× Turniej koszykowy ×

484 26 2
                                    

Przed szkołą byliśmy kilka minut po ósmej. Wszystko miało się zacząć od razu po drugiej lekcji, chłopcy poszli na sale, a ja do szafki, bo miałam zamiar wrócić na lekcje. Jednak kiedy już miałam wchodzić do klasy, podbiegł do mnie Tobias, mówiąc, że jestem zwolniona ze wszystkich lekcji, dopóki nie skończy się turniej. Bez słowa poszłam za chłopakiem.

― Dean gadał z trenerem  twoim wychowawcą i pozwolili Ci zostać. 

― On zdaje sobie sprawę, że jak coś zawalę, to go zabiję? ― chłopak się zaśmiał. ― Co? 

― Zapomniałem, że jesteś kujonem. ― szturchnął mnie. 

― Spadówa. ― weszliśmy na salę, była masa ludzi. Tobias wziął mnie za rękę i poprowadził do drużyny. Gdyby nie to, to pewnie bym się zgubiła. Ledwo się tam wszyscy mieścili. 

Podeszliśmy do drużyny, każdy z chłopców się do mnie uśmiechnął, co odwzajemniłam. Usiadłam na ławce i przyglądałam się każdemu z osobna. Dean nie miał za ciekawej miny, ale co tu się dziwić. Z jego pomocą jakoś by ugrali, ale tak to mają marne szanse. 

― Ja nie wiem jak to będzie. ― powiedział mój przyjaciel. ― Trener powinien to odwołać, kiedy mógł. Skompromitują się. Widzi Pan ich wszystkich? Oni samym wzrostem już wygrali. ― usiadł obok mnie. 

― A może tak po naszemu? ― powiedział trener z LA. Chłopak powtórzył mu to samo. ― Nie mogą aż tak źle grać. ― mruknął. ― Jesteś kapitanem, trenowałeś dzieciaki, a nawet starych pryków. Trenowałeś z zawodowcami. Na pewno coś potrafią. ― chłopak pokiwał tylko głową i położył mi się na kolanach. 

― Załamaliście go. ― mruknął Sam. ― Gratulacje. ― powiedział sarkastycznie. ― Jaka jest szansa, że ktoś z nas może zgrać? 

― No ja nie zagram. ― mruknął Dean. ― Lekarz mi zabronił. ― chłopcy popatrzyli na niego zdziwieni. ― Skręciłem kostkę. ― powiedział ogólnikowo. ― Jeszcze długo nie pogram, chyba że w szybkim czasie chce się pożegnać z koszykówką. 

― Dobra, a my? Nasze szkoły w końcu podpisały tę umowę. Można powiedzieć, że jesteśmy już jedną szkołą. ― trenerzy chwilę się zastanowili i po chwili wysłali mnie do dyrektora. Miałam się zapytać, czy ktoś z drużyny z LA może zagrać. 

Rozmowa przebiegła szybko. Dyrektor powiedział, że owszem, ale tylko jedna osoba z Los Angeles mogła zagrać plus Dean. A fakt, że Dean nie był wstanie, obniżało mój zapał, aby przekazać im tę nowinę. 

― Jeszcze jedno. ― wróciłam się. ― Ta jedna osoba musi grać przez wszystkie mecze? Do końca turnieju? 

― Na dzień, może grać jedna osoba. Potem możecie wybrać kogoś innego. ― kiwnęłam głową, po czym wyszłam i udałam się prosto na salę gimnastyczną. 

Kiedy powiedziałam im wszystko, trener mniej więcej opowiedział o zawodnikach. Chłopcy dogadali się i wybrali Tobiasa. Stwierdzili, że on da radę ich "wykerować". 

Mecz zaczął się o dziewiątej. Siedziałam razem z drużynami i dokładnie przyglądałam się chłopakom od nas. Tobias był kapitanem i dokładnie mówił im co mają robić. Oni o dziwo słuchali go bardzo uważnie i starali się robić wszystko perfekcyjnie. Pierwszą kwartę zakończyli wynikiem sześć-dziesięć dla przeciwników.  Druga i trzecia kończyła się remisem, a kiedy nadeszła ostatnia, chłopaki musieli spiąć poślady. Dean cały czas powtarzał, że nie che na to patrzeć i posadził mnie na swoje kolana i oparł głowę na moich plecach. Złapałam go za rękę, chcąc tym dodać mu otuchy i wiary. 

― Jesteście ze sobą? ― zagadał Boris,który siedział obok mnie.

― Nie. ― zaśmiałam się. ― To aż tak wygląda? ― kiwnął głową. 

― Jeszcze niech zacznie gadać jak moi starzy. ― mruknął Dean, ale tak, abym tylko ja zrozumiała.  ― Piękna z nas para, prawda? ― dał mi całusa w skroń. Nawet nie wiedziałam, jak mam to skomentować. 

― Wygrali! ― krzyknął trener. ― I co Dean? Mówiłem, że dadzą radę?

― Zobaczymy jutro i pojutrze.

*******

W domu byliśmy praktycznie wieczorem. Chłopaki chcieli jeszcze raz iść do zoo. Wciąż nie rozumiałam, jak oni mogą się aż tak fascynować małpami. Cały czas robili sobie zdjęcia, chcieli mieć pamiątkę. Po zoo, poszliśmy na obiad i na zakupy. Byłam pewna, że gdyby nie to, że następnego dnia musieliśmy iść do szkoły, oni siedzieliby w galerii dwa dni.

A przecież mają większe w Los Angeles. 

― Czemu wy mnie tak męczycie? ― mruknęłam, rzucając się na kanapę. ― Nigdy więcej z Wami nie pójdę na zakupy. Za żadne skarby! ― zaśmiali się. ― Gorzej jak z babami! 

― Ty już skończ marudzić i pokaż nam, gdzie możemy spać. 

― Tam jest sypialnia, zmieszczą się dwie osoby plus jedna na materacu, na górze ktoś może spać w pokoju Oliviera i ktoś jeszcze na kanapie. 

― Ciebie chyba fantazja ponosi, że będę spał w jednym łóżku z chłopakiem. ― mruknął Boris. ―  Będę spał z Tobą. ― uśmiechnął się. 

― Jak sobie chcesz. ― mruknęłam. ― Padam z nóg. 

― A jeszcze kilka miesięcy temu mówiła, że prędzej skoczy pod pociąg niż pójdzie z Tobą do łóżka. ― zmroziłam Deana wzrokiem. 

― Uważaj, bo zaraz będziesz spał na wycieraczce! ― westchnęłam. ― I robisz jutro nam śniadanie i sprzątasz w łazience. 

― Twoja kolej jest. ― oburzył się. 

― Przestańcie. ― mruknął Matt. ― Zaraz się pobijecie. 

― To jest na porządku dziennym. ― mruknęłam i pognałam na górę. 

**** 

Rano obudziłam się przytulona do nagiej klatki Borisa. Odsunęłam się od niego i wstałam z łóżka. Wzięłam z szuflady czystą bieliznę, a z szafy jeansy i koszulę w czarno-białe paski. Wzięłam szybki prysznic i tym razem zdążyłam umyć włosy. Godzinę później wróciłam do pokoju, ubrana, uczesana i pomalowana. Boris jeszcze spał, więc postanowiłam go obudzić. Nie miał już zbyt wiele czasu na ogarnięcie się. 

― Boris. ― szturchnęłam go. ― Wstawaj.

― Jeszcze chwilę. ― mruknął i odwrócił się. 

― WSTAWAJ! PALI SIĘ! ― krzyknęłam mu do ucha, a ten, dosłownie, wyskoczył z łóżka. ― Jest po siódmej. Ogarnij się i idź się umyć, bo śmierdzisz. ― szybko wyszłam z pokoju, żeby chłopak mnie nie złapał. 

W ten dzień turniej nie odbył się i to nie z niedociągnięć, ale przeciwna drużyna chłopaków nie przyjechała. Mieliśmy cały dzień dla siebie, co wykorzystaliśmy. Następnego dnia, już normalnie odbył się mecz, który chłopcy zremisowali. Jednak fakt, że rywale mieli dwa remisy i jedną wygraną, a nasza drużyna dwie wygrane i remis, zdecydowało o pierwszym miejscu. Dean cały czas powtarzał, że gdyby nie walkower, to by tego nie było. 

######

CHANCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz