Olbrzymie, ciemne pomieszczenie było intrygujące. Praca w departamencie tajemnic na pewno musiała być ciekawa, choć nie byłam pewna, czy dla mnie. Chociaż patrząc na to jak żyję, utrzymywanie tajemnic przed wszystkimi nie byłoby dla mnie niczym trudnym.
W pomieszczeniu nie byłam sama, dochodziło do mnie echo niezbyt przyjemnej rozmowy Lucjusza z Harry'm, od czasu do czasu w kolejnych kulach odbijały mi się co poniektóre twarze, co sprawiało, że nie byłam już ani trochę pewna, gdzie grupa nastolatków, otoczona Śmierciożercami może się znajdować. Słyszałam kolejne zaklęcia, odgłosy stóp, przyśpieszone oddechy roznoszące się echem. Tutaj byłam w stanie usłyszeć wszystko, tak jak działoby się to tuż obok mnie, gdy tak naprawdę było to po drugiej stronie pomieszczenia.
Całkiem zabawne, i intrygujące.
Nie zdążyłam nawet przyjrzeć się sytuacji, gdy jeden z przelatujących Śmierciożerców pod postacią, hmm dymu? Złapał moje ramię zabierając nawet nie wiem gdzie.
Nie łapałam jeszcze tych wszystkich sztuczek Śmierciożerców.
Puścił mnie w kolejnej dużej, przestronnej sali za jakimiś skałami. Ta była jednak dużo jaśniejsza i prawie że pusta. Na jej środku stał kamienny łuk, który powinien być zasłoną śmierci, a całe pomieszczenie w taki razie, Salą Śmierci.
Nie trwało długo gdy na ziemię spadli nastolatkowie, od razu ogarnięci zamieszaniem Śmierciożerów, kończąc w końcu w ich rękach. Oprócz jednego.
Harry stał na kamiennych schodach, tuż przed dumnie wyprostowanym Lucjuszem. Brunet w mocno zaciśniętej dłoni trzymał swoją własną przepowiednię, rozumiejąc jak wiele od niej może zależeć. Z przerażeniem rozglądał się po trzymanych przez przestępców przyjaciołach, których teraz i ja mogłam rozpoznać co do jednego.
Była Granger, Weasley razem z siostrą, Luna Lovegood i Neville Longbottom w rękach, o ironio, Bellatrix. I był tam Harry, obserwujący swoich przyjaciół, którym zagrażało całkiem poważne niebezpieczeństwo, z ich kartą przetargową w swojej dłoni.
Pozostań w ukryciu, nie wychylaj się, i wróć jak gdyby nigdy nic ze wszystkimi.
Jak długo miało obowiązywać to pozostań w ukryciu? Gdy mój brat oddawał swoją przepowiednie, praktycznie prosto w ręce Voldemorta? Gdy do akcji wkroczył Zakon? Czy do kiedy ta wariatka nie próbowała zabić swojego własnego kuzyna i mojej ostatniej rodziny na tym świecie?
Zdecydowanie do wtedy. Tylko co mogłam zrobić przeciwko starszej, doświadczonej, porządnie pojebanej czarownicy, gdy ta wypowiedziała już zaklęcie? Nic. A może jednak?
Potem był już tylko ból.
Ból i dwa krzyki.
Najgorsze jakie usłyszysz w całym swoim życiu.
***
— Cristal... CRISTAL!
Wraz z głośnym wciągnięciem powietrza podniosłam się do siadu szeroko otwierając oczy, przed którymi zobaczyłam lekko zmartwioną i spanikowaną twarz blondyna, którego duże dłonie mocno zaciskały się na moich ramionach.
Wciąż ciężko i szybko oddychając przetarłam oczy chcąc uzyskać ostrą wizję.
Otworzyłam je ponownie rozglądając się dookoła. Byłam we własnym łóżku w Malfoy Manor, był środek nocy, a piżama i roztrzepane włosy świadczyły o tym, że Draco musiał mnie usłyszeć ze swojego pokoju.
Znowu.
— Przepraszam — szepnęłam odgarniając ręką włosy, który przykleiły mi się do czoła. Byłam zlana zimnym potem, nie panując nawet nad trzęsącymi mi się dłońmi.
CZYTASZ
R U mine?
FanfictionNie każde kłamstwo ma krótkie nogi. Nie każda droga jest prosta bądź kręta. Nie każdy człowiek jest dobry bądź zły. Nie każda historia jest zwykła i przejrzysta. Nie każda miłość jest wieczna bądź odkryta. Nie każda śmierć jest nieodwracalna. ...