Rozdział 5

1.8K 72 15
                                    

Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu "Gwiezdne Wojny", a po filmach Peter odniósł mnie do domu przy użyciu swojej sieci.

—Panienko Stark, jest godzina 6:30 piątek. Na dworze jest 17°C i są zapowiadane opady popołudniu.—obudził mnie Jarvis.

—Juuuuuuż.—wyciągnęłam ręce i nogi po czym opadłam spowrotem na łóżko. Cholernie nie chce mi się dzisiaj wstawać, ale jeszcze tylko jeden dzień i weekend. Potem przeżyć czerwiec i wakacje. Dam rade.

Wstałam i leniwym krokiem podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej żółtą sukienkę w czarną kratkę do połowy uda na ramiączka i czarną bieliznę oraz czarne stopki. Weszłam do łazienki i zrobiłam poranną toaletę. Ubrałam się i rozczesałam włosy. Postanowiłam ich nie wiązać tylko zostawić rozpuszczone. Nałożyłam leciutki makijaż i wyszłam z pokoju. Założyłam czarne vansy. Spakowałam plecak i założyłam go na jedno ramie. Wyszłam z pokoju i jak zwykle udałam się do kuchni. 

—Hej córcia.—przywitał się ze mną szerokim uśmiechem tata. Było to dla mnie jeszcze trochę dziwne. Tak gwałtowna zmiana z dnia na dzień, ale trzeba się przyzwyczajać.—Za ile wychodzisz, bo muszę załatwić coś na mieście i mogę cię od razu podwieźć do szkoły.—zaproponował Tony.

—Sorki, ale jestem już umówiona z Peterem. Ma przyjść za chwile.—głupio mi się trochę zrobiło, bo tata chciał spędzić ze mną trochę czasu, pewnie o czymś pogadać, a ja go muszę spławić.—A byłbyś w stanie po mnie przyjechać? Kończę o czternastej.

—Oczywiście. Jak wrócimy zajmiemy się twoimi umiejętnościami po matce. Jestem ciekaw co się w tobie skrywa.—patrzył mi prosto w oczy i podał talerz z dwoma kanapkami. Wzięłam kanapki i usiadłam przy stole, a plecak znalazł swoje miejsce na podłodze.—Skontaktowałem się już z T'Chalą. Shuri zajęła się już pracą. Możliwe, że dostaniesz go w poniedziałek.—powiedział, a przez drzwi windy przeszli Peter i Pepper.

—Hej Pete. Cześć Pepper.—przywitałam się z gośćmi i wzięłam już pusty talerz, i wsadziłam go do zmywarki. Plecak założyłam na plecy i podeszłam do taty.—Do zobaczenia po szkole.—pocałowałam go w policzek na pożegnanie i podeszłam do Parkera. Złapał mnie za rękę i opuściliśmy piętro.

-Tony Stark-

Kiedy Nancy i Peter wchodzili do windy zauważyłem, że trzymali się za ręce. Czyżby byli parą?

—Widziałaś to?—pokazałem na drzwi windy dalej się patrząc w tamtym kierunku, nie zwracając uwagi na Pepper i jej papiery. Kobieta spojrzała na windę.

—Ale co?—spytała zdezorientowana.

—Peter trzymał Nancy za rękę.—powiedziałem lekko oburzony.

—I co w tym złego?—zaśmiała się krótko rudowłosa.—To chyba nic, że są parą albo dobrymi przyjaciółmi?—Potts odłożyła teczkę na bok i oparła się o blat kuchenny.

—Niby nie, ale dlaczego ja nic o tym nie wiem?—w tym momencie Pepper mogła zobaczyć moje oburzenie. Spojrzała na mnie krzywo.—Jako jej ojciec powinienem o tym wiedzieć jako pierwszy.

—Przesadzasz Tony. Może jeszcze ci powiedzą, ale po szkole? Albo to nic poważnego.

—Mo-może masz racje. Od tamtej sytuacji z Nancy jestem trochę przewrażliwiony na jej punkcie.—przetarłem twarz dłońmi i usiadłem na krzesło.—Boje się o nią.

—Teraz kiedy zna prawdę jest bezpieczna.—rudowłosa mnie przytuliła i wróciliśmy do papierów.

-Nancy Stark-

Szliśmy w kierunku szkoły trzymając się za rękę i rozmawiając o chemii. To zdecydowanie mój ulubiony przedmiot.

—Najlepsze było uczenie się o równaniach jonowych.-powiedziałam i zaśmiałam się krótko kiedy przypomniało mi się jak byłam najlepsza z klasy z tego tematu i wszyscy prosili mnie o wytłumaczenie im zadania.

—Czy ja wiem?—skrzywił się, a ja na to parsknęłam głośnym śmiechem.

Kiedy byliśmy pod szkołą większość oczu była skierowana na nas. Nie dziwię się w sumie. Nie doszła samobójczyni i Spider-Man bez kostiumu. Weszliśmy na luzie do szkoły i ruszyliśmy do szafek. Nasze szafki znajdowały się obok siebie, więc jeszcze się nie rozdzielaliśmy.

—No w mordę jeża.—syknęłam kiedy jak zwykle nie mogłam otworzyć tej metalowej puszki.

—Uspokój się, bo będzie jeszcze gorzej.—Peter stanął przy mnie i o wiele spokojniej ode mnie otworzył to dziadostwo.

—Dziękuje.—zaśmiałam się krótko i schowałam niepotrzebne mi książki.—Gdyby nie ty, po prostu wyrwałabym te drzwiczki i byłby święty spokój.—chłopak się zaśmiał i kiedy oboje byliśmy gotowi ruszyliśmy w stronę sali historycznej, gdzie zaczynamy dzisiejszy dzień tortur.

Weszliśmy do sali na wielkim luzie. Ledwo podeszliśmy do ławki, gdzie mieliśmy usiąść, a już wszyscy patrzyli na nas jakbyśmy byli ze złota, albo wysadzeni diamentami. Lekko zirytowana usiadłam i położyłam plecak na ziemi. Nie wyjmowałam książek, bo nigdy nie wiadomo jak potoczy się ta lekcja. Peter usiadł obok mnie. Chłopak również nie wyjął swoich książek. Do lekcji zostało jeszcze dwie minuty, a znając naszych nauczycieli to potrwa nam to trochę dłużej, bo każdy się spóźnia.

—Masz jakieś plany po szkole?—zapytałam chłopaka. Pomyślałam, że po niej jak każdy z nas się ogarnie będziemy mogli gdzieś wyjść.

—Niestety po szkole jadę na konferencje w sprawach Spider-Mana.—powiedział smutno brunet. W jego oczach widziałam lekki strach związany z konferencją, ale znając Petera większy będzie podczas samego wydarzenia.

—Mam nadziej, że cię tam nie zabiją tymi aparatami i mikrofonami. Chciałabym mieć cię całego.—zaśmiałam się, a chłopak ścisnął delikatnie moją rękę.—No trudno. Porzucam sobie z Natashą nożami w drzewa, bądź znowu będę waliła Thora w brzuch i zobaczę kiedy złamie jakiś kij, albo moja noga.—zaśmiałam się krótko z brunetem, a kilka osób patrzyło na mnie ze zdziwionym wzrokiem.

No tak przecież zapomniałam, że nie każdy może lać kijem samego Syna Odyna...

—Dzień dobry, kochana klaso.—powiedziała tylko po pięciu minutach spóźnienia nauczycielka. W słowach wypowiedzianych przez pięćdziesięcioletnią kobietę było słychać sarkazm na kilometr. Nie wiem czemu te babsko tak bardzo lubi uprzykrzać nam życie, a zwłaszcza mi.—Dobra. Zacznijmy od powtórzenia informacji z poprzedniej lekcji.—powiedziała kiedy odłożyła papiery na biurko.

Kurna, ostatnia lekcja była w poniedziałek i wtedy byłam w szkole, a nic nie umiem. Na 100% weźmie mnie...

—To może...—rozejrzała się po klasie i zatrzymała swój wzrok na mnie.—Nancy.—wypowiedziała moje imię ze sztucznym uśmiechem. Przeklinałam ją w myślach.

Wstałam i podeszłam do tablicy kiedy przez drzwi wszedł szkolny pedagog. Jednocześnie dziękowałam mu za to, że mnie uwolnił od odpowiedzi i wyklinałam, bo wiedziałam, że będzie chciał gadać o tym co się stało dwa dni temu w środę.

—Czy mogę zabrać Nancy?—zapytał przyjaźnie i podszedł do biurka.

—Oczywiście.—kobieta wysilała się na uśmiech, ale oczywiście na sztuczny.

—Zabierz swoje rzeczy Nancy i wychodzimy.—poinformował mnie pan Smith i podszedł do drzwi. Ja wróciłam do ławki i zabrałam plecak.

Mówiłam, że nie opłaca się rozpakowywać na tej lekcji.

Hero's Daughter || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz