23

186 13 1
                                    

Sobota
Obudziłam się, czując na sobie jakiś ciężar... Nosz, kur..!
- Denki! Grubasie! Złaź że mnie!
- Nie jestem gruby. - mruknął i dalej trzymał swoją głowę i nogi, na mnie.
- Pikachu!
- Daj spać, wiedźmo... Ała! Mój zadek!
- Trzeba było wstać! A, teraz, do kuchni!
- Mhm...
- Dzień dobry, rodzinko. Jak tam, Kone?
- Nooooo...
- Oni, kochanie, może...
- Pani, Shone... Wiem, o wszystkim. Proszę się nie gniewać na Oni, po prostu była cały czas nie obecna i wyciągnąłem z niej wszystko...
- Spokojnie, chciałam poprosić Oni, żeby zrobiła śniadanie. Ale, dziękuję, że się o nią martwisz.
- Ciociu, co zrobić?
- Chłopcy, co byście chcieli?
- Gofry/naleśniki z owocami. - powiedzieli jednocześnie.
- To ja może zrobię omlet?
- Masz rację, pójdźmy na kompromis.
- OK... To, za jakieś 15 minut będzie jedzenie... Denki, mogę do ciebie wpaść?
- Jasne, moja mama ostatnio o ciebie pytała.
-To, ok... - zrobiłam śniadanie, po którym Denki wziął ubrania i poszedł do łazienki, a ja zamknęłam drzwi na klucz, po czym założyłam fioletowe rurki i szary T-shirt, do tego białą bluzę, skarpetki w kwiatki oraz trampki. Otworzyłam drzwi, a po chwili przyszedł Kaminari. Spakowałam swój plecak, czyli wzięłam telefon, portfel, klucze i chusteczki. Powiedziałam cioci, że wrócę wieczorem i poszliśmy do Pikachu.
- Jestem, mamo!
- Cześć, Denki. - blondwłosa kobieta pocałowała go w policzek. - A, niech mnie! Oni, witaj, tak dawno cię nie widziałam! - kobieta szybkim ruchem przytuliła mnie.
- Ja pani, też długo nie widziałam...
- Ile razy mam powtarzać, żebyś mówiła do mnie ciocia?
- Nie wiem. Jestem przyzwyczajona do mówienia pani...
- Chodźcie dzieciaki. Herbaty, kawy, soku?
- Mamo, napiłbym się soku...
- Jak też proszę pa... Ciociu.
- Dobrze, dzieci... Jak było wczoraj na łyżwach?
- Mamo, było super...
- Gdyby nie to, że prawie złamał nogę.
- No tak. O, której byliście w domu?
- Za dwadzieścia dwunasta.
- Oni, twoja ciocia musiała się martwić.
- Wiem...
- Co tam jeszcze u ciebie słychać?
- Oj... Dużo... - opowiedziałam wszystko... Bądź co bądź, mama Denkiego często się mną opiekowała jak chodziłam do podstawówki. Siedziałam u Denkiego do 21:00. Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. W sumie cały czas rozmawiałam z mamą Kaminariego.
- Do widzenia, ciociu.
- Papatki, Oni. Denki, nie siedź za długo, na 23:00 najpóźniej w domu!
- Dobrze.
- Widzisz, jednak twoja mama cię nie zabiła po zebraniu.
- Cud! W ogóle, to jest już koniec listopada, masz pomysły na prezenty?
- Niestety nie... Ale coś wymyślę!
- Jak zawsze... Może pójdziemy razem na jakieś zakupy świąteczne?
- Spoko, ale w następnym tygodniu... Może w piątek po lekcjach? Pójdziemy od razu do galerii i kupię chociaż część prezentów...
- OK... Do poniedziałku. - powiedział blondyn i przytulił mnie, co odwzajemniłam.
- Dobranoc. Do zobaczenia.
- Branoc! - Denki ruszył w swoją stronę, a ja weszłam do domu.
- Jak było?
- Fajnie... A, teraz gadaj, Kone.
- No, więc twój wychowawca powiedział, że mogę przychodzić raz w miesiącu do niego i raz do All Mighta, i pomogą mi wrócić do normalnego życia.
- To super!
- W ogóle to znalazłem pracę... Pracuję w kinie na przekąskach. Mało płatne, ale...
- Ważne, że coś znalazłeś. Ok, ja idę się myć. Później zrobię kolację, chyba, że już jedliście, a później idę spać.
- Dobrze. Jedliśmy, ale zrób sobie.
- OK... - ruszyłam do pokoju, skąd wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Puściła wodę, po czym zobaczyłam jak spod prysznica ucieka Kira... Mokra Kira. Wzięłam jej ręcznik i ją wytarłam. Po wykonanej czynności, zdjęłam ubrania i weszłam pod strumień gorącej wody. Po pięciu minutach bezczynności nałożyłam szampon truskawkowy, lekko masując sobie głowę. Następnie spłukałam szampon i namydliłam się kokosowym żelem pod prysznic. Spłukałam z siebie pianę i zakręciłam wodę złapałam za szary, duży ręcznik, po czym owinęłam się nim. Wytarłam mokre ciało, założyłam bieliznę, a na to wszystko założyłam czarny szlafrok sięgający do kolan. Stanęłam przed lustrem i nałożyłam na twarz białą maseczkę nawilżającą. Z maską na twarzy zeszłam do kuchni zrobić sobie kolację. Wyjęłam z lodówki trzy mochi i je zjadłam... Tak, bardzo pożywne jedzenie. Życzyłam cioci i Kone dobrej nocy, bo oboje szli już do swoich sypialni. Ja natomiast poszłam do pokoju i pościeliłam łóżko. Po naszykowaniu miejsca do spania, ruszyłam do łazienki, by zmyć maseczkę z twarzy. Przemyłam twarz tonikiem, związałam włosy w luźny warkocz, założyłam koszulę nocną i udalam się do łóżka, gdzie po 15 minutach już spałam.

Córka złoczyńcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz