Rozdział 1

5.2K 142 119
                                    

Wstałam jak zwykle w środowe poranki i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej sweterek, jeansy i czystą bieliznę. Udałam się do łazienki i wybrałam czyste ubrania, wcześniej się myjąc. Włosy spięłam w koka, a na twarz nałożyłam lekki makijaż. Umyłam jeszcze zęby, bo stwierdziłam, że nie będę dzisiaj jeść śniadania i wyszłam z beżowego pomieszczenia. Podeszłam do biurka i do mojego czarnego plecaka z Vansa wsadziłam książki potrzebne na dzisiejsze lekcje. Wzięłam jeszcze telefon i słuchawki, po czym wyszłam z pokoju. Plecak wisiał mi na prawym ramieniu, a w lewej dłoni trzymałam telefon i podłączałam nieudolnie słuchawki. Minęłam już chyba wszystkich Avengersów w korytarzu i nikt się jeszcze ze mną nie przywitał, ale w sumie po co. W końcu nikt nie ma dla mnie czasu. Nawet mój ojciec, Stark.

Kiedy moja mam jeszcze żyła, tata ciągle spędzał z nami czas. Wychodziliśmy na wspólne spacery po plaży. Byliśmy na każdej premierze filmów, które nam się podobały. Nawet zaniedbywał Fury'ego dla nas. A teraz nawet nie jest w stanie powiedzieć mi głupiego "cześć".

Weszłam do salonu, w którym był tylko Steve. Ruszyłam w stronę kuchni, a bardziej aneksu. Wzięłam sobie jabłko do szkoły. Tak to mi wyłącznie wystarczy na siedem czy osiem lekcji. Kiedy miałam już wychodzić usłyszałam głos blondyna.

-Nie noś tak plecaka, bo będziesz miała krzywy kręgosłup.-upomniał mnie z opiekuńczym wzrokiem, a ja nie chcąc się kłócić, poprawiłam posłusznie plecak.

-Nie uwierzysz co znalazłem.-do pomieszczenia wszedł mój tata nie witając się ze mną.

Nawet na mnie nie spojrzał. Miałam ochotę się po prostu popłakać. Po prostu podszedł do Steva i zaczął mu coś mówić. Szybko wyszłam z Wieży.

Wolnym krokiem kierowałam się do szkoły. Nie chciało mi się do niej iść. Tam w przeciwieństwie do domu wszyscy zwracali na mnie uwagę. Oceniali mnie tylko że względu na nazwisko, a ja miałam serdecznie dość.

W uszach leciała moja ulubiona piosenka. Zawsze poprawiała mi humor, ale nie dzisiaj. Gorzej być nie może. W sumie zawsze tak myślę i zawsze się coś później odpierdoli.

Ostatnio tak pomyślałam, a po chwili Flash wypadł przez okno i złamał sobie nogę.

Innym razem podczas apelu na sali gimnastycznej ktoś wzniecił pożar i mieliśmy w zimę wf na dworze.

Miesiąc temu mieliśmy atak agentów Hydry na naszą szkole. Zapewne to ja byłam ich celem. Ja albo Peter. Znam jego tajemnice. Sam mi o niej powiedział. Jest moim przyjacielem, ale chciałabym, by było to coś więcej. Wracając zaatakowali naszą szkołę, a po chwili na miejscu pojawił się mój tata ze swoją bandą i ich pognali.

Rok temu przed zakończenie roku szkolnego mój tata przyszedł na prośbę dyrektora i na apelu dla wszystkich klas opowiadał o tym jak to jest ratować świat.

Nawet nie zauważyłam kiedy byłam pod szkołą. Wszyscy kierowali się do drzwi. Szli w swoich grupach znajomych. Nie wiadomo skąd u mojego boku stanął Peter i patrzył w tym samym kierunku co ja.

-Dzisiaj tylko siedem lekcji. Dasz radę.-spojrzał na mnie i uśmiechnął się uroczo.

-Nie wiem czy to powód do radości.-powiedziałam moim obojętnym głosem, który zawsze występuje kiedy mam zjebany dzień.

-Zawsze można znaleźć powód do radości. W tym przypadku jest nim siedem lekcji, bo zawsze mogłaś mieć ich osiem.-mimowolnie zaśmiałam się na jego tandetną próbę pocieszenia mnie.-A teraz chodź.-złapał mnie za rękę i ciągnął w stronę szkoły. Zarumieniłam się lekko przez jego dotyk. Spuściłam lekko głowę i szłam za brunetem.

***

Był już praktycznie koniec moich zajęć. Kogo ja chce oszukać, jeszcze trzy lekcje. Już nie mogę wytrzymać z Flashem i tymi jego cholernymi docinkami.

Hero's Daughter || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz