Rozdział XVI

1.1K 64 4
                                    

Jak obiecałam, oto i drugi rozdział w dniu dzisiejszym ^^
Dziękuję wam za gwiazdki i komentarze;))
Miłego czytania^^


~~


 (Wspomnienie)

Mężczyzna patrzył ze złością na oko przeznaczenia, starożytny artefakt, który od niepamiętnych czasów wskazywał potencjalnych kandydatów na zostanie Magiem. Wiedział, że to wcale nie musiało od razu znaczyć iż dana osoba rzeczywiście nim zostanie. Aby tak mogło się stać musiała by ona od najmłodszych lat być ku temu przygotowywana, szkolona, uczona, ale nie zmieniało to faktu, że nie zamierzał ryzykować. Byłby niewątpliwie głupcem gdyby pozwolił sobie na chociażby cień ryzyka. Przekonywać ich do swoich racji też nie zamierzał, gdyż ich drogi rozeszły się już dawno temu. Musiał to zrobić, to był jedyny sposób by zapobiec w przyszłości tragedii i do tego też przygotowywał się przez kilka dni. Nie mógł od tak sobie tam wparować. Co prawda namierzenie ich domu nie jest żadnym problemem, odkąd przekonał Pettigrewa, żeby powierzył jemu pełnienie obowiązków strażnika tajemnicy. Potterowie nie mieli pojęcia, że Peter zgodził się na to bez mrugnięcia okiem i że od jakiegoś czasu ich sekret strzeżony jest przez Albusa Dumbldorea. Tamtego dnia na niebie wisiały ciemniejsze chmury, z których w każdej chwili mógł spaść deszcz. Starszego czarodzieja to jednak nie zniechęcało do działania. Stanął pod domem swoich ofiar, po czym wszedł na posesje.
Wolnym krokiem skierował się ku drzwiom i nacisnął dzwonek. Po kilku minutach te otwarły się przed nim i jego oczom ukazała się zaskoczona twarz Jamesa.

- Albus? Jak? - spytał zaskoczony.
- Może nie wiesz, ale od kilku miesięcy to ja jestem waszym strażnikiem – odparł swobodnie mężczyzna.
- Czego chcesz? - spytał brunet.
- A jak myślisz? Oddajcie mi dziecko, a wszystko dobrze się skończy – zaproponował ugodowo.
- Oddać Ci Harrego? Nigdy! Nie dostaniesz mojego syna!
- James?! Co tam się dzieje?! - głos z góry należał do młodej Lili.
- Lili to Albus chce Harrego! Uciekaj z nim wiesz dobrze gdzie! - krzyknął do Lili.
- Nikt nigdzie nie ucieknie – warknął Albus – koniec dobroci i miłego staruszka. Avada kedavra! - z różdżki błysnęło zielone światło, a mężczyzna bez życia padł na ziemię.

Dumbledore przekroczył ciało i ruszył na górę. Lili stała przy kominku z proszkiem fiu w ręku. Odepchnął ją zaklęciem zanim zdążyła go użyć.

- A ty gdzie się wybierałaś? Oddaj mi dziecko, nie musisz ginąć – rzekł spokojnie.
- Nie oddam Ci mojego syna nigdy! - Kobieta mocniej przytuliła dziecko do piersi.
- Avada Kedavra! - Dumbledore wycelował różdżką w dziecko, które ta trzymała na rękach. Kobieta odwróciła się tyłem do zaklęcia.
- To dla Ciebie synku – wyszeptała nim zaklęcie w nią uderzyło.

Starzec zaklął szpetnie. Cholerne prastare zwyczaje magiczne. Przeklęta kobieta i jej poświęcenie. Przez nią nie może teraz zabić dzieciaka bo sam zginie. Spojrzał na leżące tuż obok martwej matki niemowlę. Nie płakało, tylko dużymi zielonymi oczami wpatrywało się w siwego starca i uśmiechało nieświadome co starzec właśnie uczynił. Albus wiedział, że czasu ma niewiele nim zjawi się ktoś z ministerstwa. Odpowiednim zaklęciem spowodował, że na czole chłopca pojawiła się błyskawica, zaś nad domem pojawił się znak czaszki. Sam zaś deportował się w pobliże Hogwartu i wrócił do swojego gabinetu. Kiedy dostał "tragiczną" wiadomość zagrał zasmuconego staruszka, który o obiecuje pomścić śmierć swoich wieloletnich przyjaciół, jednak nie spodobała mu się wieść, że w gruzowisku nie znaleziono ciała chłopca. To mogło oznaczać tylko jedno. Dziecko przeżyło, ktoś się nim zaopiekował, tylko kto i gdzie teraz jest? Obiecał, że zajmie się tym niezwłocznie i postara się odnaleźć biedne, samotne i opuszczone niemowlę i odda go pod opiekę ministerstwa.

(koniec wspomnienia)

Z rozmyślań o przeszłości wyrwało Albusa pukanie do drzwi, przez które weszła Minerwa.

- Czy coś się stało moja droga? - spytał przymilnie starej czarownicy.
- Martwię się Albusie. Już tyle lat minęło od tragedii, a on wciąż się nie odnalazł – wyszeptała – kto wie czy nie jest więźniem sam wiesz kogo? - Albus pokręcił głową.
- Mam szpiegów, dowiedział bym się gdyby chłopak był w rakach Toma – uspokoił kobietę. - Nie martw się Minerwo, jestem bliżej znalezienia go niż kiedykolwiek wcześniej – wyznał – to tylko kwestia miesięcy, aby chłopak do nas wrócił, a wtedy postaramy się, aby już nigdy od nas nie odszedł.
- Masz całkowitą rację Albusie. Ochronimy go, będziemy dla niego rodziną – starzec uśmiechnął się łagodnie, jednak w duchu śmiał się z naiwności czarownicy.
- Tak, masz rację, tak właśnie się stanie – uspokojona nauczycielka wyszła.

Dumbledore pozwolił sobie na złośliwy uśmiech. Ostatnia rzecz na jaką by się zdobył to na stworzenie dla chłopaka rodzinnej atmosfery. On był dla niego zagrożeniem, stał się czymś na kształt jego nemezis. Z kimś takim nie tworzy się rodzinnych więzi, ale walczy i to na śmierć i życie.   

Harry Potter - zupełnie inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz