Rozdział 19

1K 41 10
                                    

-Lecimy na Titan.

***

Wylądowaliśmy na planecie, o której wcześniej wspominał Quill. Wstałam z siedzenia i podeszłam do przedniej szyby. Było to ewidentne odludzie. Gdzie nie gdzie jakieś skały i tyle.

-Po co tutaj przylecieliśmy?-zapytałam.

-Kiedy ty gadałaś z Bogiem, my namierzyliśmy jeden ze statków Thanosa. Wylądował tutaj.-wyjaśnił Drax.

-Mhm. To idziemy.-chciałam wyjść, ale zostałam złapana za ramię.-Co?

-Zwolnij. Jesteś na obcej planecie. Nie wiesz czego się spodziewać. Możesz zostać zaatakowana przez Thanosa i tak po prostu chcesz wyjść?-zapytała mnie Gamora.

-A nie?-wyrwałam się, ale pozwoliłam im wyjść pierwszym.

Kiedy wyszli odczekałam chwilkę i ruszyłam za nimi. Rozejrzałam się dokładniej po planecie. Nic nowego nie dostrzegłam. Wolnym krokiem szłam za Strażnikami. W pewnym momencie usłyszałam szmer. Odwróciłam głowę w tamtą stronę. Zobaczyłam wielkiego donata, który latał po Nowym Yorku. Statek się rozbił. Wyszły z niego jakieś postacie. Schowałam się za skałą i nie patrzyłam w ich stronę. Nasłuchiwałam. Po chwili usłyszałam, że toczy się walka między Strażnikami, a tymi postaciami. Wstałam i wyjęłam za pasa pistolet, który dała mi kiedyś Romanoff. Odblokowałam broń i ruszyłam z pomocą załodze.

-Ej no spokojnie.-usłyszałam znajomy głos. Od razu go rozpoznałam.

Przyjrzałam się postaciom ze statku. Był tam Spider Man, Doctor Strange i Iron Man. To oni walczyli ze Strażnikami.

-Stop!-wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam. Jednak nikt nie przestał zadawać ciosów przeciwnikom. Podniosłam broń do góry i wystrzeliłam. Z lufy wydobył się głośny odgłos, który skutecznie zatrzymał walkę. Podbiegłam do wszystkich. Każdy miał w siebie wycelowaną broń.-Głusi jesteście? Broń w dół.-wszyscy wykonali moje polecenie. Spojrzałam na ojca.-Jak się tu dostaliście?-zapytałam, a Tony zdjął maskę.

-Jeden z gości fioletowego zabrał Strange'a z kamieniem. Musieliśmy go odzyskać.-patrzył na mnie. Podeszłam do niego i się przytuliłam.

-Przepraszam za te ostatnie kilka miesięcy.

-To ja powinienem cię przepraszać. Nie słuchałem cię, mimo że miałaś rację.-wypuścił mnie z uścisku.

-Jestem Drax.-odezwał się tak totalnie z dupy szary. Wszyscy patrzyli na niego.-No co? Ja jestem kulturalny i się przedstawiłem chociaż.

-Dobra plan jest taki, że zwabiamy Thanosa i go zabijamy, pozbawiając wcześniej rękawicy z kamieniami.-rozkazał Stark.

-O nie o wiele lepiej będzie jeżeli zostawicie to nam. Lepiej znamy się na walkach z kosmitami.-odezwał się Quill.

"Dorośli" choć wcale się tak nie zachowywali stanęli na przeciwko siebie i zaczęli się kłócić. Podeszłam do Petera i usiadłam na kamieniu niedaleko. Chłopak się do mnie dosiadł. Położyłam głowę na jego ramieniu.

-Dobrze się czujesz?-zapytał mnie chłopak.

-Myślę o Lokim. Na statku tych pajaców spotkałam Thora. Thanos zabił Loki'ego, a Thor będzie chciał go teraz pomścić.

-Pomożemy mu to jakoś załatwić.-powiedział Parker, a ja zauważyłam, że coś leci tutaj. Podniosłam się i stanęłam między mężczyznami.

-Patrzcie! Coś tam leci. To pewnie Thanos. Robimy tak, że Strange go zagaduje, a my w odpowiednim momencie atakujemy i zabieramy kamienie. Później zrobicie z nim co chcecie.

-Dobra, ale tego nie schrzańcie.-mruknął zły Quill.

***

Thanos wyrwał naszyjnik z kamieniem mocy z mojej szyi, a następnie rzucił mną o skały. Nie miałam sił, żeby się podnieść. Widziałam jak trzyma mojego tatę i szantażuje Doctora. 

-Nie.-wyszeptałam, bo nie miałam sił nawet mówić. Stephen oddał mu kamień.

-Mądre posunięcie.-odezwał się Thanos, a następnie pstryknął palcami i zniknął.

Miał wszystkie kamienie. Teraz może zniszczyć cały świat. Całą galaktykę.

-Dziwnie się czuje panie Stark.-usłyszałam głos Petera. Udało mi się usiąść i powoli wstałam. Podeszłam obolała do Tony'ego i Petera. Chłopak nagle upadł na ziemię. Stark usiadł obok niego i wziął na ręce jego ciało.-Przepraszam.-to było jedyne co wypowiedział po czym zaczął znikać małymi płatkami.

Po policzkach spłynęły mi łzy.

-On umarł?-zapytałam łamiącym się głosem. 

Zobaczyłam, że Strange i Strażnicy też się rozpływają. 

-Przenieś ją.-rozkazał Stark, a Strange ostatkami sił stworzył portal pode mną.

Zaczęłam spadać. Byłam przy bazie Avengesów. Uderzyłam z hukiem w ziemie. Zwinęłam się z bólu. Po policzkach spływały mi łzy i nie ze względu na straszny ból, ale i Petera.

-Nancy!-usłyszałam krzyk Natashy.

Odwróciłam głowę w stronę głosu. Widziałam biegnących Steve'a, Nat i Rhodesa. Steve wziął mnie powoli na ręce i ruszył w stronę bazy.

-Zebrał wszystkie kamienie?-zapytał James. Pokiwałam delikatnie głową.

-Zniknęli wszyscy. Strange, Parker...-weszliśmy do bazy.-...i tamci Strażnicy do których przerzucił mnie Stehpen.

-Co?!-usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam w stronę, z której dochodził.-Quill i Drax też?

Hero's Daughter || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz