Rozdział 16

1.2K 47 12
                                    

Gówno prawda.warknąłem sam do siebie i wziąłem kolejnego łyka trunku.

***

Osiem miesięcy później...

Odrabiałam właśnie lekcje. Spojrzałam na zegarek. Było w pół do dziesiątej. Zamknęłam książki i spakowałam się na jutrzejszą wycieczkę. W ciszy przeszłam przez korytarz do łazienki z piżamą w ręce.

Po wielkiej awanturze Rogersa i taty, Tony kupił średniej wielkości mieszkanie w centrum. Myśli o bliższej przyszłości z Pepper i prawdopodobnie niedługo cię poślubią. Chyba to dobrze. Tata zaczął prowadzić na nowo życie uczuciowe po śmierci.

Ale jeśli chodzi o jego relacje z avengersami to nie jest już tak kolorowo. Tony i Steve stali po dwóch stronach naprawdę grubego muru i żaden nie zamierzał go zacząć niszczyć. Cała grupa się od siebie oddzieliła i żadne nie chciało ratować zespołu.

Masakra.

Po ogarnięciu się w łazience wróciłam do pokoju i położyłam do łóżka. Nie zamierzałam iść spać, ale nie chciałam się widzieć z ojcem. Pokłóciliśmy się dzisiaj ostro i już od jakiś pięciu godzin jest między nami cisza. Bałam się, że w końcu nasze relacje skończą tak samo jak jego z Ameryką.

Obróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Otworzyłam je po jakimś czasie. Mając je zamknięte nie spałam, po prostu leżałam i starałam się wszystko poukładać w głowie. Spojrzałam na zegarek. Było kilka minut przed północą. Westchnęłam głośno i szybko zasnęłam.

***

Obudziłam się kilka minut przed szóstą. Wstała i ubrałam się w przetarte jasne jeansy oraz łososiową bluzę z Adidasia. Po umyciu się i ubraniu, nałożyłam makijaż, a dokładniej tusz, podkład, korektor i ciemniejszą szminkę. Tyle. Od dłuższego czasu tak wyglądało moje malowanie się. Związałam włosy w niechlujnego koka i wróciłam do pokoju. Założyłam na stopy czarne vansy i założyłam plecak na jedno ramie. Wsadziłam telefon do tylniej kieszeni spodni i ruszyłam w kierunku wyjścia.

Mijając kuchnię rzuciłam okiem na ojca. Rozmawiał z Pepper, a ona go po chwili przytuliła. Z jego wyrazu twarzy było widać, że był załamany. Prawdopodobnie po naszej kłótni, która dotyczyła Avengers i mojej przyszłości.

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy rozwinęły mi się dwie kolejne umiejętności. Wysuwanie mieczy z nadgarstków. Coś ala Loki. I za pomocą dotyku zamarzanie rzeczy. Dlatego po szkole i na mieście chodziłam w rękawiczkach.

Nawet w lato.

Wyszłam z domu trzaskając lekko drzwiami, dając sygnał dorosłym w mieszkaniu, że je opuściłam. Wyszłam z klatki schodowej i ruszyłam w stronę szkoły. Miała się tam odbyć zbiórka. Jedziemy dzisiaj do muzeum. W chuj interesujące, zwłaszcza, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy odwiedzaliśmy je przynajmniej raz na dwa tygodnie.

Doszłam do szkoły po nie całych trzydziestu minutach. Z tego mieszkania miałam bliżej do szkoły niż z Towera, więc mogłam sobie dłużej pospać. Plus dla mnie. Zatrzymałam się przy grupce uczniów. Po chwili wyszedł z niej Peter.

—Jak się czujesz?—spytał i podszedł do mnie, a ja go po prostu przytuliłam. Nie musiałam nic mówić, bo wiedział, że nie za dobrze. Położyłam ręce na jego karku, a głowę położyłam na jego ramieniu, po czym głośno westchnęłam.—Czyli nie za dobrze.—-mruknął.

—Nawet nie wiesz jak gęsta jest atmosfera w naszym mieszkaniu. Byłoby można ciąć ją nożami Romanoff.—westchnęłam po czym podeszliśmy do autobusu, który po nas podjechał.

Smith nas policzył i wpuścił do środka. Zapowiadała się długa droga.


^^^^

Moim drodzy. Przez problemy z Internetem nie mogłam wstawić tego rozdziału w wigilię, więc robię to teraz, kiedy internet w końcu chce ze mną współpracować.

Dodatkowo życzę wam zdrowia, szczęścia oraz spełnienia wszystkich marzeń. Abyście spędzili cudowny czas z rodziną i nie upili się w sylwestra dopóki nie zaczną strzelać fajerwerkami.

Wesołych Świąt 🎁


Hero's Daughter || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz