Rozdział 12

1.3K 51 20
                                    

Szybko wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam z sali. Usłyszałam za sobą tylko krzyk i kroki Petera.

***

Do dzwonka ukryłam się w schowku woźnej. Płakałam. Nie dlatego, że skrzywdziłam nauczycielkę od mojego najgorszego przedmiotu, bo mogłabym to zrobić jeszcze raz. Płakałam, bo mogłabym zrobić to komuś bliskiemu. Ojcu, Peterowi czy komuś z wieży.

Kiedy usłyszałam cudowny dźwięk kończący lekcje wybiegłam z mojej skrytki i wtapiając się w tłum ludzi wyszłam ze szkoły. Starałam się nie rozglądać, mimo iż inni rozmawiali na temat całego zdarzenie i na mnie co chwila patrzyli.

Zatrzymałam się przy jednej z ławek i usiadłam wzdychając ciężko. Po chwili obok dosiadł się mój kochany Peter.

—Dobrze się czujesz?—zapytał po chwili niezręczniej ciszy.

—Tak.—powiedziałam ledwo słyszalnie.—Nie powinnam wychodzić w ogóle z pokoju. Ojciec powinien zamknąć mnie w pudle z wibranium.—powiedziałam, a mój głos ściszał się coraz bardziej. Peter spojrzał na mnie i po prostu przytulił.

I tego chyba właśnie potrzebowałam. Zwykłego przytulasa, w którym nikt nie będzie gadał, tylko pozwoli ki pobyć w ciszy.

Puściłam bruneta i przetarłam twarz dłońmi, a po chwili usłyszałam warkot motoru. Od razu spojrzałam e jego stronę i zobaczyłam Bucky'ego.

—Hejka.—przywitałam się z nim kiedy tylko do nas podjechał.—Czy to siniak?—spytałam patrząc na jego zdrowe odkryte ramie.

—O dziwo jesteś bardzo ciężka i mocno mnie uderzyłaś.—odpowiedział patrząc na miejsce, o które się pytałam. Od razu przypomniała mi się sytuacja z poranku, kiedy wleciałam w Zimowego.

—Sorka.—powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.

—To jedziemy?—zapytał po chwili Buck.

—Zaraz powinien przelecieć...—nie zdążyłam dokończyć, ponieważ zauważyłam wielki dysk. Wielki latający dysk Czarnej Pantery.

Wylądował na pustym parkingu szkolnym. Wstałam i wraz z chłopakami podeszłam bliżej. Otworzyła się klapa, a z niej królewskim krokiem wyszedł T'Chala i Shuri. Uśmiechnęłam się do nich.

—Wasza Wysokość.—zaśmiałam się, a T'Chala od razu skarcił mnie wzrokiem.

—Coś ci już na ten temat mówiłem.—zaśmiał się, a ja wraz z nim.—Nie mów tak do mnie.

—Dobra. Kończ gadkę z kiciusiem i jedziemy.—wtrącił się Barnes, a ja wiedziałam co się kręci.

—Bucky.—spojrzałam na niego.

—Widzę, że nadal nie jesteś w stanie zachować się jak normalny człowiek.—obraził Zimowego Czarna Pantera.

—T'Chala!—wiedziałam do czego to dąży i wiedziałam, że będzie kolejna kłótnia.

—Jesteś nikim bez wynalazków siostry.—rzucił Bucky patrząc na Shuri.

—Mnie przynajmniej nie wykorzystywali mordercy.—odpowiedział mu władca Wakandy.

—Stop!—wrzasnęła Shuri.—Proszę Nancy. Masz naszyjnik zanim oni się pozabijają.—powiedziała czarnoskóra dając mi wisiorek i zaciągnęła z oporem brata na statek.

Założyłam naszyjnik i wsadziłam do niego kamień, po czym szczelnie zamknęłam.

—Czy ty jesteś normalny?!—wydarłam się nie zwracając uwagi na tłumy dookoła.

—Dobra skończ i wsiadaj.—warknął i wsiadł na motor.

—Oszaleje.—szepnęłam do Petera, który w ciszy oglądał w cichy całą sytuacje.

—Dasz radę. Wpadnę później.—powiedział i na pożegnanie pocałował mnie w policzek i odszedł.

Wsiadłam na motor, a kiedy tylko dałam znak Barnesowi, że możemy jechać, ruszyliśmy w stronę wieży.

Hero's Daughter || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz