Resztę dnia spędziliśmy na spacerowaniu i obiedzie. Dopiero po osiemnastej wróciliśmy do domu. Dean poszedł po prysznic, a ja w tym czasie poszłam grzebać w jego rzeczach. Też chciałam się zabawić w ubieranie przyjaciela. Wybrałam mu czarne jeansy z dziurą na kolanie i czerwoną koszulę w kratę. Kiedy wszedł do pokoju, był w samych bokserkach, speszyłam się trochę i wyszłam z pomieszczenia. Słyszałam tylko, jak chłopak się śmiał.
Wróciwszy do pokoju, wzięłam wcześniej przygotowaną bieliznę i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Zastanawiałam się, jak to będzie wyglądać, obawiałam się, że wokół mnie będą kręcić się jakieś nieprzyjemne typki po trzydziestce. Musiałam pogadać z Deanem, żeby cały czas był przy mnie. Nie mogłam zginąć na pierwszej imprezie w klubie. Poprawka, nie mogłam w ogóle zginąć!
Po trzydziestu minutach wyszłam spod prysznica, wytarłam się i założyłam na siebie bieliznę. Włosy owinęłam ręcznikiem, po czym wróciłam do pokoju. Założyłam dresowe spodenki i luźną koszulkę, po czym poszłam do chłopaka z zapytaniem, o której będziemy szli.
— Jakoś po ósmej. — popatrzył na zegarek. — Masz godzinę. — kiwnęłam głową. — Może zadzwonimy do chłopaków? Zawsze będzie nas więcej.
— Skoro chcesz, to dzwoń. — mruknęłam, ale widząc niezadowoloną minę chłopaka, dodałam — Nie mam nic przeciwko temu, tylko powiedz Borisowi, żeby darował sobie dzisiaj pogaduszki na temat mojej pewności siebie. — kiwnął głową, po czym wziął telefon.
Poszłam do pokoju, ściągnęłam ręcznik z włosów i sięgnęłam po suszarkę. Wysuszenie ich zajęło mi piętnaście minut. Siedziałam przed małym lusterkiem kolejne dziesięć, zastanawiając się, jaką zrobić fryzurę. W końcu wpadłam na pomysł, żeby na środku głowy zrobić takiego małego, ale niedbałego koka, a resztę włosów zostawić rozpuszczone.
Makijaż w moim wykonaniu zawsze był totalną improwizacją. Na początku dałam nieco podkładu, korektor pod oczy i ryżowy puder. Poprawiłam brwi, dałam róż i odrobinę rozświetlenia na kości policzkowe. Wyciągnęłam jedyną paletę do cieni, jaką miałam, choć mało kiedy z niej korzystałam i wybrałam kilka kolorów. Zrobiłam tak, że im bardziej szło w kącik oka i do linii rzęs, tym było jaśniejsze. Zaczęłam od jasnego brązu, a skończyłam na prawie białym. Zrobiłam kreski, pomalowałam rzęsy i usta lekko bordową pomadką.
— Gotowa? — Dean wszedł do pokoju, a widząc mnie jeszcze przy lusterku, złapał się za głowę.
— Ubiorę się jeszcze. — kiwnął głową i wyszedł.
Szybko wskoczyłam w przyszykowane ubrania, włożyłam buty i wypsikałam się perfumami. Z łóżka wzięłam torebkę i włożyłam do niej portfel i telefon, po czym wyszłam z pokoju.
W salonie siedziała cała piątka. Każdy z nich był wystrojony i wlepiał we mnie gały. Uniosłam brew, jednocześnie się śmiejąc.
— To na pewno ona? — zapytał Matt. — Nie wygląda.
— Zabawne. — mruknęłam pod nosem, po czym wzięłam czarne trampki.
— Po co Ci dwie pary butów.
— Nie zabawie długo w tych butach.
Przed wejściem do klubu już zmieniłam buty. Przez całą drogę biłam się z myślami, bo w końcu szpilki to nie był mój styl, zawsze stawiałam na wygodę. Tak więc zostawiłam buty w samochodzie Sama, on nie lubił pić alkoholu, dlatego mógł prowadzić. Szczerze mówiąc, też za nim nie przepadałam, ale chciałam wypić, chociaż dwa drinki.
Na wejście czekaliśmy piętnaście minut. Było sporo osób, ale na szczęście kolejka szybko się przesuwała. Kiedy Dean płacił za wejściówkę, czułam na sobie wzrok jednego z ochroniarzy. Szturchnęłam Toby'go, a ten przybliżył się do mnie i powiedział na ucho, że oni są nieszkodliwi. Akurat Ci mieli być tymi dobrymi, którzy zawsze zwracali uwagi na kobiety, w razie, gdyby miało się coś stać.
Nie wiedziałam, czy miało mnie to podnieść na duchy, czy raczej postraszyć.
Dean załatwił nam loże, więc ja, Matt i Sam udaliśmy się tam. Reszta poszła do baru, zamówić jakieś trunki. Cały czas obserwowałam wszystkich wokół. Chciałam wyłapać kogoś "podejrzanego", ale chłopcy szybko mnie uprzedzili, żeby tego robiła. Wtedy większe prawdopodobieństwo, że ktoś podejdzie.
******
Minęły trzy godziny, Boris i Dean byli już nieźle wstawieni. Ja do tej pory wypiłam dwa drinki i okropnie się nudziłam. Chłopaki chcieli tylko siedzieć i pić, a ja bałam się iść sama potańczyć. Sam nie chciał iść, tłumacząc, że nie umie i depcze po nogach. Reszta była zajęta flirtowaniem z innymi panienkami.
— To jest żenada. — mruknęłam do Sama. — Jakbym wiedziała, że będę się tak z Wami nudzić, nie dałabym się na to namówić. — wstałam, byłam na nich zła, że woleli inne laski niż tą, z która przyszli.
Poszłam do baru, zamówiłam sobie drinka i zaczęłam rozmawiać z barmanem. Miał szare włosy, zielone oczy, tatuaż na szyi, dłoniach i pełno kolczyków na twarzy. Już nie wspominając, że miał tunele w uszach. Mimo to był bardzo miły.
— Sama tutaj przyszłaś? — zapytał.
— Z kolegami. — cwaniacko się uśmiechnął. — To nie to, co myślisz. — zaśmiał się.
— Pierwszy raz tutaj? — wzięłam łyk trunku.
— Pierwszy i ostatni. — mruknęłam, opierając się na blacie.
— Aż tak Ci się nie podoba? — kiwnęłam głową.
— Wyobraź sobie, że siedzisz z pięcioma laskami i cztery z nich są zajęte innymi facetami, a piąta wlepia gały tylko w telefon. — znów zaczął się śmiać.
— Mi żadna nie odmawia. — pokręciłam głową. — A patrząc na Ciebie, oni też nie powinni.
— Mówiłam, że to tylko koledzy. — chłopak przeprosił mnie na chwilę i zwrócił się do jakiegoś chłopaka obok.
— Ty też masz problemy z laskami? — popatrzyłam w stronę barmana, a on puścił mi tylko oczko.
— Ta. — mruknął. — Daj coś mocniejszego.
Chwilę później podszedł do mnie Dean, przytulając mnie od tyłu. Barman tylko uniósł brew i popatrzył na kolesia obok.
— Jesteś nawalony. — powiedziałam, pomagając mu usiąść na stołek. — Jutro będziesz zdychał, a ja się będę pastwić nad Tobą. — tamci zaczęli się śmiać. — Jeszcze będziesz żałował, że ze mną mieszkasz.
— Ja Ciebie też psiapsi. — cmoknął mnie w policzek i poszedł w swoją stronę.
— Serio się będziesz pastwić nad nim. — popatrzyłam na kolesia obok, to był ten sam, który wytrącił mi telefon w restauracji.
— Pożałuje, że mnie tu zaciągnął.
— Chcesz jeszcze drinka? — kiwnęłam głową, a ten chłopak przysunął się bliżej.
— Jestem Oscar. — podał mi rękę.
— Lara. — uścisnęłam ją.
— A ja jestem Jason. — chłopak nachylił się i dał mi całusa w skroń. — Jaka szansa na to, że będziesz tutaj za tydzień? — zapytał.
— Żadna, w piątek wracam do domu.
— A skąd jesteś? — zapytał Oscar. — Z okolicznych miast?
— Z Polski. — oboje na siebie popatrzyli. — opowiedziałam im o okolicznościach mojego przyjazdu, wciąż byli zdziwieni. — Jak sobie pomyśle, że od razu po powrocie będę musiała się kłócić z sąsiadką, to mnie krew zalewa. — westchnęłam.
— Dobra, skończ marudzić i chodź tańczyć. — Oscar wziął mnie za rękę i zaprowadził na parkiet. Zgaduje, że nie bywasz w takich miejscach. — kiwnęłam głową. — Poprowadzę Cię.
^^^^^^^
CZYTASZ
CHANCE
Roman pour AdolescentsDziewczyna, która została wychowana w adopcyjnej rodzinie, wyrasta na dojrzałą, piękną kobietę. Po śmierci obojga rodziców sprzedała swój rodzinny dom i zamieszkała w małym mieszkaniu we Wrocławiu. Los uśmiecha się do niej i pewnego dnia wyjeżdża do...