21

2.1K 106 10
                                    

Pierwsze dwa miesiące minęły zanim zdążyłam się obejrzeć. Pobudka, lekcję, odrabianie zadań, czas z przyjaciółmi, sen i tak codziennie. Dzisiaj moja rutyna miała zostać przerwana. Pierwszym odstępstwem od niej było zwolnienie Nas z połowy ostatniej lekcji, czyli Eliksirów. Następnie mogliśmy podziwiać w jaki sposób delegację dotarły do Naszej szkoły, a na koniec została kolacja powitalna, do której właśnie wszystkie się szykujemy. Chciałam wyglądać perfekcyjnie, niektóre z tych osób widziały mnie już na jakiś bankietach. Nie chciałam zatrzeć dobrego wrażenia jakie wtedy zrobiłam. Starannie ułożyłam falowane, lśniące włosy. Poprawiłam tylko makijaż, dodając pomadkę w kolorze ciemnego, brudnego różu. Na moich dłoniach jak zwykle błyszczało kilka pierścionków, a moje eleganckie, drogie perfumy były dobrze wyczuwalne. Na czele trzech moich przyjaciółek, weszłam do Wielkiej Sali. Byłyśmy ostatnie, uwaga wszystkich została skupiona na Nas, co już nikogo nie dziwi. Zajęłam moje stałe miejsce z tym, że po mojej lewej było około dziesięć pustych miejsc, tak samo po prawej Pansy, która siedziała naprzeciwko mnie. To tutaj mieli zasiąść jedni z delegatów. Nie miało dla mnie jednak znaczenia czy będą to uczniowie Durmstrangu czy Beauxbatons, byłam pewna, że i jedni i drudzy będą chcieli nawiązać ze mną kontakt. Nie bez powodu miejsca są obok mnie, a nie na początku stołu, gdzie zostali przesunięci uczniowie z młodszych klas. Siedziałam wyprostowana z wysoko uniesioną głową i dumnym wyrazem twarzy. Emanowała ode mnie wyższość, którą odczuli nawet uczniowie mojego domu sądząc po sposobie w jaki na mnie patrzyli. Skoro tak reagowali nawet Ślizgoni, nie muszę chyba mówić jak robiła to reszta Sali. Było zadziwiająco cicho, znajomi tylko szeptali między sobą spoglądając na mnie. Po krótkiej przemowie dyrektora na temat Turnieju, do Sali 'wbiegł' woźny robiąc to w tak komiczny sposób, że jedyne co mogłam zrobić to unieść jedną brew. Filch chyba nigdy nie przestanie Nas zadziwiać.

— A teraz powitajcie wraz ze mną urocze damy z Akademii Magii Beauxbatons oraz ich dyrektorkę Madame Maxime! — zawołał a wrota się otworzyły. Do pomieszczenia weszło kilkanaście dziewczyn, wzdychając do chłopców na prawo i lewo. Mnie najbardziej zainteresowały ich mundurki, były bardzo ładne, oraz idąca na końcu blondynka obok młodszej dziewczynki w gimnastycznym stroju. O ile się nie mylę były to siostry Delacour, które znałam z widzenia, z Naszej ostatniej wizyty w Paryżu. Dziewczyny zajęły miejsca przy stole Ravenclaw i mimo, że znajdowały się na drugim końcu Sali, gdy tylko mnie wypatrzyły zaczynały podłapywać mój wzrok i po kolei skinać mi głową, na co odpowiadałam tym samym. Już po chwili Dumbledore zapowiedział wejście uczniów Durmstrangu, na co dziewczyny wydały z siebie zduszony pisk radości. Nie mogę powiedzieć, że nie zrobili oni na mnie wrażenia. Pokaz bardzo mi się podobał, Jego wykonawcy również przyciągali wzrok. Wyraz mojej twarzy jednak się nie zmienił, są takie chwilę kiedy trzeba pokazać całą swoją arystokratyczną duszę. To był właśnie ten moment. Chłopcy na czele z Victorem Krum'em zajęli przeznaczone dla nich miejsca, a ja od razu zaczęłam się witać ze znajomymi mi twarzami, jak i poznawać tych, z którymi jeszcze nie miałam przyjemności.

Po kolacji odprowadziłam chłopców, aż do wyjścia z zamku. Miło mi się z Nimi rozmawiało, choć niektórzy za bardzo wzięli sobie do serca to, że rozmawiają z kimś ważnym przez co byli dość sztywni. Było już dość późno, korytarze były zupełnie puste. Wszyscy po kolacji porozchodzili się do swoich pokoi. Szybko znalazłam się w podziemiach Hogwartu, nie weszłam jednak do Naszego Salonu. Chodziłam bez celu po kamiennych korytarzach skąpanych w półmroku. Nie myślałam również o niczym szczególnym, nie byłam w stanie wyróżnić żadnej myśli. Przyglądałam się szczegółom nie zauważanym na co dzień. Nie miałam sensownego wytłumaczenia, dlaczego tu przyszłam. Coś podświadomie mnie tu przyciągnęło. Już po chwili poznałam mój magnes, przez którego nie spałam teraz w wygodnym łóżku. Stał oparty o ścianę obok tajnego przejścia do swojej sypialni, mierzył mnie wzrokiem z delikatnym uśmiechem. Wiedziałam, że miał wiele pytań. Moja postawa, jak i moich przyjaciół podczas dzisiejszego wieczoru była inna od tej codziennej, a Cedrik jeszcze nie widział mnie w takim wydaniu.

R U mine?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz