Nana

343 46 9
                                    

Nishinoya nienawidził listów i tego, że był to ulubiony sposób komunikacji babki. Właściwie to jedno wynikało z drugiego, a jako, że tego wieczora miał już wystarczająco parszywy humor przez sytuację z Hinatą, stwierdził, że już nic nie może sprowadzić jego myśli na gorszą ścieżkę.

Rozdarł kopertę szybkim ruchem, opadając bezwładnie na łóżko w swoim pokoju. O szklance z sokiem, po którą w pierwotnym założeniu skierował się do kuchni, nie pamiętał już w ogóle i w tamtym momencie stała ona dziarsko na podłodze korytarza, czekając na to, aż ktoś ją potrąci i wyleje jej zawartość na dostatecznie już zaplamiony dywan.

Yuu trzymał teraz w rękach zwykłą, rysunkową kartkę papieru, na której nabazgrane było koślawym pismem kilka niezgrabnych zdań. Zagłębił się w niewyraźne słowa, a z każdą rozszyfrowaną sylabą opuszczały go resztki dobrego samopoczucia, o których nawet nie podejrzewał, że jeszcze je posiada.

Gdy skończył, wziął z powrotem do ręki kopertę, którą poprzednio odrzucił w bok.

Ile to cholerstwo mogło iść?, pomyślał od razu. Westchnął. Zbyt długo.

Usiadł na skraju łóżka, podpierając łokcie na kolanach. Pomyślał o tym, jak czuje się teraz Ayako. Z tego, co przed chwilą przeczytał, wynikało, że coraz gorzej. Mimo, że przed oczami wciąż miał jej wyniszczoną chorobą sylwetkę, którą widział na ostatnim zjeździe rodu, nie mógł pogodzić tego widoku z wyobrażeniem niezłomnie walczącej o swoje starszej siostry. A tym bardziej ze stwierdzeniem, że będzie już tylko gorzej. Jak mogło być gorzej, skoro już było z nią źle? Jeszcze ten głupi list, który mógł dotrzeć do niego po nie wiadomo jakim czasie.

Nagle w głowie Nishinoyi zaświtała myśl. Natychmiast pochwycił w rękę zabazgraną kartkę i przyjrzał się jej uważnie. Zawiódł się jednak, gdy w żadnym z rogów papieru nie natrafił na datę. W myślach zgromił tego, komu nie zachciało się jej zapisać, pozostawiając go, tak jak na początku, w całkowitym zagubieniu.

Był środek nocy, jego siostra znajdowała się na skraju wyczerpania kilkanaście kilometrów stąd, a on sam nie mógł zrobić nic. Powstrzymał się, aby zaplanować wyjazd do posiadłości babki dopiero na jutro po szkole. Wiedział, że jego obecność w żaden sposób nie pomogłaby Ayako w walce z chorobą, a on sam i tak znajdował się już w dość skomplikowanej sytuacji. Ktoś inny na jego miejscu mógłby się zastanawiać, ale on miał pewność, w jakim celu otrzymał w ogóle ten list.

To miała być zapowiedź, aby miał się w gotowości. Uprzejme zawiadomienie, że skoro jego starsza siostra zmierza powoli ku odejściu z tego świata, razem ze sobą zabiera też swój tytuł następcy głowy rodu i ustępuje miejsca komuś innemu. Według planów babki, tym kimś miał być Nishinoya.

***

Miał dość tego wszystkiego, a w szczególności rzeczy, na które nie miał wpływu. Dlatego nawet z przyjemnością stwierdził, że po tym, jak wtargnął do jego pokoju, proponując wyjście z piłką do siatkówki pod pachą, Hinata niemal się nie odzywał. Całe szczęście, że chłopak nie położył się jeszcze do tej pory spać, chociaż wyglądał na śmiertelnie obrażonego. To dobrze. Nishinoya nie miał bynajmniej ochoty na dialog. Chciał po prostu wyjaśnić kilka spraw, żeby nie było więcej nieporozumień. Po tym wszystkim, naprawdę, gówno go obchodziło, co się dalej stanie.

— A więc chciałbyś być asem, tak? — powiedział, odbijając piłkę z głuchym hukiem na chodniku z brukowej kostki, gdy znaleźli się w ogrodzie.

Tak, jak poprzedniej nocy, towarzyszyły im gwiazdy oraz bezchmurne, granatowe niebo. Hinata stał naprzeciw niego, tępo przypatrując się piłce w jego rękach i wyglądając, jakby w ogóle nie docierały do niego słowa szatyna.

— Chciałeś nim być — powtórzył Nishinoya, zwracając na siebie trochę więcej uwagi pierwszoklasisty. — A wiesz, kim był nasz poprzedni as?!

Prawie krzyczał. Nie był tak bardzo wkurzony od czasu sytuacji z Asahim.

— Nie masz pojęcia jaki był ostatni as Karasuno — powiedział cicho Hinata. Jego oczy i czoło skrył cień opadających rudych kosmyków, a dłonie zacisnęły się po bokach ciała. — Nie było cię na treningu. W tym czasie wszystko się popsuło. — Popatrzył na Yuu wyzywająco. — Wydaje mi się, że kłamałeś o tym, że grasz w klubie. Pewnie nigdy do niego nie należałeś.

Zarzuty rudowłosego, mimo że całkowicie bezpodstawne i nieprawdziwe, delikatnie dotknęły Nishinoyę i ochłodziły częściowo jego wzburzone emocje. Mimo to drążył dalej to, co zaczął, po części ignorując słowa drugiego chłopaka.

— Nie wiesz, kim był poprzedni as.

— I co z tego? — tym razem Hinata wyglądał, jakby nie mógł już na sobą zapanować. — Na pewno nie był takim kłamcą.

— Był tchórzem.

Echo odgłosu odbijanej piłki roznosiło się po pogrążonej w śnie okolicy. Oczy Hinaty zalśniły w świetle nocnych lamp.

— Poprzedni as był tchórzem i przez to drużyna znów pozostała w rozsypce — kontynuował, skupiając na sobie coraz większe zainteresowanie Hinaty. — Nie dlatego, że nie potrafił grać. Po prostu się bał. Był takim człowiekiem. A to jest okropna cecha.

Nishinoya rzucił piłkę w kierunku Shouyou. Ten odbił ją z powrotem w jego stronę. Przesunęli się na trawnik, nadal podając sobie piłkę, mniej lub bardziej precyzyjnie.

— Po pewnym meczu, który przegraliśmy — mówił Yuu pomiędzy odbiciami — stwierdził, że nie może już więcej. Wydawało mu się, że to wszystko jego wina. Ale tak naprawdę cholernie się bał.

Odbijali dalej. Noc pozostawała cicha i spokojna.

— Bał się nie tylko w tych kwestiach. I nie tylko to spieprzył. — Hinata wyczuwał w słowach starszego drugie dno, jednak nie miał pojęcia, czym mogło ono być.

Nishinoya zamiast podać piłkę z powrotem Hinacie, złapał ją w ręce. Ich spojrzenia się spotkały, w oczach Nishinoyi widniała realna zaciętość.

— Nie mogłem tylko się temu przyglądać i od razu chciałem go przekonać, ale nie wyszło. Stwierdził, że zrezygnował z siatkówki na zawsze. W grę wchodziło dużo emocji i dodatkowo doszło przy tym do pewnego incydentu, przez który zostałem zawieszony w szkole na tydzień i wydalony z klubu. — Jego słowa sprawiły, że oczy Hinaty stały się wielkie jak spodki. — Na miesiąc — dokończył, a z ciała Hinaty napięcie zeszło w niemal namacalny sposób.

Przez chwilę żaden z nich się nie odezwał, a Nishinoya nie podrzucił więcej piłki.

— Teraz już wiesz, czemu mnie dzisiaj nie było. I szczerze wątpię, że kiedykolwiek jeszcze wrócę, ale nie chciałbym, żebyś miał mnie za kłamcę. To tyle — zakończył i odwrócił się w kierunku wejścia do domu, w celu ułożenia się w końcu w łóżku, żeby wyspać się na kolejny, męczący dzień.

— Kiedy to było? — usłyszał głos Hinaty, gdy wykonał już kilka kroków.

— Hę?

Shouyou pokonał dzielący ich dystans.

— Kiedy to się stało? To, o czym mówiłeś.

Yuu potrzebował chwili, aby ułożyć sobie wszystko w pamięci.

— Jakieś dwa, trzy tygodnie przed letnią przerwą.

Hinata rozpromienił się.

— Czyli za jakiś czas będziesz mógł wrócić! — Ucieszył się jak dziecko. Ślady poprzedniego zagniewania zupełnie zniknęły z jego twarzy. Nishinoya wewnętrznie nie chciał tłumić jego radości, jednak czuł się coraz bardziej wyczerpany tym, że tak czy siak będzie zmuszony to zrobić. — Twój okres wydalenia wkrótce minie i będziesz mógł z powrotem grać w klubie! A jeśli czas wakacji też liczy się do kary, to możesz to nawet robić już teraz.

— To nie jest takie proste — przerwał mu Yuu, gdy zbliżali się już do drzwi.

— Niby czemu?

— Nie wiem, czy chcę jeszcze grać. Bez naszego asa, to dla mnie całkowicie bez sensu. Na to, czy wrócę, mają wpływ zupełnie inne kwestie, niż tylko moja kara.

Hinata zatrzymał się, wpatrując się niego intensywnie.

— Jakie inne kwestie?

— Asahi Azumane nie był tylko asem Karasuno. Przede wszystkim, był moim chłopakiem.


♥♥♥ Obiecałam, że wrzucę za 10 lat, ale wynalazłam wehikuł czasu i przybywam z przyszłości, buziaki. ♥♥♥

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz