Zapraszam na rozdział 2;)
Posiadłość Malfoyów emanowała bogactwem, a wręcz krzyczała jesteśmy bogaci, ale co się dziwić skoro to arystokracja. On też należał do tego światka, ale rezydencja Blaców była mniejsza, nie z powodu braku pieniędzy, lecz dlatego, że mieli kilkanaście rozsianych po całej Irlandii więc nie czuli potrzeby budowania jednej z nich szczególnie wielkiej tak jak uczynili to Malfoyowie. Alex ilekroć przybywał do dworu zawsze na nowo się nim zachwycał. Piękne zwisające żyrandole, ściany ozdobione w obrazy, wiele rzeźb, antyczne meble na których stały antyczne ozdoby, perskie dywany i wiele, wiele innych rzeczy, które potrafiły zachwycić oko. Nadal jednak nie rozumiał dlaczego przyjechali tutaj zamiast od razu jechać do nich do Irlandii gdzie mogli by zrzucić to durne zaklęcie i znów wyglądać jak oni. Głowa domu poprowadziła ich do salonu gdzie siedziała już dwójka gości tak dobrze mu znany profesor eliksirów Severus Snape i Tom Riddle, którego czarodziejska społeczność nazywa Voldemortem.
- Czy ktoś mi w końcu wyjaśni co to za zebranie rodzinne? – jęknął zapadając się w jeden z miękkich foteli, które tak lubił.
-Po pierwsze Harry możesz pozbyć się tego kamuflażu i Ty Syriuszu również – Riddle uśmiechnął się do nich zachęcająco.
Potter z radością pozbył się twarzy Alexa i odetchnął zadowolony. Zdecydowanie wolał być sobą, a nie ukrywać się za twarzą kogoś kim wcale się nie czuł.
- Harry zastanawiasz się pewnie dlaczego przyjechaliście tutaj – odezwał się z Nienacka Snape.
- Odkrywcze – wyszczerzył się zielonooki – a żebyś wiedział.
- Trochę szacunku do starszych ty impertynencki dzieciaku – obruszył się Severus – Black jak Ty go wychowujesz?
- Tak jak umiem? – wspomniany wzruszył ramionami.
- No dobrze, pozwólcie, że wyjaśnię naszemu młodemu gościowi o co chodzi – odezwał się nagle Tom – widzisz Harry, masz w sobie duże pokłady magii, o wiele większe niż przeciętny czarodziej, ale to już wiesz, bo kiedyś o tym rozmawialiśmy – młodzieniec pokiwał głową – te wakacje spędzicie tutaj u Lucjusza i Narcyzy, którzy zgodzili się was gościć, gdyż potrzebujesz lekcji...
- Lekcji? – wszedł mu w słowo zielonooki.
- Nie przerywaj to się dowiesz – chłopak pokazał mu język. – Twoja magia staje się coraz potężniejsza, w Hogwarcie nie przygotują cię na jej rosnące pokłady, dlatego przez wakacje czeka cię trening, zarówno magiczny jak i fizyczny. Będziesz się szkolił w zaklęciach, eliksirach, szermierce, ale też czekają cię zajęcia z wiedzy ogólnej i trochę sportu – wyjaśnił zdumionemu chłopakowi.
- Ej.. to miały być wakacje – zajęczał nastolatek.
- I będą, tyle że produktywne i z korzyścią dla Ciebie. Jeżeli nie przygotujesz ciała i umysłu na wzrost Magii może się to źle skończyć – ostrzegł bruneta.
Kilka następnych tygodni mijało chłopakowi bardzo podobnie. Z rana szedł na śniadanie ze wszystkimi, po czym udawał się do Toma na zajęcia z czarnej i białej magii, które odbywał wspólnie z Draco, gdyż jak wszyscy zgodnie stwierdzili, skoro on się uczy to i młody dziedzic może skorzystać z czego blondyn rzecz jasna nie był zadowolony. Następnie czekała go teoria z Narcyzą, a po niej eliksiry z Severusem. Natomiast wieczór przeznaczony był na trening szermierki, zaś pomiędzy miał czas na inne ćwiczenia. Powoli zaczynał popadać w rutynę i znużenie tym samym niezmiennym planem dnia i chciał, żeby coś się zmieniło, dlatego kiedy pojawił się Remus Lupin cieszył się jak małe dziecko, ale nie na długo, gdyż mężczyzna został zaraz zwerbowany do powtarzania z nimi obrony. Potter zaczynał żałować, że rok szkolny jednak się skończył. Malfoy też zaczynał mieć dość tej nieustającej rutyny, dlatego w połowie pierwszego miesiąca wakacji dorwał przyjaciela przed śniadaniem i zaciągnął do jednego z pustych pokoi.
- Co jest? – zielonooki spojrzał na blondyna.
- Nie wiem jak Ty ja mam dość. Ciągle tylko nauka, nauka i nauka. Nie dają nam ani chwili wytchnienia, nie masz dość?
- Owszem mam, ale co my możemy? – spytał brunet.
- Prysnąć stąd ot co i nawet wiem jak. Dwór ma jedno ukryte przejście, które prowadzi do mugolskiej części Londynu, wskakuj w ciuszki Alexa i możemy się urwać. Nic im się nie stanie jak sobie zrobimy dzień wakacji, należy nam się – stwierdził.
- No, nie wiem, a jak nas ktoś rozpozna? – spytał brunet.
- Oj daj spokój Harry, chcesz spędzić całe wakacje tutaj?
- No nie – dało się słyszeć odpowiedź.
- No i ja też nie, więc weź chodź szybko do pokoju, ogarniemy co trzeba i spadamy stąd – zachęcił okularnika.
- No dobra, ale jak coś to był Twój pomysł – wystawił mu język.
- Ale Ty się Potter zgodziłeś – wyszczerzy ł się szarooki.
Oboje wrócili do swoich pokoi i szybko zabrali najpotrzebniejsze rzeczy w tym pieniądze, po czym ruszyli do przejścia o którym wspomniał blondyn. Po drodze musieli kilka razy zmieniać trasę ucieczki, gdyż natrafili kolejno na Toma, Syriusza i Lucjusza, ale koniec końców udało im się opuścić posiadłość. Kiedy w końcu znaleźli się w mugolskim Londynie oboje odetchnęli z ulgą stwierdzając zgodnie, że tego właśnie im było trzeba. Resztę dnia spędzili na bezcelowym wałęsaniu się po różnych sklepach i podziwianiu wystaw. Nawet kupili sobie kilka rzeczy. Bawili się fantastycznie nie będąc świadomymi, że w posiadłości dorośli odchodzili od zmysłów zastanawiając się gdzie są, co się z nimi dzieje i czy przypadkiem ktoś nie odkrył kim jest Alex. Kiedy wieczorem wrócili do posiadłości zgarnęli taki ochrzan jakiego żadne z nich nigdy nie pamiętało i chodź dostali zakaz opuszczania pokoi przez tydzień zgodnie stwierdzili, że było warto.
Kiedy oni siedzieli w swoich celach dorośli debatowali w kuchni.
- Obawiam się, że ich ucieczka to w dużej mierze nasza wina – odezwała się Narcyza – nie daliśmy im żadnej chwili wolnej. Od rana do wieczora mieli zajęcia, a pomiędzy i tak im coś organizowaliście. Są młodzi, chcą zakosztować z wakacji, chcą się wyszumieć, jeżeli nie chcemy ponownie takiej sytuacji trzeba coś zmienić z ich planie dnia – stwierdziła stanowczo
- Obawiam się, że Narcyza ma rację – niechętnie przyznał Severus – kładliśmy na nich zbyt duży nacisk.
- Co w takim razie proponujecie? – spytał Tom.
- Może dla odmiany zróbmy sobie jutro wycieczkę? – zaproponował znienacka Lucjusz
- Wycieczkę? A niby gdzie? – odezwał się Lupin.
- We Francji mamy letnią rezydencję, tuż obok morza z prywatną plażą, proponuję, żebyśmy tam pojechali na kilka dni, podczas których nie będziemy ich męczyć, żądnymi ćwiczeniami, a pozwoli po prostu odpocząć – reszta pokiwała zgodnie głowami. Tak to był dobry pomysł, może w ten sposób unikną w przyszłości takich sytuacji.
CZYTASZ
Harry Potter - zupełnie inaczej
FanfictionCześć ludzie;) Przychodzę do was z nowym opowiadaniem, to które tutaj jest nie zostanie dokończone, bo nie mam na nie weny, ale to które teraz będę wstawiać jest już prawie zakończone;) Będzie to opowiadanie z serii HP, ale od razu uprzedzam, że odb...