*LARA
Kolejne lekcje minęły bardzo szybko. Wszystkie przerwy przesiedziałam u dyrektora wraz z Elką i rodzeństwem. Dean sam musiał stawiać czoła szkolnej dżungli. Pan Artur wyciągnął konsekwencje od tej trójki, każdy z nich musiał pomagać sprzątaczkom i woźnym po szkole do końca maja. Do tego mieli powiedzieć przy całej szkole ― na apelu ― że wszystkie te plotki to bzdury. Nie ukrywałam swojego zadowolenia, Boris okazał się sprytniejszy, niż mi się wydawało, miałam nadzieję, że będę mogła mu to jeszcze kiedyś wynagrodzić. Mattowi tak samo.
― Możesz wrócić na lekcje. ― zwrócił się do mnie dyrektor.
― Do widzenia!
Wyszłam od dyrektora, czekał na mnie Dean, który próbował odgonić się od kilku dziewczyn. W LA mówiąc coś takiego " takich nie mało", miałam na myśli właśnie te dziewczyny. Najładniejsze, popularne. Wiadomo, o co chodzi. Nie miałam z nimi wielkich problemów, nie raz próbowałam im coś wytłumaczyć z różnych przedmiotów, ale chyba farby do włosów wypaliły im mózgi.
― Jesteś w końcu. ― powiedział Dean. ― Ile można na Ciebie czekać? ― przewróciłam oczami.
― O Lara. ― mruknęła Jowita. ― Jak tam po LA?
― Zależy, co masz na myśli.
― Wyluzuj, od początku nie wierzyłam w te plotki. To byłaby ostatnia rzecz, o jaką mogłabym Cię posądzić. ― uniosłam kącik ust.
― Było okej. ― mruknęłam. ― Chociaż on mi niczego nie ułatwiał.
― Było ze mną plotkować na lekcjach. Nie dokuczałbym Ci. ― wystawił mi język.
― Jesteście ze sobą? ― zapytała kolejna dziewczyna.
― Przyjaźnimy się. ― powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Zadzwonił dzwonek, to miała być ostatnia lekcja. Na wychowaniu fizycznym mieliśmy grać w piłkę ręczną, z czego nie byłam zbytnio zadowolona. Zawsze kończyłam u pielęgniarki.
― Czemu nie ćwiczysz? ― zapytał Dean.
― Piłka ręczna. ― westchnęłam. ― Wolałabym grać w kosza, nawet mając metr sześćdziesiąt cztery. ― chłopak poszedł do trenera i chwilę z nim pogadał. Niczego nie słyszałam, ale widziałam po jego minie, że do czegoś go przekonał.
― No to gramy w kosza. ― uśmiechnął się.
― Pójdę się przebrać.
Drużyny były pomieszane, w sensie chłopcy grali z dziewczynami. Ja na szczęście byłam z Deanem, więc miałam też doskonałą okazję, aby zobaczyć, czy rzeczywiście tak dobrze gra. Były trzy drużyny, pierw siedzieliśmy na ławce, Dean wszystko komentował, z czego chciało mi się śmiać. Chłopak co chwilę mnie uciszał, a ja chcąc zrobić mu na złość, zaczęłam mu dokuczać. Skończyło się tak, że oboje leżeliśmy na boisku i śmialiśmy się na cały głos.
― Będzie biegać, póki oni nie skończą. ― nasze truchtanie skończyło się po trzech minutach. ― Wchodzicie.
Nie zdziwiło mnie to, że Dean co chwilę zdobywał dla nas punkty. Po jego minie widziałam, że nie był usatysfakcjonowany tą grą. Nudził się, co zauważył trener, dlatego wybrał pięciu najlepszych "graczy" i kazał ich pokonać. Zrobił to bez problemu, w tamtej chwili żałowałam, że nie ma jego klasy. Z nimi to by się nie nudził.
― Może jednak zagramy w coś innego na następnej lekcji? ― zagadał Dean. ― Nie umiecie grać. ― powiedział do chłopaków. ― Macie po osiemnaście lat, a nie umiecie kozłować. ― westchnął.
Trener kazał wszystkim iść się przebrać, a tylko mojemu przyjacielowi kazał zostać, bo "chce" z nim pogadać. Ciekawiło mnie o czym, musiałam podpytać o to chłopaka.
*DEAN
Chciałem pograć w tę koszykówkę, ale kiedy zaczęli grać, o mały włos nie zemdlałem. To była totalna żenada. W mojej szkole nikt taki by nie pomyślał, żeby popatrzeć nawet na piłkę, a co dopiero próbować grać. Pokonałem pięciu chłopaków w pojedynkę. Z takim zespołem nikt nie zajdzie daleko. Gdy wszyscy poszli się przebrać, trener kazał chwilę zostać. Wypytywał mnie, czy gram, jak długo i tak dalej. Odpowiadałem na wszystko zgodnie z prawdą, ale nie rozumiałem, do czego zmierzał.
― Może chciałbyś ich potrenować? ― uniosłem brew. ― Dopóki nie wrócisz do Stanów. Dwa, trzy treningi tygodniowo.
― Pan żartuje? ― uniosłem brew. ― Z nimi nic nie zrobię.
― Daj im szansę. Może się pozytywnie zaskoczysz. ― westchnąłem. ― Przemyśl to, a ja pogadam z chłopakami, czy byliby takim czymś zainteresowani. Jak się zgodzisz, to możemy ogłosić zapisy. ― kiwnąłem głową, po czym poszedłem się przebrać.
W szatni chłopaki dopierdalali się do mnie, że zrobiłem im obciach przy ich dziewczynach. Powiedziałem im to, co ślina mi na język przyniosła. Mam na myśli to, że nie potrafią absolutnie nic, a obciach sami sobie zrobili. Oczywiście wszystko, było prawdą.
Gdy wracaliśmy do domu Lary, ona wypytywała mnie o rozmowę. Powiedziałem jej w skrócie, o co chodziło.
― Zgodzisz się? ― wzruszyłem ramionami. ― Zawsze miałbyś zajęcie. ― westchnęła. ― Ze mną nie ma zbyt wiele zabawy.
― Z twarzy jesteś zabawna. ― uderzyła mnie ramię. ― Też Cię lubię. ― zaśmiałem się. ― Pójdziemy na miasto coś zjeść? Ja stawiam. ― zgodziła się.
####
sprawdzony
CZYTASZ
CHANCE
Teen FictionDziewczyna, która została wychowana w adopcyjnej rodzinie, wyrasta na dojrzałą, piękną kobietę. Po śmierci obojga rodziców sprzedała swój rodzinny dom i zamieszkała w małym mieszkaniu we Wrocławiu. Los uśmiecha się do niej i pewnego dnia wyjeżdża do...