłam naburmuszona.

― Ty się całe życie uczysz. ― stwierdził.

― Uduszę Cię dzisiaj poduszką. ― sztucznie się uśmiechnęłam, po czym poszłam do swojego pokoju.

Prawda była taka, że już miałam wszystko zrobione i nie musiałam się na nic uczyć. Nie chciałam siedzieć z nimi, bałam się konsekwencji tego.

*DEAN

Nie wiedziałem, o co Lara robi taką spine. To był jej brat, mogła się dowiedzieć, co tak naprawdę się stało, poznać swoją prawdziwą rodzinę. Sam byłem ciekaw, dlaczego rozdzielili Lare i Oliviera.

― Jest zła. ― powiedziałem, podając chłopakowi kubek z gorącą cieczą. ― Albo raczej wściekła. ― usiadłem na sofie. ― Nie znamy się zbyt długo, ale nigdy jej takiej nie widziałem.

― Może opowiesz mi o waszej przyjaźni? Jak właściwie się poznaliście.

― Byłem jej opiekunem w Los Angeles. Przyjechała do nas ze szkoły, to miała być taka jakby promocja i podpisanie umowy między nimi.

― Kiedy to było?

― Na początku marca do nas przyjechała, była dwa tygodnie i musiała wracać. ― westchnąłem i opowiedziałem o plotkach i o Elce. ― To była ta sama dziewczyna, która usiadła koło Lary. ― po minie chłopaka łatwo bylo wywnioskować, że jest wkurzony?

― Ta typiara naprawdę ma coś nie tak w głowie. Specjalnie mnie oblała, a potem dodała, że mogę ściągnąć bluzę. ― westchnął. ― Jaka ona jest? ― chwilę się zastanowiłem i wymieniłem kilka jej cech.

― Najlepiej będzie, jak z nią pogadasz. Idź do niej.

*LARA

Siedziałam jakiś czas w pokoju i biłam się z myślami. Byłam zła na Deana, że zaprosił go do nas, a właściwie to do mnie. Jednak z drugiej strony wiedziałam, że chciał dobrze, cichy głos w głowie podpowiadał mi, że jeśli on naprawdę jest moim bratem, a te wszystkie wywiady to nie był fake, to wszystko może zmienić się na lepsze.

W pewnym momencie drzwi otworzyły się, w nich stanął Olivier. W myślach się przeżegnałam, po czym oparłam się o ścianę i wymownie na niego spojrzałam. On nic nie mówiąc, usiadł na skraju mojego łóżka i podał mi zdjęcie, na którym była młoda kobieta, leżąca na szpitalnym łóżku, patrzyła na swój brzuch. Odwróciłam fotografie, pisało tam: "W oczekiwaniu na małą Larysę".

― Nazywam się Lara, nie Larysa. ― pokazałam mu dowód.

― To ty? ― pokazał mi zdjęcie ze szpitala, to samo, które widziałam na jednym z wywiadów.

Westchnęłam, po czym sięgnęłam po podobne zdjęcie.

― Najwidoczniej. ― chwilę się zastanowiłam ― To, czemu mnie oddali? ― zapytałam, nie owijając w bawełnę. Chłopak spuścił tylko głowę. ― Co?

Opowiedział o naszej matce, która umarła podczas porodu, tym samym ratując mi życie. Ojciec, krótko mówiąc, znienawidził mnie, za bardzo mu przypominałam mamę. Faktycznie, byłam bardzo do niej podobna.

― Nie dziwi mnie to, że nic nie mówisz. ― powiedział po jakimś czasie Olivier. ― Muszę się też przyznać, że jak się dowiedziałem o tym wszystkim, też byłem bardzo sceptycznie do tego nastawiony, ale z czasem coraz bardziej chciałem Cię poznać. Zwlekałem do przyjazdu tutaj, aż dotąd. ― westchnął. ― A gdzie twoi rodzice?

― Nie żyją. ― powiedziałam krótko.

― Przykro mi. ― dotknął mojego ramienia.

^^^^^^


CHANCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz