Ni

542 58 5
                                    

Wieczorem posiadłość była już całkowicie opustoszała. Goście wyjechali do swoich domów, aby skorzystać jeszcze odrobinę z ostatnich dni wakacji. Nishinoya nie spieszył się. Ostatni autobus, jakim mógł wrócić, odjeżdżał grubo po dziesiątej, a gdy jego formalne obowiązki się zakończyły, mógł sobie pozwolić na odrobinę przyjemniejsze rzeczy.

Bez zbędnego przejmowania się, zabrał z kuchni wszystko, na co miał ochotę i wpakowawszy jedzenie do wiklinowego koszyka, który znalazł na podorędziu, wyruszył krętymi korytarzami na spotkanie z jedyną osobą w tym miejscu, na której widok był w stanie się ucieszyć. Gdy tylko miał okazję, przebrał się z niewygodnej szaty w zwykłe spodenki i koszulkę, dlatego czuł się teraz o wiele swobodniej. Wędrując zaciemnionymi korytarzami, niemal podskakiwał, a jedna niepozorna pomarańcza wypadła mu z koszyka na podłogę i tak już została, gdyż on kompletnie tego nie zauważył.


Po kilku minutach znalazł się przed odpowiednimi drzwiami, które niczym nie różniły się od dziesiątek innych w tym budynku. Chciał od razu wejść do pokoju, jednak w ostatniej chwili przypomniał sobie, aby wcześniej zapukać. To był pierwszy i ostatni przejaw jego dobrego wychowania, ponieważ wszedł do środka, nie czekając na żadną odpowiedź. Drzwi ustąpiły bezszelestnie. Owionął go mocny zapach kwiatowych perfum, pod którym kryła się dziwna, przestarzała woń lekarstw, moczu i środków odkażających. Dobrze znał tą kombinację, ponieważ odwiedzał ten pokój niemal po każdym zebraniu rady.

W środku panował półmrok jeszcze bardziej gęsty, niż na korytarzu. Dopiero po kilku sekundach Yuu zdołał wychwycić kontur łóżka, na którym, w tonie pościeli, spoczywała postać, wpatrująca się nieruchomo w okno po lewej stronie. Na ten widok Nishinoyę zakłuło serce, a nagły żal sprawił, że omal nie wysypał z koszyka pozostałego jedzenia. Pamiętał jeszcze, chociaż wydawało się to bardzo dawno temu, jak skóra Ayako nie była tak blada i nie opinała tak bardzo jej wystających kości. W jego wspomnieniach przyrodnia siostra wyglądała zupełnie inaczej, chociaż w rzeczywistości pozostawała przykuta do łóżka i niemal uwięziona w tym niewielkim, przesiąkniętym chorobą pokoju.

Na początku myślał, że dziewczyna śpi, jednak gdy odwróciła głowę w jego stronę, zakamuflował troskę na swojej twarzy najbardziej profesjonalnym uśmiechem, na jaki mógł się zdobyć. Na ustach Ayako także pojawił się uśmiech, gdy podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej.
— Yuu! — powiedziała głośno, przy czym zaczęła wyglądać o wiele żywiej. — I jedzenie przyniosłeś! Szkoda, że pewnie tylko dla siebie.
Nishinoya zbliżył się do łóżka, przysuwając sobie krzesło.
— Niestety nie trzymają na wierzchu ampułek z syropkami witaminowymi.
— Naprawdę myślisz, że karmią mnie już tylko syropkami? — Ayako wzięła od niego koszyk z jedzeniem i zaczęła w nim grzebać. Po chwili miała w już ręce pomarańczę, a Yuu usiadł na krześle od drugiej strony, kładąc ramiona na jego oparciu.

— Obaa-sama nie jest na ciebie zła, że za każdym razem wynosisz jedzenie? — Zaczęła skubać skórkę pomarańczy drobnymi kawałeczkami, które skrupulatnie układała w kupkę na pościeli.
— Jest na mnie wkurzona za tyle innych rzeczy, że to jej już chyba obojętne — odpowiedział i zaczął szukać w koszyku drugiej pomarańczy, która spoczywała już wówczas na podłodze jednego z korytarzy. Gdy jej nie znalazł, zirytowany odstawił koszyk na bok. Ayako dalej obierała spokojnie swój owoc.
— Czym tym razem ją zdenerwowałeś?

— Zacznijmy od tego, że to nie ja ją denerwuję, tylko ona sama się denerwuje. — Dziewczyna uśmiechnęła się, obserwując jego uniesienie. — Na zebraniu był jakiś nowy chłopak. Zemdlał i byłby przywalił głową w podłogę, gdybym go nie złapał. Ale to oczywiście się nie liczy, tylko jakieś głupie zasady. "Tak się nie zachowuje przyszła głowa rodu! Powinieneś to zostawić odpowiednim ludziom!" — Ayako roześmiała się już na dobre, gdy nieudolnie próbował naśladować głos babki. Chłopak tylko westchnął cierpiętniczo.
— Dobrze, że nie zapytała "co jeśli ten chłopak miał AIDS", bo poleciała mu wtedy krew z nosa.
— Jest przewrażliwiona — skwitowała to dziewczyna ze spokojem. Ciemne włosy do ramion miała bardzo podobne do Nishinoyi, tak samo jak brązowe oczy, oprawione bujnymi rzęsami. Yuu przyglądał się jak zaczerwienionymi palcami Ayako nadal skubie pomarańczę. Nie obrała nawet połowy, więc wziął ją od niej i zrobił to w trzech szybkich ruchach.

— Nie nadaję się, żeby żyć według tych zasad — powiedział, wręczając starszej dziewczynie obrany owoc. — Byłabyś w tym o wiele lepsza.
Ayako zignorowała jego słowa.
— Jak tam u Azumane?
Yuu opadł na poręcz krzesła.
— Nie widziałem go przez całe wakacje. Chyba naprawdę postanowił unikać mnie i siatkówki.
— Nie może być tak źle — odparła, wkładając do ust kawałek pomarańczy.
— Nie wydaje mi się. — Nishinoya niczego nie był tak pewien, jak właśnie tego. — To chyba koniec, muszę się nauczyć żyć bez niego.
— Skoro tak uważasz. — Wydawała się nie do końca przekonana, że Yuu naprawdę tak myśli.
— Tak uważam. Jebać Asahiego.

Ayako tylko popatrzyła na niego z figlarną iskrą w oczach.
— Babcia wie, że tak brzydko się wyrażasz?
— Wie, że robię wszystko, co nie przystoi przyszłej głowie rodu. Nie zna szczegółów. — Ayako przewróciła wymownie oczami.
— Pewnie za niektóre rzeczy naprawdę by cię wydziedziczyła.
Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo.
— Przynajmniej nie ma pojęcia, że wolę chłopców.

Coś upadło z hukiem na podłogę i obydwoje natychmiast skierowali wzrok w kierunku drzwi. "Cholera, te drzwi naprawdę odsuwają się bezszelestnie", pomyślał Nishinoya, a czarnowłosa stojąca w progu, która nie przebrała się nawet ze swojej fioletowej szaty, jęknęła głucho, przyciskając dłonie do twarzy.
— Wybaczcie! — krzyknęła piskliwie, skłaniając się nisko, po czym wykonała szybki obrót i zniknęła w otwartych na oścież drzwiach.
— Yukihamara! — wrzasnęła za nią Ayako, ale jej głos nie okazał się nazbyt donośny. — Wracaj do jasnej cholery! — Pomocnica jednak nie zawróciła i przyrodnia siostra Yuu opadła na poduszki łóżka, przez nieuwagę rozsypując obierki po owocu.

 Nishinoya dostrzegł, co narobiło tyle huku. U progu wejścia leżała opasła książka i pomarańcza, którą czarnowłosa musiała podnieść z podłogi korytarza.
 — No to teraz już pewnie się dowie — rzekła Ayako, myśląc o babce, której Yukihamara najpewniej wszystko opowie. Yuu wstał i podniósł z podłogi potłuczony owoc, po czym spojrzał na dziewczynę. Wzruszył przy tym ramionami, wyglądając, jakby było mu już naprawdę wszystko jedno.
— Staruszka wie, że tak brzydko się wyrażasz?
 Ayako uśmiechnęła się blado.
— Chyba lepiej, żeby teraz się tego nie dowiadywała.

Słodkie tajemnice | Nishinoya x HinataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz