Rozdział 22

932 34 0
                                    

Czy może być jeszcze gorzej, niż jest teraz...Raczej tak skoro Thanos ma przy sobie kamienie...

***

—Kto z was nie był nigdy w kosmosie?—zapytał Rocket na pokładzie swojego statku.

Rozejrzałam się po reszcie. Ręke podniesli Steve, James i Nat. Spojrzeli po sobie niepewnie.

—W takim razie proszę nie zażygać mi statku.—mruknął szop i zaczęliśmy lecieć.

Ogólnie to od momentu, kiedy tata wylądował na Ziemi, reszta starała się znaleźć Thanosa. Nie było to łatwe zadanie przez co dopiero po trzech tygodniach udało się nam namierzyć tego gnoja.

Pożałuje teraz za to wszystko.

Wracając, Steve i Nat postanowili użyć kamieni, które ma śliwa do przywrócenia wszystkich, którzy się rozsypali. Tata nie zgadzał się na to, bo twierdził, że możemy ostro namieszać, a chwile potem omdlał.

Aktualnie leży nieprzytomy na łóżku w bazie pod opieką Pepper, a my lecimy po kamienie Thanosa. Udało się nam zdobyć dane gdzie znajduje się Thanos przez kolejne pstrykniecie, które wykonał.

Na miejcu, po skoku, znaleźliśmy się przed planetą. Carol postanowiła zrobić szybki zwiad. Po chwili do nas wróciła.

—Nie ma żadnych fortyfikacji, ani armi. Jest sam.—powiedziała patrząc na nas.

—W takim razie to skończmy.—mruknął Kapitan i zlecieliśmy na planete.

Wylądowaliśmy i pierwsze co zobaczyliśmy to mała drewniana chatka. Wymieniłam się z Natashą spojrzeniami i weszłyśmy za Stevem do środka. Przez dach wleciał Thor i zaczął tłuc Thanosa wraz ze Stevem i dziewczynami. Z nadgarstów wyczarowałam mecz i szybkim ruchem znalazł się przy szyji tytana. Trzymałam go w tym miejscu przyciskając delikatnie do skóry fioletowego. Zdziwiło mnie, to że miał spaloną skórę na barku i szyji. Wyglądało to tak jakby te miejsce wypalał.

—Gdzie są kamienie?—zapytała ostro Kapitan Marvel. Thanos mruknął coś pod nosem, co tylko wkurzyło Danvers.—Gdzie.Są.Kamienie.—wysyczała kobieta przez zęby.

—Zniszczone.

—Przecież kilka dni temu użyłeś ich tutaj, idioto!—wkurwił mnie. Co poradze.

Jak pracuje się z debilami, to trzeba im pokazać, że nimi są, co nie?

—Użyłem kamieni, by zniszczyć kamienie. Teraz już nic nie zmieni przeznaczenia, którym jestem ja...—w tym momencie Thor odrąbał tytanowi łeb.

—Coś ty zrobił?!—syknęła z niedowierzaniem Romanoff.—Na pewno te kamienie gdzieś tutaj są! Mógł nas na nie naprowadzić!—wkurzyła się i to ostro.

Ostatni raz widziałam tak wkurwioną Natashę, jak przegrała z Buckym w walce w ręcz, mimo iż to ona zawsze wygrywała.

—Mój ojciec, może i jest potworem...ale nigdy nie kłamał.—Nebula patrzyła się prosto w ociętą twarz ojca. Jej mina wyrażała obojętność, ale trochę przechodził przez nią smutek.

Thor bez słowa wyszedł z chatki i ruszył w stronę pokładu. Reszta po mału też się zchodziła na statek. Zostałam sama z Nebulą.

—Wierzysz w jego wiarygodność?—zapytała mnie kobieta.

—Nie wiem w co mam teraz wierzyć.—mruknęłam. Oczy martwego tytana były skierowane na mnie. Był to jednocześnie przerażający, jak i satysfakcjonujący moment.

Nebula kucnęła przy głowie i zamknęła dłonią oczy ojca. Kiedy wstała, obie ruszyłyśmy w kierunku reszty, która czekała tylko na nas, aby wrócić na Ziemię.

Przez całą drogę do Ziemi walczyłam z myślami. Po jednej stronie miałam myśl, że Thanos mogł schować, gdzieś kamienie i starał się nas zmylić zmartwionym wyrazem twarzy. Z drugiej strony, latała gdzieś mi myśl, że jednak on naprawdę je zniszczył i już nie odzyskamy staronych po pstryknięciu.

A mogłam siedzieć w mieszkaniu dalej skłócona z ojcem i zaprosić Parkera do nas na film...

Hero's Daughter || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz