Rozdział 2

3.1K 91 12
                                    

Wróciliśmy do Wieży, a kiedy wyjechaliśmy na piętro mieszkalne i drzwi windy się rozszerzyły na boki, rozbiłem butelkę wódki o podłogę. Wszyscy w salonie zwrócili na nas uwagę. Podszedłem do okna i patrzyłem na panoramę miasta.

Nie wiem jak mogłem zaniedbać tak bardzo córkę, że chciała się zabić. Po śmierci Madison faktycznie zająłem się bardziej pracą zamiast Nancy tylko dlatego, że nie mogłem sobie z tym poradzić. Nigdy nie kochałem tak kobiety jak ją. Poza tym Nancy wyglądała jakby dawała sobie lepiej radę ode mnie.

—A tobie co?—spytała Romanoff pijąc kawę na kanapie.

—Nancy próbowała popełnić samobójstwo.—powiedziałem szeptem, przypominając sobie o Peterze.

Gdyby nie on straciłbym już wszystko na czym mi zależy. Tylko co teraz? Tamte dzieciaki to nagrywały, więc teraz cały świat się dowie kim jest Spider-Man. Przez własną głupotę nie dość, że zraniłem własną córkę, to jeszcze zniszczyłem nastoletnie życie Parkera.

—Ale nic jej nie jest?—spytał zdenerwowany Clint.

—Peter ją uratował. Świat dowie się kim jest Spider-Man.

—Mam  nadzieję, że chłopak zaraz tu przyjdzie i da się to jakoś odwołać.—odezwał się głos, którego się tu nie spodziewałem.—Hill usunęła z Internetu filmiki z tej akcji, co nie zmienia faktu, że ludzie widzieli to na własne oczy.—Nick usiadł na fotelu i patrzył na mnie.—Gdzie on teraz jest?

—Nie wiem. Zaraz będzie.—usadowiłem się na krześle przy stole.

—Pójdź się połóż do pokoju. To ci teraz najlepiej zrobi.—przez salon przeszli Peter i Nancy. Dziewczyna bez słowa poszła do siebie, a Peter podszedł do mnie, nie zauważając Fury'ego .—Panie Stark, ja wiem, że...—zaczął, ale Nick mu przerwa.

—Wiesz co zrobiłeś? Świat dowiedział się kto jest pod maską Spider-Mana. Jesteś gotowy na wywiady i przyznanie się do tego kim jesteś na przed kamerami?—mówił bardzo szybko, patrząc w oczy wystraszonego do granic możliwości chłopaka.

—Nie wiem, ale nie mogłem pozwolić, by Nancy sobie coś zrobiła.—powiedział pewnie prosto w twarz Fury'ego.

—Stark, niech Pepper załatwi mu konferencje, a Ty go jakoś przygotuj.

—Jarvis.—przywołałem sztuczką inteligencje, która po chwili ujawniła swoją obecność w pobliżu.

—Tak, Panie Stark?—mechaniczny głos, wydobywający się ze ścian czekał na mój rozkaz.

—Słyszałeś polecenie Fury'ego. Poinformuj Potts o tym co ma zrobić.—przekazałem, a mechanizm po odmeldowaniu się, przeniósł się na piętro, na którym znajdowała się Virginia.

—Powodzenia, Spider-Manie.—Nick wstał i ze stukotem swoich ciężkich butów, udał się w kierunku windy.

—Dasz radę Peter.—Natasha wstała i ruszyła do wyjścia. Przy nim się jeszcze odwróciła i spojrzała na mnie.—Zajrzę do młodej.—dopowiedziała i opuściła pomieszczenie. Chwilę po niej wyszedł Clint, a z nim Steve. Zostaliśmy sami.

—Wszystko zniszczyłem, Panie Stark.—chłopak usiadł na miejscu obok i położył plecak na podłodze.

—O czym ty mówisz?—zapytałem nie za bardzo rozumiejąc jego słowa.

—Miałem być zwykłym Spider-Manem z sąsiedztwa. Miałem pomagać May, bo ma teraz problemy w pracy. Miałem normalnie skończyć szkole i dopiero wtedy myśleć, co dalej ze Spider-Manem. Teraz przez jedną sytuacje mogłem stracić Nancy.—posmutniał wspominając to wydarzenie.

—Słuchaj, zależy ci mojej córce?—spytałem prosto z mostu. Chłopak był bardzo zdziwiony, ale po chwili odpowiedział.

—Tak.—powiedział z lekkimi rumieńcami na policzkach.

—Dobrze, że to Ciebie ma przy sobie. Jestem beznadziejnym ojcem. Przez swoją głupotę prawie straciłem córkę. Jedyne co zostało mi po Madison. Gdyby nie Ty...—popatrzyłem na Parkera ze łzami w oczach.—Był bym sam.

—Nigdy nie będzie Pan sam. Ma Pan przyjaciół, Pepper, mnie. A nawet, jeśli coś takiego się stanie to jest Pan geniuszem! Da Pan radę skonstruować maszynę czasu czy coś w tym stylu i ocalić wszystko.—słowa młodego podniosły mnie na duchu.

—Dzięki.—uśmiechnąłem się.

—Panna Potts, umówiła spotkanie na za dwa dni.—poinformował nas Jarvis.

—Dzięki, Jarvis.

—Panie Stark ja nie dam rady.—powiedział na nowo zdenerwowany Peter.

—Dasz. Wystarczy, że będziesz sobą. Będę z Tobą na scenie i cię zapowiem. Ty wystarczy, że wlecisz na sieci na salę i zdejmiesz maskę. Odpowiesz na kilka pytań i tyle.—powiedziałem mu na luzie.

—W tym problem. Nie potrafię tak swobodnie odpowiadać na pytania w tak ważnych kwestiach jak Pan.

—Pomogę Ci we wszystkim.

Po chwili telefon Petera zaczął dzwonić.

—Tak May?—chłopak odebrał i zaczął rozmawiać.—May, spokojnie już lecę i ogarnę sprawę...nie nic mi się nie stanie...ja Ciebie też.—rozłączył się.—Przykro mi Panie Stark, ale muszę już iść. Coś się dzieje na Quinns i muszę wkroczyć do akcji jako obrońca dzielnicy.—wstał i chciał iść, ale to zatrzymałem.

—Mam coś dla Ciebie.—podszedłem do ściany. Otworzyłem w niej skrytkę i wyjąłem strój Spider-Mana.—To jest ten sam strój, który masz teraz tylko, że z większą ilością zabawek.—uśmiechnąłem się i wręczyłem go chłopakowi.

—Dziękuję, Panie Stark.—podziękował i wyszedł.

Podszedłem do okna, a po chwili przed oczami przeleciał mi Peter w nowym stroju. Uśmiechnąłem się pod nosem, jednak szybko uśmiech zniknął z mojej twarzy.

Muszę porozmawiać z Nancy. Muszę powiedzieć jej prawdę.

Wstałem i ruszyłem w stronę pokoju Nancy. Stałem chwilkę pod jej drzwiami po czym zapukałem. Usłyszałem cichutkie "proszę", więc otworzyłem je i wszedłem do środka. Brunetka leżała na łóżku tyłem do mnie.

—Przepraszam.—usiadłem na brzegu łóżka.-Wiem, że Cię bardzo zaniedbałem, ale muszę Ci coś powiedzieć.-dziewczyna spojrzała na mnie przez ramię, po czym usiadła twarzą w moją stronę.—Twoja matka...—zacząłem, patrząc wystraszony w oczy córki.—...nie była z Ziemi.—na twarzy Nancy było widać ewidentne zdziwienie.

—Co?—była totalnie zdezorientowana.

—Tak, była z innej planety.—czekałem w niecierpliwości na jakąś reakcję ze story dziewczyny.

—Czy...Czyli ona miała jakieś...moce?—zaczęła się jąkać.

—Tak i jest prawdopodobieństwo, że Ty też możesz je mieć.—do Nancy chyba nie do końca dochodziło co do niej mówiłem.

—Od kiedy to wiesz?

—Madison powiedziała mi kilka chwil przed swoją śmiercią.—po policzkach brunetki spływały potoki łez, które szybko starłem kciukiem.—Ta cała sytuacja mnie przerosła i dlatego zacząłem cie unikać. Przepraszam, że przeze mnie chciałaś się zabić.—wziąłem ją w swoje ramiona, a ona się we mnie mocno wtuliła coraz głośniej płacząc.

—Jakie mogę mieć moce.—spytała kiedy się uspokoiła i opuściła moje ramiona.

—Nie wiem. W zależności od tego jakie są twoje umiejętności fizyczne, psychiczne oraz stan organizmu. Banner zrobi ci badania i zaczniemy obstawiać co możesz mieć.—powiedziałem i pocałowałem dziewczynę w czoło.—Odpocznij. Przyda Ci się to.—powiedziałem i wstałem. Przy drzwiach spojrzałem na nią. Leżała i patrzyła się w sufit. Zaśmiałem się cicho i wyszedłem.

Kilka razy odwiedzałem córkę w jej pokoju, ale spała. To dobrze. Siedziałem i oglądałem telewizję wraz z resztą kiedy drzwi windy się otworzyły, a przez nie przeszedł Peter w stroju Spider-Mana z paczką w ręku. Miał na twarzy kilka zadrapań.

—Co ci się stało?

Hero's Daughter || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz